W czasie obrad politycy prawicowej opozycji zgłaszali zastrzeżenia do ustawy. Dotyczyły one m.in. zbyt szerokiej dostępności do in vitro oraz definicji zarodka, jako grupy komórek.

Senator PiS-u Stanisław Gogacz wskazywał też na słabą skuteczność metody in vitro.

- Między innymi brytyjski dziennik „Daily Telegraph” opublikował wyniki badań, z których wynika, że aby mogło urodzić jedno dziecko poczęte w ramach procedury in vitro, to blisko 40 innych musi umrzeć. W Australii, w przypadkach, w których zgromadzono wiarygodne dane, zaledwie 4,2 proc. embrionów wytworzonych z zastosowaniem technik wspomagania rozrodu dochodzi do żywych narodzin, odpowiednio w USA – 7,5 proc., Włochy – 7,24 proc. podkreślał senator Stanisław Gogacz.     

W myśl przepisów, z procedury sztucznego zapłodnienia będą mogły skorzystać nie tylko małżeństwa, ale także osoby pozostające we wspólnym pożyciu. To otwiera parom homoseksualnym drogę do metody in vitro – mówiła senator Dorota Czudowska. Pytała przedstawiciela Ministerstwa Zdrowia, czy ustawodawca przewiduje ochronę przed takimi nadużyciami.

- W jaki sposób będzie się to badać – by zabezpieczyć dziecko, które się urodzi – żeby w wyniku oszustwa, bo teraz może dojść do takiej sytuacji, że odbędzie się to w związku partnerskim – homoseksualnym.  Bo przy takiej furtce, że możemy procedurze oddać związek nieformalny, takie niebezpieczeństwo istnieje – powiedziała senator Dorota Czudowska.

W odpowiedzi wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki przyznał, że nie ma mechanizmów weryfikacyjnych co do prawdziwości oświadczeń osób, starających się o dziecko z in vitro.

Rządowa ustawa niesie ze sobą również inne zagrożenia. Dopuszcza bowiem eugeniczną selekcję ludzkich embrionów i poczęcie na szkle komórek rozrodczych po śmierci „dawcy”.

MT/Radio Maryja