Pani Maria Czubaszek, która być może kiedyś jeszcze kogoś bawiła swoimi żartami, dziś kapitał popularności zbija na szokujących wyznaniach. Kilka miesięcy temu satyryczka miała swoje przysłowiowe 5 minut, kiedy dokonała makabrycznego coming-otu, przyznając się do dwóch aborcji. Lewicowe media szybko podchwyciły temat, użyczając biednej (tak, bardzo biednej) staruszce, której należy współczyć, swoich łamów i najlepszego czasu antenowego.

 

Sprawa nieco przycichła, więc skandalistka Maria Czubaczek musiała ponownie włożyć kij w mrowisko, by o sobie nieco przypomnieć. Kolejny rajd po mediach zapewniło jej więc wejście w rolę orędowniczki eutanazji. Dziś satyryczka szokuje w rozmowie z „Super Expressem”, porównując samą siebie do... psa.

 

Chcę mieć prawo być miłosierną dla siebie, jeśli jestem miłosierna dla zwierząt. Wzywam lekarza, usypiam, gdy są śmiertelnie chore, cierpią. Pan Terlikowski spytał poseł Senyszyn, czy chciałaby być uśpiona jak pies. Gdyby mnie spytał, powiedziałabym: oczywiście, że chciałbym być uśpiona jak pies. Gdybym wiedziała, że czeka mnie takie cierpienie, zniedołężnienie, które odbierze mi chęć życia. Nie chciałabym, żeby jakieś dziecko, którego na szczęście nie mam, podawało mi szklankę herbaty albo zmieniało pampersy, czy żeby Pan Bóg podawał mi rękę, tylko chciałabym, żeby jakiś lekarz mi zrobił zastrzyk, żebym przestała się męczyć” - wyznała w rozmowie z tabloidem.

 

Trudno w jakikolwiek sposób komentować wypowiedzi, z których bije tak wielki nihilizm i pustka. Pani Czubaszek, stawiając się na równi ze zwierzęciem, daje przerażająco smutny dowód tego, jak jałowe i puste jest jej życie. Sama zresztą w dalszej części rozmowy przyznaje, że w życiu najważniejsze są pieniądze. Nie miłość, czy zdrowie, tylko pieniądze. Bo jak są pieniądze, to jest i miłość i zdrowie...

 

Na pytanie dziennikarza, że przecież legalizacja eutanazji może prowadzić do nadużyć, czego efektem będzie pozbywanie się osób niewygodnych, Czubaszek odpowiada w lekkością słonia w sklepie z porcelaną, że przecież wszystko może prowadzić do nadużyć. „Wszystko w tym życiu może prowadzić do nadużyć. Nóż może być do krojenia chleba, ale też, żeby zabić. Nie boję śmierci, boję się umierania. Nie strach umrzeć, strach umierać. Boję się zniedołężnienia. Nie uważam, że cierpienie uszlachetnia - ani człowieka, ani zwierzątka” - stwierdziła.

 

Pani Czubaszek może naprawdę nie wierzyć w to, że cierpienie uszlachetnia. Pewnie mało który człowiek w obliczu wielkiego cierpienia, nie bałby się go. Raczej robilibyśmy wszystko, co możliwe, by je ograniczyć. I dzisiejsza medycyna na to pozwala! Przeciwnicy eutanazji podkreślają, że dziś można znacznie uśmierzyć ból, zminimalizować cierpienie. Dlaczego więc mielibyśmy godzić się na to, ba, nawet chcieć (sic!), by nas usypiać jak psy? Myślenia, czy raczej zacietrzewienia pani Czubaszek pewnie już nic nie zmieni. Pozostaje nam jedynie modlić się za tę biedną, nieszczęśliwą kobietę...

 

Marta Brzezińska


fot. Fakt.pl