Według gazety na jednym z posterunków policji w Monachium na publicznym widoku był segregator z pokaźnym napisem „POLACY”. W segregatorze znalazły się nazwiska i numery rejestracyjne polskich kierowców, którzy przekroczyli prędkość w Monachium, a ich przewinienie zostało odnotowane przez fotoradar.
Warto zauważyć, że obcokrajowcy w Niemczech, z wyjątkiem Austriaków, nie muszą płacić mandatów za przekroczenie prędkości, chyba że zostaną osobiście zatrzymani przez policjanta.
Od pewnego czasu funkcjonariusze policji drogowej z posterunku na Bad-Schachener-Strasse w Monachium gromadzili zdjęcia i dane polskich kierowców w specjalnym segregatorze po to, by - jak tłumaczą - w razie kontroli można było sięgnąć po »niewyrównane rachunki«.
Thomas Baumann, rzecznik policji w Monachium ostrożnie kieruje swoją wypowiedź, ponieważ „wie, jak pikantna jest ta sprawa w obliczu polsko-niemieckiej historii. Za tym »polskim segregatorem« kryje się zasadniczo słuszna sprawa, tyle, że źle realizowana" – uważa rzecznik.
Jeden z funkcjonariuszy wywiesił na posterunku następującą informację: „Drodzy koledzy, w związku z masowym łamaniem prawa przez wielu polskich kierowców, zajmę się nimi. Stworzyłem akta, w których znajdują się dane znanych i nieznanych z nazwiska polskich kierowców wraz z ich przewinieniami”.
Jak pisze dziennik „Zarejestrowanych zostało 100 kierowców. Wśród nich byli także Romuni, Bułgarzy i Słowacy. Ostatecznie jednak w segregatorze zostali tylko Polacy”.
Süddeutsche Zeitung puentuje:„Teczka tylko o Polakach na niemieckim posterunku? Policjanci nie mają wyczucia, że to pachnie dyskryminacją.”
Działania krytykuje również rzecznik Thomas Baumann na łamach SZ: „Jest to nie do zaakceptowania. To brak wrażliwości”.
Komendant monachijskiej policji Hubertus Andrä uważa, że „jeśli już, to trzeba stworzyć elektroniczną bazę danych i objąć nią wszystkich obcokrajowców, którzy zalegają z mandatami”.
Tag/ Süddeutsche Zeitung