Dominikanin ojciec Ludwik Wiśniewski odpłynął już całkowicie. Ten katolicki kapłan zamiast wesprzeć zmianę prawa aborcyjnego zakazującą mordowania dzieci chorych, na łamach ,,Tygodnika Powszechnego'' daje popis niesamowitej wręcz układności wobec lewactwa.

Polski Episkopat zmianę prawa popiera, nie godząc się, by polskie ustawodawstwo dopuszczało mordowanie ludzi. A ojciec Wiśniewski? Przekonuje, że zawsze bronił życia nienarodzonych, tak, ale... ustawa Zatrzymaj Aborcję jest jego zdaniem faryzejska, nieludzka i antychrześcijańska. Bo troska o dzieci, wskazuje, nie kończy się wraz z ich narodzeniem...


Czy ktoś twierdzi, że się kończy? Co ma to zresztą ze sobą wspólnego? Czy fakt wciąż zbyt małej troski państwa o chore dzieci oznacza, że ma pozostać dopuszczalne ich zabijanie? Na te pytania o. Wiśniewski nie odpowiada. I trudno się dziwić, bo to zupełnie odrębne kwestie. Dominikanin prezentuje za to postawę skrajnie nieewangeliczną. Pisze mianowicie:


,,W "czarny piątek" po raz pierwszy za mego życia gniew ludu obrócił się przeciwko Kościołowi. Ujawniła się wrogość do kościelnych hierarchów, popłynęły haniebne okrzyki, których nie godzi się tu powtarzać. Ale równocześnie uświadomiłem sobie, że to wszystko my sami – gorliwi katolicy, kapłani i biskupi – sprowokowaliśmy''.


Pan Jezus też ,,sprowokował'' Żydów i Rzymian. Poniósł śmierć. ,,Prowokowali'' chrześcijanie, których masowo prześladowano. Prowokują i dzisiaj, występując jako wierne dzieci Boże. W wielu krajach cierpią - niekiedy niemniej, niż sam Pan, ginąc w obozach koncentracyjnych Korei, umierając w krajach arabskich pod ciosami maczet.


Czy dla o. Wiśniewskiego nienawiść radykalnych elementów feministycznych to argument za tym, by milczeć w obronie dzieci nienarodzonych? To się w głowie nie mieści...

jr/tygodnik powszechny