Do odmaskulinizowania nazw zawodów wezwała Fundacja Feministyczna Feminoteka. Nie ma co ukrywać, że trend zapoczątkowała minister Mucha, która w jednym z programów publicystycznych poprosiła prowadzącego, by zwracał się do niej per „ministra”.

 

- Jestem czynną wikipedystką. Wiele razy tworzyłam nowe hasła i wypadały z nich zawody i funkcje, które pisałam w formie żeńskiej. W ten sposób inni wikipedyści zmieniali mi np. "premierkę" na "premier", co skutkowało wojnami edycyjnymi. Również inne osoby z przekonaniami równościowymi, tworzące hasła na Wikipedii, mają ten problem – żaliła się w rozmowie z „Rz” Anna Dryjańska z Fundacji Feminoteka. 

 

Radykalne feministki oskarżyły polską Wikipedię o... seksizm,bo jedynymi zawodami, które mają w niej żeńską formę są te, które według nich, kojarzą się z niskim statusem społecznym, jak na przykład „prostytutka”, „pielęgniarka” czy „salowa”. "Prostytutka – jedyna nazwa zawodu, która w biogramach polskiej Wikipedii może być użyta w formie żeńskiej. Wykluczanie kobiet z języka to dyskryminacja. Nie dyskryminuj" – takim hasłem Feminoteka próbuje przekonać innych do konieczności używania żeńskich form zawodów.

 

Czy poprawne gramatycznie są wszelkie „socjolożki”, „psycholożki” i „prezydentki”? - Tworzenie nazw żeńskich od nazw męskich jest użyteczne z punktu widzenia języka, ponieważ ułatwia życie. Dużo jaśniejsze jest przecież zdanie "fizyk kocha chemiczkę" niż "fizyk kocha chemik". Jeżeli jednak tworzymy formy żeńskie, to róbmy to poprawnie – ministerka, a nie ministra. To ostatnie słowo jest potworkiem językowym i nie ma prawa istnieć  – wyjaśniała w rozmowie z „Rz” dr Katarzyna Kłosińska, językoznawca z Uniwersytetu Warszawskiego.

 

Zdaniem prof. Bralczyka, tego typu formy, choć poprawne, nie mają szans, żeby się przyjąć. - Nikt tak nie będzie mówił, a język nie będzie się też w tę stronę zmieniał. To była manifestacja pewnej postawy ideologicznej. Można walczyć, tak jak robią to feministki, ale nie gwałcić języka - ocenia językoznawca. I dodaje, że jeśli forma "pani ministro" będzie się dalej upowszechniać, to tym konkretnym przypadkiem mogłaby się zająć Rada Języka Polskiego.

 

A tak na marginesie, to za koronny przykład męskiego imperializmu językowego feministki uznały określenie „prostytutka”. W kontekście tego przykładu, dość żałośnie wygląda zachwyt, z jakim jeszcze dwa tygodnie temu te same feministki rozcmokiwały się nad dziełkiem Małgośki Szumowskiej „Sponoring”, którego bohaterki krótko mówiąc – prostytuowały się. Wtedy to były bohaterki, odważne, wyzwolone kobiety, które chcą „zrobić sobie dobrze”, wiedzą jak i śmiało do tego zmierzają. A dziś? A dziś to wikipedia jest seksistowska... .

 

Marta Brzezińska