Współcześni sportowcy zdają się jednak podchodzić do tej kwestii mniej powściągliwie. O ile dobrze pamiętam, jeden ze słynnych, odnoszących spektakularne sukcesy piłkarzy, miał nawet powiedzieć, że seks przed meczem nie szkodzi bardziej, niż nieprzespana noc spędzona na poszukiwaniu miłosnych uciech.

 

A skoro o współżyciu mowa, to przecież prędzej czy później musi pojawić się temat odpowiedniego zabezpieczenia. Dobrze o tym wiedzą organizatorzy zbliżających się Igrzysk Olimpijskich w Londynie, którzy przygotowali dla sportowców rekordową liczbę 150 tys. darmowych prezerwatyw. Jak poinformował PAP, to aż o 50 proc. więcej niż na poprzedniej olimpiadzie w Pekinie. Co więcej, producent gwarantuje, że jeśli zajdzie taka potrzeba, to sportowcom dostarczy więcej kondomów.

 

Jak podaje jeden z serwisów informacyjnych na temat olimpiady w Londynie, weźmie w niej udział 10 500 zawodników. Biorąc zatem pod uwagę, że na wykorzystanie przez nich czeka już 150 tys. prezerwatyw, to na głowę każdego z nich przypada średnio 14,2 gumki. Całkiem niezły wynik. Do przygotowanych dla nich mieszkań w wiosce olimpijskiej w Stratford (2818) będą sportowcy będą mogli zapraszać także gości. Organizatorzy szacują ich liczbę na ok. 3,5 tys. … dziennie.

 

Zwyczaj rozdawania sportowcom gumek zapoczątkowano podczas olimpiady w Seulu w 1988 roku. Organizatorzy igrzysk swoją decyzję tłumaczyli tym, że sportowa frustracja zawodników idzie w parze ze wzmożoną aktywnością, a powstałe napięcie trzeba jakoś rozładować. Czyli uprawiać seks (choć przy takiej ilości „gości” i przygotowanych gumek bardziej chyba pasuje określenie, wyżywać się seksualnie albo trenować ruchy posuwiste). I tak, jak przypomina PAP, w Barcelonie w 1992 roku rozdano 50 tys. prezerwatyw, a w Sydney  2000 roku już 90 tys. (pierwotna liczba 70 tys. okazała się niewystarczająca).

 

Ok, można by zostawić kwestię seksualnego zaspokajania w spokoju (w końcu nie będziemy zaglądać sportowcom pod kołdry), gdyby nie fakt, że hojnie rozdający gumki organizatorzy igrzysk mają także dokładną koncepcję na to, jak mają być wykorzystane ich dary. Ten kto pomyślał w tej chwili o tradycyjnym stosunku mężczyzny i kobiety może być w wielkim błędzie. Dlaczego? Incydent, jaki przytrafił się australijskiemu strzelcowi Russelowi Markowi może świadczyć o tym, że pary heteroseksualne są na igrzyskach… dyskryminowane. Nadziei Australijczyków na medal nie pozwolono podczas olimpiady nocować razem z żoną Lauryn, która także startuje w barwach Australii.

 

- To jakaś głupota. Jest wiele homoseksualnych par w reprezentacji, które będą mieszkały razem, a nas się dyskryminuje, ponieważ jesteśmy heteroseksualni. Każdej parze sportowców, niezależnie czy jest to małżeństwo, czy związek nieformalny, Australijski Komitet Olimpijski powinien zapewnić jak najlepsze warunki podczas igrzysk. Ale chyba go to przerosło, skoro szuka pretekstu w postaci sesji zdjęciowej - oświadczył Mark.

 

Za decyzją o zakazie wspólnego nocowania sportowca i jego żony stoi Nick Green, szef australijskiej misji olimpijskiej w Londynie, który zaprzecza jakoby komitet miał dyskryminować heteroseksualne pary. Nie potrafi jednak podać żadnych konkretnych powodów wydanego zakazu.

 

Chyba nieco gubię się w faktach. Organizatorzy przygotowali dla sportowców 150 tys. gumek, a jednocześnie zabraniają im nocowania z żonami. To przepraszam bardzo, z kim oni mają te cenne dary zużyć? Może seks z obcą, nieznaną osobą pozwala na mniejsze zużycie energii niż ze współmałżonkiem, z którym dzieli się łóżko od długiego czasu? Nie wiem, ale pewnie Amerykanie mogliby opracować badania, w których dowiedliby tego twierdzenia.

 

Marta Brzezińska