W czasach współczesnych, np. w Iraku po obaleniu Saddama Husajna w 2003 roku, wyznawcy Chrystusa znaleźli się w dramatycznej sytuacji (mordy, porwania, gwałty, wysadzanie kościołów, zniszczenie zabytków o unikatowej wartości dla kultury światowej). Podobnie dzieje się w Syrii od 2011 roku, a za prezydentury Muhammada Morsiego (30.06.2012-03.07.2013) także w Egipcie, choć w mniejszym stopniu. Nie sposób nie wymienić trwających już wiele lat prób konfiskaty ziem, na których znajduje się najstarszy wciąż czynny klasztor Mor Gabriel w Tur Abdinie, zbudowany w 397 roku. Niepomyślne dla chrześcijan okazały się również zmiany, jakie miały miejsce w krajach arabskich na fali tzw. arabskiej wiosny. Jej inicjatorzy i uczestnicy nie zadbali o rzecz najważniejszą, która mogłaby zapewnić godne życie niemuzułmańskim mniejszościom, mianowicie o oddzielenie religii od państwa. Zamiast tego doszło do wzmocnienia ultraradykalnego islamu w skali dotąd niespotykanej, co niesie katastrofalne skutki dla bliskowschodniego chrześcijaństwa.

Cywilizacja chrześcijańska południowej Turcji

Przez wieki Tur Abdin stanowił region unikatowy w skali światowej. Jego mieszkańcy posługiwali się na co dzień dialektem języka aramejskiego, zbliżonym do języka Jezusa Chrystusa i apostołów, i w przeważającej większości należeli do Syryjskiego Kościoła Prawosławnego Antiochii. Nie sposób nie wspomnieć o niezwykle dynamicznym rozwoju chrześcijaństwa w Tur Abdinie, począwszy od IV wieku. Na podkreślenie zasługuje zwłaszcza rozkwit życia monastycznego, architektury sakralnej, literatury, kaligrafii i sztuki iluminacji rękopisów. Klasztory i szkoły były tak gęsto rozsiane, że trudno znaleźć gdzie indziej podobny region, z wyjątkiem góry Athos. Do najsłynniejszych chrześcijańskich centrów edukacyjnych należały Nisibis i Urhoj (Edessa).

Pod panowaniem islamu, poza nielicznymi okresami względnej tolerancji, historię chrześcijańskich Asyryjczyków Tur Abdinu zdominowały liczne pogromy i konfiskata dóbr. Głównymi sprawcami asyryjskich nieszczęść byli kurdyjscy emirowie i begowie. Od XIV do połowy XIX wieku dzierżyli oni władzę – w niektórych okresach absolutną – nad regionem Botan ze stolicą w Cizre (Gziro). Rzezie o większych niż dotychczas rozmiarach miały miejsce w roku 1895, za sułtana Abdülhamida II (1876–1909), formalnie piastującego także najwyższą godność kalifa w świecie muzułmańskim. Najtragiczniejszym jednak okresem były lata I wojny światowej. Wtedy eksterminacja objęła wszystkich chrześcijan w każdej miejscowości, gdzie żyli na terenie Turcji, bez względu na przynależność narodową – zarówno Asyryjczyków, jak Ormian i Greków. W roku 1924 dotąd chrześcijański region Hakkari został całkowicie przejęty przez Kurdów; taki był też los większości asyryjskich miejscowości w Tur Abdinie. Przymierze militarne Turków z Kurdami było oparte na łączącej ich wspólnej religii, islamie.

W latach I wojny światowej życie stracił co najmniej co drugi Asyryjczyk, zamknięto resztę z trudem zachowanych rodzimych szkół oraz te założone i prowadzone przez misjonarzy, które na ogół dobrze funkcjonowały. Przestały wychodzić czasopisma i gazety, wielu intelektualistów skazano na śmierć, a setki rękopisów, niektóre mające ponad tysiąc lat, spalono. Ten nie rozliczony okres historii zapisał się w zbiorowej pamięci oraz w sercach i umysłach Asyryjczyków pod nazwą seyfo (aram. miecz). Stał się on jednym z elementów dopiero co rodzącej się tożsamości narodowej. Dalsze pustoszenie asyryjskich miejscowości nastąpiło w wyniku masowej emigracji pozostających przy życiu i krańcowo wyczerpanych gospodarzy. Jeszcze przed końcem XIX wieku niektórym udało się przedostać do Ameryki, w latach 60. XX wieku wybranymi kierunkami stały się głównie kraje Europy Zachodniej. Obecnie cały region Tur Abdinu, o powierzchni blisko 11 tysięcy kilometrów kwadratowych, zamieszkuje zaledwie około 3 tysięcy Asyryjczyków.

Miecz skierowany przeciwko „niewiernym”

Do niedawna relacje o seyfo były przekazywane wyłącznie drogą ustną, w domowym zaciszu. Ból przeżywano w samotności. Ocaleńcy żyjący w rozproszeniu, niepewności i ciągłej traumie unikali rozmów o tym koszmarnym okresie. Niemniej niektórzy świadkowie owych wydarzeń zdążyli zostawić mniej lub bardziej obszerne zapiski. Część materiałów opublikowano, inne krążą od jednego do drugiego, czekając na opracowanie i wydanie. Porównując makabryczne relacje naocznych świadków z tym, co realizuje obecnie na przykład ISIS, łatwo możemy się przekonać, że seyfo nadal trwa. Nie sposób nie zauważyć, że motywacja postępowania radykalnych wyznawców islamu wobec innowierców często wynika z treści Koranu i jego ideologii, a historia tej religii jest pełna zachęcających do przemocy przykładów i sytuacji, przytaczanych przez niektórych imamów podczas kazań w meczetach oraz upowszechnianych na stronach internetowych.

Z zachowanych relacji świadków wyłania się przerażający obraz pomysłowości katów co do sposobów odbierania życia. Niewyobrażalne cierpienie przeżywali ci, na których oczach mordowano krewnych, matki, którym wyrywano z rąk niemowlęta i zasztyletowywano je, a ich samych skazywano na powolną śmierć z wycieńczenia, pragnienia i głodu. Karawany liczące niekiedy dziesiątki tysięcy Ormian i Asyryjczyków, głównie starców, kobiet i dzieci, gnano setki kilometrów pieszo na syryjską pustynię. Część z tych, którzy wytrzymali marsz śmierci, zostawiano wśród rozżarzonych piasków bez szans na przeżycie. Innych (wyłącznie mężczyzn) wykorzystywano do ostatniego tchu w niewolniczej pracy w kamieniołomach i przy budowie dróg. Wielu uciekinierów szukało schronienia w zaroślach lub górskich kryjówkach, gdzie czyhały na nich dzikie zwierzęta.

Islam a miecz

Co prawda wyraz „miecz” występuje w Koranie tylko jeden raz (sura 47,4: „Kiedy więc spotkacie tych, którzy nie wierzą, to uderzcie ich mieczem po szyi; a kiedy ich całkiem rozbijecie, to mocno zaciśnijcie na nich pęta”), to jednak nakaz zabijania bądź zwalczania innowierców występuje w wielu wersetach Koranu. Zarówno Koran, jak i kroniki arabskie z dumą informują o zaczepnych akcjach zbrojnych przeprowadzanych za życia Mahometa. Obiektem łupieżczych operacji były początkowo plemiona arabskie, w tym wyznające chrześcijaństwo i judaizm. Nie mądrością kaznodziejską, lecz mieczem islamizowano je, zmuszano je do posłuszeństwa i poddaństwa; ich majątki były rabowane, zaś brane do niewoli kobiety i dziewczęta zaspokajały pożądanie Mahometa i jego towarzyszy. Pozyskani mężczyźni zasilali szeregi rozrastającej się armii, przygotowywanej do podporządkowania muzułmanom całości terenów arabskich oraz do podboju Bizancjum i Persji. O narzucaniu islamu siłą znajdujemy świadectwa – poza Koranem – już w najstarszej biografii Mahometa, autorstwa Ibn Ishaka (zm. 767): „Towarzysze posłańca Allaha powiedzieli [mu]: »Jest nas coraz więcej; gdybyś dał każdej grupie rozkaz, aby uprowadziła któregoś z mężów kurajszyckich w nocy i zabiła go, cała kraina byłaby nasza!«. Ta deklaracja ucieszyła proroka, aż było to widać na jego twarzy”.

Lektura źródeł arabskich nie zostawia wątpliwości, że walka z mieczem w ręku stanowiła podstawę działalności Mahometa: przeważają opisy zasadzek, podstępów, bitew, brania łupów i niewolników, a także ich podział (sura 8,41 potwierdza, że Mahometowi przypadała jedna piąta wszystkich łupów!). Niektóre fragmenty zawierają obietnice jeszcze lepszych zdobyczy, które należą się walczącym muzułmanom: raju z hurysami (nimfami o czarnych źrenicach), potokami wina, rozmaitymi smakołykami, co zresztą znajduje odzwierciedlenie w tekście koranicznym. Muzułmańska literatura dowolnego okresu sprawia wrażenie, że pęd do rabowania i zabijania zawsze rozumiano jako spełnienie oczekiwań Allaha. Mahomet uczestniczył w 27 wyprawach wojennych, w dziewięciu biorąc czynny udział z mieczem w ręku, poza tym z jego rozkazu zorganizowano 38 wypraw przeprowadzonych przez jego towarzyszy. Jest zdumiewające, że prawie każdą akcję Mahomet usprawiedliwiał rozkazem rzekomo otrzymanym od Allaha.

W wielu źródłach często występuje sformułowanie „uderzenie w szyję”, nawiązujące do wspomnianego wersetu 47,4. Kto nie chciał podporządkować się Mahometowi i odmawiał przejścia na jego stronę, był nazywany „wrogiem Allaha” (określenie używane także obecnie przez niektórych imamów i dżihadystów) – taki nie zasługuje na łaskę. Największemu strategowi w historii islamu, o imieniu Chalid Ibn al-Walid (592-642), przypisuje się bezwzględną tyranię, skrytobójczość i gwałcenie niewiast wziętych do niewoli. Został on przez samego proroka Mahometa nazwany „Wyciągniętym mieczem Allaha”. Ibn al-Walid stoczył dziesiątki bitew, uwieńczonych podporządkowaniem islamistom sasanidzkiej wówczas Mezopotamii i dotarciem daleko w głąb bizantyjskiej Syrii. Do jego zasług zalicza się zmuszenie licznych plemion arabskich do uznania Mahometa za proroka bądź do powrotu do islamu (po śmierci Mahometa wiele plemion arabskich usiłowało porzucić islam). Wymowny jest również fakt, że pierwszy kalif z dynastii abbasydzkiej, Abu al-Abbas (750-754), będący stryjem proroka Mahometa, nazywał siebie „Przelewającym krew”.

Podkreślić należy, że przed wiekami miecz uchodził wszędzie za główną i najszlachetniejszą broń, jednak nigdzie nie łączono go tak ściśle i trwale z religią jak w islamie. Nie bez uzasadnienia wersety Koranu, które nawołują do zwalczania bądź zabijania innowierców, nazwano „wersetami miecza”: 2,190-193.216; 4,76.89.144; 5,51; 9,5.14.29; 42,35; 47,4.35; 61,4.10-12. Jeden z najbardziej znanych hadisów głosi: „Raj jest położony w cieniu mieczy”. W tym kontekście miecz stanowi dla muzułmanów niejako klucz do raju. Dla tych natomiast, którzy nie chcieli przyjmować islamu lub płacić ogromnych okupów za życie (nazywanych haradż lub dżizja), śmierć od miecza była jedyną alternatywą, jak świadczą dokumenty: „Chrześcijanie, żydzi, zoroastrianie i ci, którzy oddają hołd bożkom […], mają do wyboru: islam, dżizja albo miecz”.

Miecz zajmuje wyjątkowo ważne smiejsce w symbolice arabsko-muzułmańskiej. Jest on uwidoczniony na fladze państwowej Arabii Saudyjskiej. Wyroki śmierci wydane zgodnie z prawem szariatu wykonuje się w tym kraju przeważnie przez ścięcie głowy mieczem. Dwie skrzyżowane szable, wizerunek Koranu i zwrot „Bądźcie gotowi (do walki)” to emblemat ugrupowań zrzeszonych w partiach Braci Muzułmanów. Ich konstytucją jest Koran, walka jedyną drogą, a islam sposobem na rozwiązanie wszystkich problemów społecznych i politycznych. Walcząc w imię Allaha, członkowie Braci są przekonani, że jeśli zginą, będą męczennikami (tak określa się również każdego muzułmanina, który ginie w konflikcie izraelsko-palestyńskim, nawet jeśli zginie przypadkowo w wyniku ataku terrorystycznego przeprowadzonego przez innych muzułmanów). Miecze lub broń palna stają się symboliką rozmaitych ugrupowań o proweniencji islamskiej w różnych krajach, np. Boko Haram, Hamasu, ISIS. A w internecie pojawia się coraz więcej zdjęć i filmów obrazujących ścinanie głów „wrogom Allaha” przez gorliwych muzułmanów, liczących na rozkosze raju obiecanego przez Mahometa…

Świadectwa z okresu I wojny światowej

W swoim dzienniku Abed Msziho Neman z Karabasz (wydana po polsku przez Wydawnictwo Agape) używa wyrazu „miecz” jako synonimu ludobójstwa zarówno Ormian, jak i Asyryjczyków w latach I wojny światowej. Podaje on przykłady pozbawienia ludzi życia za pomocą miecza w konkretnych miejscowościach, gdzieniegdzie wymieniając także nazwiska ofiar, np.: „Yausef wziął do ręki Ewangelię i zaczął czytać. Nie wypuścił jej, dopóki nie został zabity uderzeniem miecza [wieś Bafawa]”. „Tyran Ahmade aga Kaczcza rzucił się na asyryjskiego księdza Abrohoma, ściął mu głowę i rzucił ją na plac miasta. Obecni tam muzułmanie zaczęli kopać tę głowę po ulicach niczym piłkę [miasteczko Siirt]”.

Dżibrail Tuma Hendo opisał po arabsku wydarzenia, które rozegrały się w Azach w latach 1914-1916 i których był naocznym świadkiem. W jego pracy znalazł się też opis masakry, która miała miejsce w Siirt i okolicznych wsiach: „15 czerwca 1915 roku pojawiła się w Siirt rzesza przesiedleńców muzułmańskich z regionu Wan. Po przybyciu gubernator wydał im rozkaz, aby oczyścili miasto z wszystkich chrześcijan bez wyjątku – w ruch poszły miecze, które ścinały głowy na bazarach, w zaułkach i w domach. Ziemia nabrzmiała od krwi i trupów. Podobny los Kurdowie zgotowali mieszkańcom okolicznych wsi chrześcijańskich. Po zebraniu ciał z domów i ulic władza zaczęła akcję konfiskaty majątków i pieniędzy, które zostały po zabitych, ogłaszając, że przeznaczy je na utrzymanie wdów i dzieci. I pod tym pretekstem zebrała wdowy i dzieci w urzędzie miasta. Podzielono je na grupy, zabrano im buty i ubrania i gnano pod eskortą aż do Dżazirat al-Bohtan (Gziro). Było ich [blisko] 950 osób”.

W relacjach o ludobójstwie w Turcji w latach 1915-1918 częste są opisy scen zbiorowego ścinania głów mieczem przy studniach. Świadkiem niejednej takiej sceny był mój dziadek Iszo, którego historia została opisana w „Miłujcie się!” (nr 4/2004). Dziadek mój często mówił, że nieraz nieszczęśnik błagał katów, aby głowę ścięli jednym uderzeniem od strony karku, oszczędzając ofierze cierpień...

Czy ludobójstwo się zakończyło?

Seyfo stał się u Asyryjczyków symbolem wszelkiej broni służącej do uśmiercania, narzędziem przeklętym, terminem, którym określa się nietolerancję, ksenofobię, ucisk, przemoc, agresję, nienawiść, bez względu na to, w jaki sposób manifestuje się takie postawy. W codziennym języku pojawiły się takie na przykład powiedzenia: „Na nasze głowy spadł miecz” albo „Staliśmy się żerem dla miecza”. Te powiedzenia wyrażają zupełną bezbronność, bezsilność, nieszczęście, załamanie, utratę wszystkiego, sytuację bez wyjścia, brak litości i możliwości ratunku.

W dzisiejszej Turcji samo wspomnienie o holokauście chrześcijan sprzed 100 lat jest przestępstwem. Dlatego każda pogróżka (niestety, nie brakuje ich i dzisiaj...) skierowana pod adresem asyryjskiego chrześcijanina przypomina mu opowiadania o masakrach z lat I wojny światowej i wcześniejszych. W dalszym ciągu mniejszość asyryjska żyjąca na swojej historycznej ziemi w Turcji nie czuje się komfortowo. Dla nich seyfo jest codzienną rzeczywistością. Czy to się zmieni? Sądzę, że odpowiedzi na to pytanie mogą udzielić mieszkańcy niejednego miasta europejskiego, gdzie w niektórych dzielnicach liczebnie zaczynają przeważać muzułmanie.

Chcę na zakończenie przytoczyć fragment rozmowy w polskiej telewizji TVP Info (17.12.2014 r.) z generałem Pawłem Pru-szyń-skim, byłym zastępcą szefa Agen-cji Bez-pie-czeń-stwa We-wnętrz-ne-go: „W 2003 roku uda-rem-niono sko-or-dy-no-wa-ny atak is-lam-skich fundamentalistów na cztery pol-skie katedry. Atak miał nastąpić pod-czas pa-ster-ki. W kon-se-kwen-cji wy-bu-chów mo-gło-by zgi-nąć kilka lub nawet kil-ka-na-ście ty-się-cy osób. Przy-go-to-wa-nia do za-ma-chów o kryptonimie »Miecz« były bar-dzo za-awan-so-wa-ne, praktycznie wszystko było -go-to-we. Dzię-ki pracy ope-ra-cyj-nej polskie służby wiedziały, kto, co i kiedy. Razem ze służ-ba-mi z in-nych państw udało się za-trzy-mać wszyst-kich ter-ro-ry-stów” (za: wiadomosci.onet.pl).

Czy jednak po zatrzymaniu kilku terrorystów możemy się czuć bezpieczni? Tragiczne doświadczenie Asyryjczyków, Ormian i Greków potwierdza, że islam nie musi być skrajnie radykalny, by doprowadzić do masowych rzezi niewinnych ludzi tylko za to, że nie chcą przyjąć tej religii… Wygląda na to, że prawdziwa zmiana może nastąpić tylko wtedy, gdy muzułmanie odnajdą Jezusa – Księcia Pokoju i „swe miecze przekują na lemiesze” (Iz 2,4).

To jest nie tylko możliwe, ale realnie dzieje się na naszych oczach. Liczne świadectwa muzułmanów przychodzących do Chrystusa pokazują, że krew męczenników nie jest przelewana na próżno. Jak pisał św. Paweł: „Nie na próżno biegłem i nie na próżno się trudziłem. A jeśli nawet krew moja ma być wylana przy ofiarniczej posłudze około waszej wiary, cieszę się i dzielę radość z wami wszystkimi” (Flp 2,16-17). Módlmy się więc za muzułmanów, szczególnie za tych, którzy przelewają krew niewinną, by dostąpili łaski nawrócenia.

dr hab. Michael Abdalla

Źródło: „Miłujcie się!” 1/2015 (Artykuł na podstawie książki „Seyfo – Ludobójstwo, o którym nie wolno mówić”; Wydawnictwo Agape 2015)