Paweł Chmielewski, portal Fronda.pl:Moskwa zadeklarowała gotowść wybudowania pomnika ofiar tragedii w Smoleńsku, pod warunkiem, że w Krakowie zostanie wzniesiony pomnik Armii Czerwonej. To prowokacja?

Jarosław Sellin, PiS: To kolejny akt poniżania państwa polskiego przez Rosję. Rosja dostała do ręki instrumenty umożliwiającego takie poniżanie naszego narodu od obecnie rządzących Polską. Wszystkie te zaniechania i błędy popełnione przez władzę po katastrofie smoleńskiej są skrzętnie i brutalnie wykorzystywane przez państwo rosyjskie. Oni traktują wrak Tupolewa jak trofeum wojenne, które może być przedmiotem jakichś przetargów czy handlów politycznych. I właśnie z czymś takim mamy teraz do czynienia. Nie jest to dla mnie przedmiotem zdziwienia, bo to typowe dla rosyjskiej tradycji politycznej. Mam natomiast pretensje do własnego rządu, że dostarczył Rosji takie instrumenty.

Minister Grzegorz Schetyna mówił dziś rano, że przez najbliższe lata trzeba się będzie zastanowić nad tym, jak powinna się była władza w 2010 roku zachować. Trochę to późna konstatacja...

Można powiedzieć „mądry głupi po szkodzie”. Minister Schetyna nie był wówczas głównym decydentem, ale był odsunięty na boczny tor po 10 kwietnia 2010 roku. Przede wszystkim mówimy o Donaldzie Tusku, Bronisławie Komorowskim, Bogdanie Klichu i wszystkich ich najbliższych współpracownikach. To te osoby popełniły największe błędy i zaniechania. Zbieramy tego teraz konsekwencje. Poważne państwo nie powinno było się zachować tak, jak zachowało się państwo polskie. Dziś jak kpina brzmią słowa Bronisława Komorowskiego, wówczas pełniącego obowiązki prezydenta Rzeczypospolitej po śmierci Lecha Kaczyńskiego, że państwo polskie zdało egzamin. Państwo polskie nie zdało egzaminu, ale się skompromitowało.

To może teraz, pod władzą pani premier Ewy Kopacz, sprawy mają się lepiej, egzamin jest zdawany?

Ewa Kopacz była w kwietniu 2010 roku uczestnikiem rządu jako minister zdrowia. Była jedynym konstytucyjnym ministrem obecnym w Smoleńsku zaraz po katastrofie. Nie dopilnowała tam na miejscu ważnych procedur, na przykład żeby podchwycić propozycję umiędzynarodowienia śledztwa lub przynajmniej śledztwa wspólnego polsko-rosyjska, co proponowała na początku strona rosyjska. Gdy Kopacz wróciła, okłamywała polski Sejm co do tego, jak rzekomo wyglądała dobra praca śledczych rosyjskich, jak przekopywano ziemię „na metr” w głąb, jak polscy patomorfolodzy wraz z rosyjskimi lekarzami dokładnie, skrupulatnie i z poszanowaniem godności osób dokonywali sekcji zwłok. Wszystko to okazywało się kłamstwem i Ewa Kopacz jest w równym stopniu odpowiedzialna za kompromitację jak te osoby, które wymieniłem wcześniej. Ten „depozyt” ciąży również nad nią.

W pańskiej ocenie rząd Platformy zajmie się rewelacjami pana Jürgena Rotha dotyczącymi raportu BND wskazujacego na udział FSB w katastrofie smoleńskiej?

Wydaje mi się, że akurat ta ekipa liderów Platformy Obywatelskiej traktuje Niemcy jako bardzo poważne państwo, być może nawet jako głównego sojusznika czy alianta na niwie międzynarodowej. Państwo, któremu składa się coś, co publicyści nazwali hołdem berlińskim, a co wykonał ówczesny minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Niemcy to państwo, od którego ta ekipa oczekiwała przywódca w Europie. Jeśli jest prawdą, że służby specjalne tego państwa sporządziły jakieś ważne czy wręcz przełomowe raporty w sprawie ustalenia faktów jednej trzeciej elity państwa polskiego z jego głową na czele, to bardzo bym się zdziwił brakiem zainteresowania takimi dokumentami. Oczekuję, że takie zainteresowanie będzie, a od tego „głównego alianta” na niwie międzynarodowej będzie się oczekiwało dostarczenia tak interesujących dokumentów, które mogłyby pomóc w wyjaśnieniu tak bolesnej i tragicznej dla państwa polskiego sprawy.

Premier Donald Tusk zaraz w 2010 roku straszył, że w tej sprawie trzeba uważać, bo kto by chciał wojny. Jak można się więc zająć w takiej optyce skrajnie niebezpiecznymi doniesieniami BND?

Jeśli prawdą jest, że służby specjalne tak poważnego państwa jak Niemcy sporządzały swoje własne raporty na temat tej katastrofy, to można przypuszczać, że służby specjalne innych państw poważnych, które uznały, że było to ważne wydarzenie, też takie raporty sporządziły. Mówię tu, na przykład, o służbach amerykańskich, izraelskich, francuskich czy brytyjskich. To wszystko pokazuje, że należało umiędzynarodowić to śledztwo. To była tragedia nie tylko polska, bo na pokładzie Tupolewa znajdowali się też przywódcy państwa natowskiego. Zginęła generalicja wszystkich rodzajów wojsk natowskich. W związku z tym należało do umiędzynarodowienia śledztwa doprowadzić. Nigdy nie jest za późno. Jeśli mamy poczucie, że Rosja w tej sprawie mataczy i nią gra, a Polska nie podołała wyjaśnieniu tej sprawy, z czym zgadza się też większość Polaków, to trzeba sprawę umiędzynarodowić. Do tego potrzeba jednak woli politycznej państwa polskiego. Z tej władzy woli politycznej już nie wykrzeszemy, bo władza ta żyje w poczuciu błędów i zaniechań, które popełniła. Jest zakładnikiem tych błędów, mówię nawet, że wisi nad nią klątwa smoleńska. Dlatego umiędzynarodowienie śledztwa i zwrócenie się do naszych sojuszników o pomoc jest możliwe tylko pod warunkiem zmiany władzy w Polsce. Innej możliwości nie ma.