Luiza Dołęgowska, fronda.pl: PSL żądało odwołania ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela, przewodniczący Kosiniak-Kamysz krytykuje rząd, zabiera głos w imieniu lekarzy -rezydentów – czy z Pana punktu widzenia, również jako rolnika, ta partia ma poparcie polskiej wsi?

Senator Waldemar Bonkowski (PiS): Polskie Stronnictwo Ludowe rządziło wspólnie przez wiele lat we wszystkich obszarach, jak nie z SLD, to z Platformą. PSL straciło poparcie na wsi i moim zdaniem rolnicy już otworzyli oczy na PSL i nigdy już na nich nie zagłosują, bo oni nie są autentyczni. Oczywiście ci, którzy od nich mieli pracę – ci, którzy zawsze na PSL głosowalimi nadal będą.  Ta partia utraciła kontakt ze swoim naturalnym elektoratem i jedyne co mogą zrobić, by zaistnieć, to kolejna próba odwołania ministra Jurgiela. Wszystko po to, żeby ,,coś się mówiło'' o PSL-u, i żeby chociaż na jeden dzień zaistnieć w mediach.

15 posłów to niewiele, więc tym większy muszą robić rwetes w Sejmie?

Robią jakiś rozgłos wokół siebie, żeby coś tam na wieś się jednak ,,przebiło''. Teraz oni, hipokryci, niby chcą się o wieś i rolników troszczyć, a tak naprawdę nic dla wsi nie robili.

Czy to prawda, że mnóstwo ludzi związanych z poprzednią władzą PO-PSL pracuje w instytucjach rządowych i spółkach zależnych lub w spółkach Skarbu Państwa?

Tak, to prawda. Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory, ale przegrywa rządzenie. Nie skonsumowaliśmy zwycięstwa i – kolokwialnie mówiąc – wielu ludzi je ,,pisowski chleb''. Zmiany nie zostały skonsumowane, nad czym bardzo ubolewam. Zastanawiam się, jak mamy wygrać kolejne wybory samorządowe za rok, skoro sami nie tworzymy swoich elit i nie budujemy swojego  elektoratu.
Większość ludzi jest nadal tam, gdzie była, bo choć pozmieniali się szefowie, to cały szczebel kierowniczy – czy to w ministerstwach, czy w firmach, pozostał bez zmian. To, że ci ludzie nadal tam są, to był zasadniczy błąd. Gdy został gdzieś powołany nowy szef, zaraz zaczęły się do niego pielgrzymki i uprawianie martyrologii, jak to oni cierpieli pod rządami PO-PSL. Mówili ,,jak dobrze, że wygraliście, że tu jesteście'' i swoim lizusostwem tych ludzi - nowe kierownictwo - obłaskawiali i ,zawłaszczali.

Może ci ze ,,starego układu'' teraz już przekonali się do Prawa i Sprawiedliwości?

Teraz czekają cicho do następnych wyborów, ale nie mam złudzeń: na nas nie zagłosują. Chcą przeczekać. Ja nad tym ubolewam, bo mijają dwa lata i nie ma zmiany. Pamiętam, gdy wygrała Platforma, to już po 5 dniach wymienili wszystkich wojewodów.

W latach 2005-2007, kiedy PiS miał epizod rządzenia, w tamtym czasie wojewodą pomorskim był Cezary Dąbrowski, pełnił tę funkcję przez pół roku. Gdyby nie moja ostra interwencja, że za chwilę mija pół roku i będzie nadal, z automatu komisarzem i nie będzie możliwości go odwołać, prawdopodobnie byłby nim dalej.

Wtedy pojawił się pomysł, którego autorem był ówczesny minister Ludwik Dorn, by powstały specjalne komisje weryfikacyjne, aby powoływać na stanowiska ludzi apolitycznych. Powiedziałem wtedy ministrowi, że ludzi apolitycznych nie ma, a jeśli ktoś się szczyci tym, że ma lat 40 i twierdzi, że jest apolityczny, to dla mnie nie jest to osoba wiarygodna.

Powiedziałem wtedy, że ludzi apolitycznych można wybierać co najmniej po dwóch -trzech kadencjach PiS-u w władzy, jeśli wykształcimy ludzi - dopiero wtedy możemy mówić o korpusie urzędniczym.

Skończyło się to w ten sposób, że obsadzano wojewodów na podstawie konkursów. Przez te dwa lata rządów około 95-98 proc. ludzi było spoza PiS. Kim więc mieliśmy organizować kampanie wyborczą? Obawiam się, że i teraz może być podobnie. Słychać zachwyty, że mamy ponad 40 proc. poparcia w sondażach, ale obawiam się,  że to wynik napompowany, tak jak i wtedy; chodzi o to, żebyśmy się zgodzili na oddanie władzy i na przyspieszone wybory.

Nie warto wierzyć sondażom?

W tamtym czasie, gdy na radzie politycznej miała zapaść decyzja na podstawie raportów, że możemy z takim poparciem samodzielnie rządzić, tłumaczyłem, żeby nie dać się zwieść, bo nie wygramy, a powierzonej władzy dobrowolnie nie można oddawać. Przegłosowano mnie, bo jako jedyny byłem temu przeciwny.  Zrobiono przyspieszone wybory i okazało się, że przegraliśmy.

Teraz jest podobnie – są wysokie notowania PiS, są też sukcesy w wielu obszarach. Te sondaże nie wywołają zbyt ryzykownych działań?

Niektórzy się tym zachłysnęli, a tymczasem aż prosi się, żeby przytoczyć słowa Piłsudskiego, że zwyciężyć i spocząć na laurach to jest przegrana, a przegrać i nie ulec – to jest zwycięstwo.
Wydaje mi się, że wielu naszych parlamentarzystów spoczęło na laurach, że nie muszą się angażować w terenie; myślą, że kampania robiona centralnie i sam prezes Kaczyński plus państwowa, narodowa telewizja wystarczy.

Nie ma pracy organicznej w terenie. Wielu parlamentarzystów i władze PiS oderwały się, odcięły  od tych, którzy działają w podstawowych, lokalnych strukturach, od tzw. ,,dołów partyjnych''. Gdy rozmawiam z ludźmi w terenie, którzy przez te 8 lat biedowali, ale robili kampanię dla PiS-u, walczyli – oni czują się w tej chwili rozczarowani. Wcale nie liczyli na lukratywne posadki i zaszczyty, ale chcieli spokoju, stabilizacji i godności w swoim kraju. Teraz, kiedy widzą, że po wygranych przez PiS wyborach różne atrakcyjne posady dostają ludzie, którzy nie mieli nigdy nic wspólnego z PiS-em, czują się zawiedzeni, wykorzystani i oszukani, że byli tylko siłą roboczą do zrobienia kampanii. Ci ludzie w terenie mówią, że się już w kampanię nie zaangażują.

Zauważayłem pewną prawidłowość - ci, którzy dostali pracę i ciepłe posadki jak i ci, którzy nie zostali wymienieni i tkwią tam gdzie byli -  gdy trzeba zrobić jakąś kontrmanifestację czy pikietę – to tych ludzi się nie widzi. Oni biorą tylko kasę, ale gdy trzeba dać świadectwo, nigdy ich nie ma. Dlatego jestem pełen obaw, czy jesteśmy w stanie poprawić wynik w wyborach samorządowych.

Czy otwarcie się na ludzi, którzy angażowali się na rzecz dobrej zmiany i przegląd kadr może się jeszcze udać?

Tam, gdzie tylko mogę się z tą sprawą przebić, na naszych wewnętrznych forach - mówię o tym, ale mam wrażenie, że wokół tego tematu i tych ludzi jest upleciony jakiś  kokon ochronny i nikt nie chce tego słuchać. Nie mam pojęcia, dlaczego tak się dzieje, ale jest myślenie tylko o ,,tu i teraz'' i że wiecznie już tak będzie, ale dwa lata przelecą bardzo szybko.

W listopadzie będzie podsumowanie działań dwóch lat rządów PiS. Nie uważa Pan, że wyborcy, którzy  głosowali na tę partię chcieliby wiedzieć, dlaczego ludzie nieprzychylni rządowi Prawa i Sprawiedliwości wciąż piastują ważne stanowiska?

Jestem tym rozczarowany. Powiem na przykładzie swojej wiedzy: jeśli wojewoda pomorski powołuje na dyrektora generalnego kolegę, przyjaciela pana Adamowicza, prezydenta Gdańska, a ten kolega  był przez wiele lat szefem Międzynarodowych Targów Gdańskich – to bardzo się dziwię.

Jeszcze nie było wyborów, a oddajemy władzę ludziom obcym nam ideowo.
Jeżdżę dużo po kraju i mam wiedzę nie tylko z Województwa Pomorskiego, ale i z innych miejsc i ten styl działania, takie uprawianie polityki trwa w całej Polsce. Lokalni bossowie uzurpują sobie prawo do umieszczania różnych ludzi tam, gdzie chcą. Nie wiem, czy dociera to do Prezesa PiS,czy  po prostu jest też otoczony pewnego rodzaju kokonem, jak kiedyś śp. Papież Jan Paweł II, który też nie wiedział o wszystkim, co się dzieje w polskim Kościele, bo filtrowano mu wiadomości i informacje, więc żył w świecie stworzonej na Jego potrzeby iluzji.

Nie warto wierzyć sondażom, że zwycięstwo jest tuż-tuż. Komorowski też mówił, że nie ma z kim przegrać. Moim zdaniem staczamy się po równie pochyłej, a propaganda zmierza w drugą stronę.

Ludzie poprzedniej władzy, dziś w opozycji mieli czas umocnić się, wprawić w retoryce politycznej, mają wciąż wiele mediów za sobą. To trudny przeciwnik?

Owszem, i możemy się wiele od nich uczyć. Państwowa telewizja nie jest w stanie dotrzeć do wszystkich, media komercyjne są wszędzie i skutecznie piorą ludziom mózgi. Nawet jeśli wybory wygramy i jakoś do nich dotrwamy przez dwa lata – wtedy może się okazać, że możemy nie mieć zdolności koalicyjnej i nie mieć możliwości rządzić. Tego nie można wykluczyć.

Wciaż ponad 90% prasy w regionach to kapitał niemiecki, który realizuje swoje cele...

Te media nie relacjonują, tylko kreują rzeczywistość. Dobrze, że TVP Info ,,idzie na ostro'', ale samo TVP Info nie wystarczy i nie podoła. Słucham Radia Gdańsk i stwierdzam, że tak wrogiej propagandy wobec ministrów obecnego rządu czy choćby w sprawach rolnictwa -  tak wrogiej propagandy nie było nawet za rządów PO przez 8 lat. A to przecież państwowe radio. Pytałem o to J. Śniadka, bo został  zmieniony dyrektor Radia Gdańsk  -,,kogoś ty człowieku tam zainstalował?''  Dowiedziałem się, że podobnie jest na Śląsku. W telewizji publicznej coś się dzieje i pewne sprawy są tłumaczone i przedstawiane nawet łopatologicznie - może stąd jest wyższe poparcie i wyższa świadomość zmian, jakie zachodzą w kraju. Jednak Polskie Radio to totalna klęska.

Dziękuję za rozmowę