Były prokurator generalny stanął przed komisją śledczą badającą aferę Amber Gold. 

Jeszcze na początku przesłuchania Seremet stwierdził, że "żadnej sensacji w jego działalności nie ma": 

"Żadnej sensacji w działalności mojej lub prokuratury nie ma. Warto to powtórzyć: istotą działalności była zasada niezależność prokuratura w tym czasie. To zostało uchwalone w 2009 r. To była odpowiedź na zbyt rygorystyczne kierowanie prokuraturą w czasie poprzednim. Kluczową rzeczą jest zakres tej niezależności. Decyzje prokuratora mogły być zmienione tylko przez jego szefa, nie zaś prokuratora nadrzędnego. Chciałem to zmienić, chociaż byłem za to krytykowany z wewnątrz" – powiedział na początku przesłuchania przed komisją ds. Amber Gold Andrzej Seremet.

Jak dodawał: 

„W sytuacji, gdy odpowiadałem za błędy prokuratorów, a nie miałem możliwości wpływać na poszczególne śledztwa, to była sytuacja niekomfortowa. Dlatego uważałem, że ta reforma [prokuratury] była niedokończona. O taki nadzór domagał się przewodniczący Jakubiak. Tego nadzoru nie było w sensie formalnym. Dziennie otrzymywałem na swoje biurko kilkanaście pism domagających się nadzorem określonych postępowań. Ale regulamin [prokuratury] sprawiał, że nadzór PG mógł być prowadzony tylko wobec prokuratury apelacyjnej. Nadzór wobec postępowania takiego jak to wobec Amber Gold był niemożliwy. Oczywiście to nie jest tak, że nie miałem żadnych możliwości, narzędzi”

Jak mówił, domagał się jawności postępowań dyscyplinarnych: 

"To, co leżało mi na sercu, to było należyte rozwiązanie odpowiedzialności dyscyplinarnej. Ta sprawa nie została rozwiązana w mojej kadencji, mimo że przedstawiałem propozycje. Zgłaszałem propozycje jawności postępowań dyscyplinarnych. Uważałem, że jawność jest niezbędna. Uważałem, że należy wyprowadzić sądownictwo dyscyplinarne poza korporacjonizm prokuratorski".

Seremet stwierdził, że o sprawie Amber Gold dowiedział się wiosną 2012 roku: 

"Późną wiosną 2012 roku – wtedy się dowiedziałem. Przypominam sobie rozmowę z ówczesnym szefem ABW, na pewno jeszcze przed wybuchem afery. Uzyskałem informacje, że są poważne problemy z zakazem działalności [dla Amber Gold]. Przedmiotem naszej rozmowy było to, że prezes Amber Gold używał jakiś fałszywych pism. Wiedziałem wówczas, że toczy się postępowanie w prokuraturze Gdańsk-Wrzeszcz, wiedziałem że się toczy, bez szczegółów" – przyznał Andrzej Seremet, który podkreślił, że prokuratorzy rejonowi działali „biernie”.

emde/300polityka.pl, Fronda.pl