Fronda.pl: Cała sprawa związana z odebraniem Polce dziecka przez Jugendamt znalazła dobre zakończenie. Czy decyzja sądu była taka, a nie inna ze względu na zaangażowanie polskich władz? W końcu o podobnych sytuacjach słyszeliśmy już niejednokrotnie.

Senator Jan Maria Jackowski: Niewątpliwie aktywność rządu i polskich instytucji państwowych, które włączyły się w tę sprawę spowodowała, że strona niemiecka ze szczególną starannością podeszła do sprawy i możemy się cieszyć, że zakończyła się ona pomyślnie. Natomiast sam problem oczywiście pozostaje, zwłaszcza, że podobne sytuacje miały miejsce już wcześniej i do dnia dzisiejszego decyzje Jugendamtu, czy też sądów o przekazaniu dzieci do tego urzędu powodują realne poczucie krzywdy i wiele dramatów rodzinnych. Jest to problem, który wymaga systemowego rozwiązania przez strony polską oraz niemiecką i cieszę się, że Pani premier Beata Szydło poruszyła ten palący problem społeczny w rozmowie z kanclerz Angelą Merkel.

Czy jest prawdopodobne, że nacisk ze strony Polski ukróci takie traktowanie polskich dzieci w Niemczech?

Trudno zapewnić, że sytuacje tego typu nie będą już miały miejsca w przyszłości. Mam natomiast nadzieję, że bardziej zdecydowana i jasna polityka administracji rządowej spowoduje, że to zjawisko zostanie w pewien sposób ograniczone, a może i zminimalizowane . Determinacja polskiego rządu w tym zakresie jest duża. Z satysfakcją konstatuję fakt, że zaangażowanie ze strony polskich władz jest naprawdę znaczne.

W mediach pojawiają się głosy w tej sprawie, według których za rządów PO Polacy mieszkający w Niemczech nie mogli liczyć na pomoc ze strony rządu w podobnych przypadkach. Czy możemy liczyć na to, że ta jedna sytuacja to swoisty precedens, a Polki będą mogły w Niemczech czuć się bardziej bezpiecznie?

Do tej pory, być może z powodu pewnej spolegliwości poprzednich rządów, wypracowana została taka praktyka, że w pewnym sensie nie było monitoringu i zwracania uwagi przez stronę polską na tego typu, krzywdzące mieszkających w Niemczech Polaków, sytuacje. Jestem przekonany, że obecny rząd jest bardzo zdeterminowany w tej kwestii. Przypomnę, że w czasach rządów poprzedniej koalicji wiele niewygodnych i trudnych kwestii w stosunkach polsko-niemieckich ze względu na "polityczną poprawność" nie było stawianych w agendzie naszych rozmów. Pamiętajmy, że do dnia dzisiejszego Polacy nie mają nawet w Niemczech statusu mniejszości narodowej. Natomiast obywatele Polski pochodzenia niemieckiego mają taki status i idący za nim szereg przywilejów, które Polska stosuje zgodnie ze standardami międzynarodowymi. Pamiętajmy też, że do dnia dzisiejszego nie została uregulowana sprawa mienia Związku Polaków w Niemczech, które zostało jej odebrane za rządów Adolfa Hitlera. Niestety nie anulowano nadal przepisów, w świetle których mienie to zostało Polakom odebrane. Sama jego wartość materialna jest niemała, jednak ma to oczywiście przede wszystkim wymiar symboliczny, historyczny i polityczny. Jeżeli oba kraje są członkami UE, to powinna obowiązywać je wzajemna zasada solidarności i symetrii we wzajemnych stosunkach i podchodzeniu do kwestii takich jak sprawa mniejszości czy traktowanie obywateli polskich.

Jak Pan sądzi, czy możemy tu mówić o otwartej dyskryminacją Polaków w Niemczech?

Nie chciałbym mówić w tych kategoriach, w każdym razie brak uznania Polaków za mniejszość rodzi określone reperkusje. Polacy, którzy zamieszkują w Niemczech są jednak w gorszej sytuacji, niż te mniejszości narodowe, którym nadaje się taki status. Chodzi o edukację, kulturę, cały szereg różnych standardów, które na podstawie prawa międzynarodowego przysługują takim mniejszościom. Bo to, że Polacy w Niemczech są mniejszością narodową jest oczywiste i nie ma tutaj miejsca na spór co do definicji. Chodzi tylko o to, że RFN nie przyznaje takiego statusu oficjalnie i kwestia ta wymaga uregulowania także na poziomie traktatowym. Potrzebne byłoby tutaj przeanalizowanie „Traktatu o dobrym sąsiedztwie” z początku lat 90-tych.

Dziękuję za rozmowę.