Artykuł, który ma na celu pomóc młodym kobietom pozbyć się dziecka, nieplanowanego, poczętego np. na wakacjach z co dopiero poznanym chłopakiem. Na początku pojawia się informacja: „Seks bez zabezpieczenia i lato to częsty tandem. Szczęśliwie, nie musi kończyć się dramatem”. Już sam fakt, nazwania aborcji farmakologicznej szczęściem, powoduje że mamy do czynienia z osobą piszącą tekst jawnie zdemonizowaną. Jest to pani Eliza Dolecka, która pisze:Miało być tylko buzi buzi, ale zabrnęliście znacznie dalej. Niekoniecznie w ślepy zaułek. Po niezabezpieczonym antykoncepcyjnie stosunku nie ma powodu wpadać w panikę. Trzeba działać!”. I podaje rozwiązanie jak zabić poczęte dziecko!

„Przepłukiwanie pochwy wodą nie pomoże. Podobnie jak zastosowanie plemnikobójczych środków dopochwowych (spermicydów), skoro plemniki ruszyły już do celu. Żadna globulka czy krem ich nie dogoni. Nie polecamy również liczyć na ślepy los i wierzyć, że "może jednak się uda. Przecież to pierwszy raz". Gdyby nie wymienione wcześniej metody, zapewne wskaźnik dzietności w Polsce byłby jeszcze niższy... Jeśli kochaliście się nie stosując antykoncepcji, a nie planujecie dziecka, trzeba udać się do ginekologa po receptę. Ważny jest czas” – pomaga „doktor śmierci” pani Dolecka.

Później następuje najbardziej dramatyczna część artykułu. Pani Dolecka krok po kroku informuje, do kogo należy udać się by zabić dziecko, pisze jak zażyć i kiedy tabletkę aborcyjną „po”, która może przepisać jedynie lekarz. Wszystko na granicy prawa, czasami poza nim. Pani Dolecka pisze: „Jeśli termin wizyty jest odległy, a dla ciebie liczy się przecież czas, w placówce, która nie może cię przyjąć, powinnaś uzyskać informację, gdzie w okolicy szukać pomocy. Tyle teoria: w praktyce bywa, że pozostaje ci wizyta w prywatnym gabinecie, bo o tym, czy twój stan jest "nagły" decyduje lekarz”, czyli wszystko w rękach ginekologa.

Pani Dolecka to wyznawczyni aborcji farmakologicznej, czyli środków poronnych. Służy pomocą w tej materii jak mało kto. „Na świecie jest również dostępna aborcja farmakologiczna, czyli możliwość usunięcia ciąży za pomocą tabletek doustnych do 9. tygodnia po niezabezpieczonym stosunku do terminu następnej miesiączki, polegająca na zablokowaniu hormonów i wywołaniu krwawienia. W Polsce te metody są prawnie zakazane”. W tym miejscu Dolecka, propagatorka zabijania dzieci, podaje dwa preparaty z nazwy, które służą do zabicia dziecka. Stosowane są do 5 dni po stosunku seksualnym.

Tekst Doleckiej to reklama środków antykoncepcyjnych, poronnych, które zabijają już poczęte życie. Czy publikacja tego artykułu nie łamie polskiego prawa? Po drugie, pojawienie się tego typu informacji, z podaniem nazw preparatów aborcyjnych, nie powinno się spotkać ze społeczną krytyką? Nie dziwię się, że tekst pojawił się na portalu gazeta.pl, który jest bastionem propagandy aborcyjnej. Dziwię się, że redakcja umieściła aż tak jawną reklamę, konkretnych zabójczych preparatów. Tu już nie ma mowy o tradycyjnej antykoncepcji, która również w wielu przypadkach ma działanie aborcyjne. Ale propagowanie „antykoncepcji po”, czyli aborcji!

Sebastian Moryń