"To, że Ukraińcy głosowali na Zełenskiego, to nie znaczy, że nie popierają niepodległości Ukrainy, czy walki o tożsamość ukraińską, język, czy też chcą się podporządkować Rosji. To po prostu oznacza, że mają dość oszustów"- stwierdził dr Jerzy Targalski w swoim programie "Geopolityczny tygiel". 

Dziś publicysta komentował wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich na Ukrainie. Przypomnijmy, że w pierwszej turze wygrał komik Wołodymyr Zełenski, który zmierzy się w dogrywce z urzędującym prezydentem, Petrem Poroszenką. Skąd tak dobry wynik Zełeńskiego, podejrzewanego o prorosyjskość?

"Po pierwsze trzeba pamiętać o kupowaniu głosów. Według doniesień prasy, stawka wynosiła około 2 tysięcy hrywien za głos, to jest trochę więcej niż połowa najniższej pensji. Druga sprawa to był problem dostania się do drugiej tury. Wiadomo było już od dłuższego czasu, że Zełenski wygra pierwsza turę i na pewno trzeba znaleźć się w drugiej, żeby z nim rywalizować. A zatem z punktu widzenia Poroszenki polegał na tym, co zrobić, żeby to on dostał się do drugiej tury a nie ktoś inny. Dlatego część kandydatów miała za zadanie odbierać głosy potencjalnym rywalom Poroszenki, którzy mogliby uzyskać więcej głosów i wtedy Poroszenko do drugiej tury by się w ogóle nie dostał"-powiedział dr Targalski. 

"Dlaczego społeczeństwo tak reaguje? To, że głosowali na Zełenskiego, to nie znaczy, że nie popierają niepodległości Ukrainy, czy walki o tożsamość ukraińską, język, czy też chcą się podporządkować Rosji. To po prostu oznacza, że mają dość oszustów"- ocenił politolog. 

Gospodarz "Geopolitycznego tygla" stwierdził, że niezwykle łatwo jest wykorzystać tę cechę wyborców, stąd w naszej strefie kulturowej, przy każdych wyborach oferuje się społeczeństwu kogoś nowego. 

"Służby, albo oligarchowie wynajdują sobie nowego kandydata i wtedy lud głosuje na niego, żeby ukarać tego, który ich zawiódł, nie likwidując oligarchii. A zatem głosuje na kandydata oligarchicznego, żeby oligarchie zlikwidować. I wszyscy są zadowoleni. Lud ma nowego kandydata, znów może żywić nadzieje przez kilka lat a oligarchowie mają kasę. Wszystko zostaje po staremu"- podsumował dr Jerzy Targalski. 

"Na Ukrainie tak naprawdę największy konflikt po Majdanie przebiegał między oligarchą Ihorem Kołomojskim a Petro Poroszenką. Ihor Kołomojski, który miał ogromne zasługi, bo dzięki niemu tak naprawdę została zablokowana ofensywa rosyjska, finansował bataliony ochotnicze, on po prostu tak postąpił, ponieważ jego prywatny interes, jego biznesu w obwodzie dniepropietrowskim były zagrożone przez ludzi, przy pomocy których Rosjanie chcieli dokonać inwazji Ukrainy"-wskazał politolog. Jak dodał, Kołomojski wyjechał później do Szwajcarii. Chcąc zemścić się na Poroszence, prowadził akcje przeciwko niemu. 

"Kołomojski popierał dwóch kandydatów - Julię Tymoszenko i wynalazł nowego kandydata, właśnie Wołodomyra Zełenskiego, który pochodzi z rodziny żydowskiej. Zatrudnił go do prowadzenia kabaretu ''Sługa narodu'' w którym wyśmiewał Poroszenkę. W ten sposób wyśmiewając system polityczny Ukrainy, Zełenski uzyskał ogromną popularność"-zauważył historyk. 

Targalski zwrócił również uwagę, że cała sprawa ma jeszcze płaszczyznę polityczną. Nie sposób zaprzeczyć związkom Zełeńskiego z Rosją, choć on sam oficjalnie nie należy do orientacji prorosyjskiej i nikt na Ukrainie za takiego nie uważa- wskazał. 

yenn/Telewizja Republika, Fronda.pl