Tomasz Wandas, Fronda.pl: Dlaczego nie dopuszczono „Historii Roja”  do konkursu  głównego festiwalu w Gdyni? Czy o pominięciu filmu mogły decydować względy pozaartystyczne?

Jarosław Sellin (Wiceminister w MKiDN): O to, dlaczego go nie dopuszczono do konkursu i jakie były intencje, trzeba by było zapytać komisję selekcyjną. Komisja powinna uwzględniać fakt ciekawości tematu i wrażliwość na tematy, które są żywo dyskutowane w społeczeństwie. Tak się akurat składa, że w ostatnich kilku latach mamy swoisty kult Żołnierzy Wyklętych, który pojawił się bardzo spontanicznie, oddolnie, wcale nie reżyserowany. W znacznej mierze wynika on z fascynacji tymi postaciami wśród młodego pokolenia. Są oni dla młodych często czytelnymi wzorcami, wtedy wiadomo było gdzie jest dobro, gdzie zło, gdzie była zdrada, a gdzie heroizm, gdzie patriotyzm, a gdzie łajdactwo. Pierwszy pełnometrażowy film fabularny dotykający tej problematyki właśnie się pojawił, stworzony z wieloma przeszkodami, czasami wręcz dziwnymi – mam na myśli właśnie film Jerzego Zalewskiego „Historia Roja”. Wszedł on na ekrany wiosną tego roku, wśród społeczeństwa cieszy się dużą popularnością, o czym świadczy frekwencja w kinach. Moim osobistym zdaniem jest to film dobry, udany, poruszający i zmuszający do refleksji. Po skończonym seansie napięcie i wrażenia pozostają jeszcze na długo. Nie sądzę, abyśmy mieli dzisiaj taką sytuację w Polsce, biorąc pod uwagę również temat i mimo wszystko walory tego filmu, które dostrzegam, że można było stwierdzić, iż wśród szesnastu zakwalifikowanych filmów do konkursu uznano iż się on nie nadaje. Niektórzy zadają pytania, dlaczego na przykład dostał się film pod tytułem „Hiszpanka”, czy był to film udany… Recenzji nie miał przecież dobrych, a „Historia Roja” mimo dobrych recenzji nie przeszła.

Czy Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie powinno walczyć o docenianie filmów patriotycznych, opowiadających o polskiej historii, szczególnie gdy mowa o Żołnierzach Wyklętych? Jeśli walczy, to w jaki sposób?

Przede wszystkim walczymy o to, aby takie filmy powstawały. Poprzez ogłaszanie konkursów i dofinansowanie staramy się wesprzeć tego typu inicjatywy. Cały czas czekamy na dobre scenariusze, będziemy montować specjalny fundusz, aby tego typu filmy mogły powstawać. Natomiast samo tworzenie takich dzieł jest już wyłącznie rzeczą samych artystów, a nie ministra i polityka. My staramy się stworzyć ku temu jak najlepsze warunki.

Poza finansowaniem, o jakich konkretnie warunkach Pan mówi?                                   

Ogłosiliśmy konkurs na filmy historyczne, chcemy otrzymać pięćdziesiąt scenariuszy. Wszystkie za to, że zostały złożone, będą finansowane. Kilkanaście z nich wybierzemy, aby mogły być dalej dopracowywane, by były jak najlepsze i spośród nich na pewno wybierzemy kilka, by zostały wyprodukowane. Będą one powstawać obok mechanizmu, który od dziesięciu lat mamy, czyli finansowania filmów przez Polski Instytut Sztuki Filmowej. Polski Instytut Sztuki Filmowej ma 140 milionów złotych rocznie na wszystkie filmy, które się w Polsce produkuje. Za takie pieniądze robi się jeden film hollywoodzki, a my chociażby w zeszłym roku zrobiliśmy ich w Polsce czterdzieści pięć. Dlatego właśnie uruchamiamy nowy, dodatkowy mechanizm finansowania dedykowany wyłącznie filmom historycznym.

Czy wierzy Pan Minister, że działania Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego odniosą zamierzony i konkretny skutek, czy jedynie pozostaną symbolicznym gestem?

Mam nadzieję, że wzbudzą refleksję, że ludzie ze środowiska filmowego, którzy funkcjonują w różnych komisjach selekcyjnych, będą brali pod uwagę również to co się dzieje w społeczeństwie. Wierzę, że będą patrzeć i dostrzegać, jakimi filmami ludzie są zainteresowani, co jest żywe, co wzbudza zainteresowanie również frekwencyjne i że bez uprzedzeń będą doceniać, czy przynajmniej dawać szansę do konkurowania o nagrody filmowe wartościowym, patriotycznym filmom. Walory wyłącznie artystyczne nie powinny eliminować mądrych i niosących coś w swojej idei filmów z konkursu. Nie jestem filmowcem, być może nie mam wrażliwości człowieka z środowiska filmowego ale moim zdaniem „Historia Roja” to film przejmujący i pokazujący po raz pierwszy w polskiej kinematografii historię żołnierza wyklętego. Dokumentów na ten temat było sporo, ale filmu fabularnego o tej tematyce nie było, stąd jest on absolutnie hitem. 

Czy jest nadzieja, ze poza tym festiwalem zostanie on w jakiś sposób dostrzeżony, nagrodzony?

Nic na siłę. Najlepszą nagrodą dla filmu jest to, że ludzie chcą go oglądać i chodzą na ten film do kina. Myślę, że reżyser tego filmu ma powody do radości. Największym sukcesem filmu jest też to, że organizowane są liczne konferencje na temat Żołnierzy Wyklętych, reżyser zasiał więc dobre ziarno, które powoli kiełkuje. Czy natomiast formalnie będzie zdobywał jakieś nagrody? Film o Popiełuszce, film o Wieczyńskim nie zdobyły żadnych nagród, a jeden i drugi był bardzo dobry, do dzisiaj mają wręcz milionową oglądalność. Myślę, że to jest największa satysfakcja dla twórcy, a skoro wysublimowani recenzenci nie nagradzają takich filmów, powinni się raczej zastanowić nad własną kondycją.

Bardzo dziękuję za rozmowę