O sytuacji na Twitterze poinformował ojciec Jan Maria Szewek.

- Siostry już w klasztorze zdecydowały na kogo będą głosować. Udały się razem na głosowanie. W poniedziałek jedna z sióstr postanowiła sprawdzić wyniki wyborów i ile głosów otrzymali kandydaci, na których oddała głos. Przed lokalem była wywieszona lista i okazało się, że zarówno kandydat do rady miasta, jak i kandydat do sejmiku małopolskiego, na których głosowała nie otrzymali żadnego głosu. Siostra podzieliła się tą informacją ze znajomymi. Okazało się też, że jeden z zakonników głosował na tego samego kandydata do rady miasta, to samo kolejna osoba, tym razem świecka. Siostry mają pewność, że przynajmniej osiem osób oddało głos na tego samego kandydata. Jest to kandydat znany w dzielnicy i siostry były przekonane, że zagłosuje na niego więcej osób. Tymczasem oficjalnie ma tych głosów zero - mówi „Gościowi Niedzielnemu” o. Szewek.

- Jedna z sióstr skontaktowała się z komitetem, z którego startował wspomniany kandydat i opowiedziała o całej sytuacji. Ponadto jeszcze w poniedziałek, dokładnie o 16.07 wysłała maila z pytaniem do komisji w tej sprawie. Do dziś nie otrzymała odpowiedzi. Otrzymałem od sióstr zdjęcie listy, na którym widać, że ich kandydat oficjalnie nie dostał żadnego ważnego głosu - relacjonuje duchowny.

Niestety, tego rodzaju wypaczeń może być więcej... Kiedy Polską rządziło PiS, nie słyszało się o podobnych incydentach.

Ra/gosc.pl