Posłanka Nowoczesnej, Joanna Schmidt, mimo niedawnej kompromitacji, nadal chętnie występuje w mediach. Dziś "zabłysnęła" podczas dyskusji o tabletce "dzień po".

Schmidt była jednym z gości porannej audycji Radia Zet. Pod koniec programu rozmowa zeszła na "tabletkę dzień po".

Na początek wiceprzewodnicząca Nowoczesnej obraziła posła Marka Suskiego:

"Słowa posła Suskiego są bulwersujące. Mówi, że nie zażywał pigułki, to może inne lekarstwa by zażył. Kobiety protestują, bo są zagrożone przez działania PiS"- stwierdziła Joanna Schmidt. Znów nasuwa się pytanie, czemuż to pewna grupa kobiet wypowiada się w imieniu wszystkich kobiet. Następnie posłanka Nowoczesnej perorowała:

"To jest ograniczanie praw kobiet w Polsce. Nie ma się co dziwić, że 8 marca wyjdziemy na ulicę". Słowa Schmidt rozbawiły wiceszefa MON, Bartosza Kownackiego, który zapytał:

"Pani będzie protestowała przeciwko dyktaturze kobiet?"

Schmidt oburzyła się, że minister żartuje sobie z tak palącej sprawy i mówiła dalej:

"Żądamy dofinansowania in vitro, dostępu do bezpiecznej aborcji, wdrożenia konwencji antyprzemocowej, wyrównywania płac – to są tematy do zrobienia w Polsce. Tak samo ważny jest dostęp do antykoncepcji nowej generacji. Wasze działania są zagrożeniem dla praw kobiet".

Swoje trzy grosze dołożył również poseł PO, Borys Budka:

"Jeżeli ktoś uważa, że pigułka po ma być na receptę to proszę zwrócić uwagę na to, do jakiego absurdu to prowadzi. Rozumiem, że chcielibyście, żeby ten środek był kupowany zapobiegawczo, czy stosowany ileś dni po zdarzeniu. Kolejnymi metodami prawnymi próbujecie narzucać swój światopogląd. Nie chodzi wam o zdrowie. Tylko o to, żeby wasz światopogląd został usankcjonowany".

Z posłami opozycji nie zgodzili się sekretarz stanu w MON, Bartosz Kownacki oraz prezydencki minister, Andrzej Dera:

"Jestem przeciwny tego rodzaju antykoncepcji – to są kwestie światopoglądowe i nie dotykajmy tego. Sprawa ciąży, sprawa rodzicielstwa to nie jest tylko i wyłącznie sprawa kobiety. Odpowiedzialność za dziecko jest wspólna. My nie zakazujemy całkowicie tych środków. Niektóre specyfiki na katar są na receptę, a wy chcecie, żeby tabletka, która ma ogromny wpływ na zdrowie kobiety była ogólnodostępna. Nie mówimy o jej zakazaniu, ale żeby była pod kontrolą lekarza, żeby dbać o zdrowie kobiet, szczególnie młodych"- stwierdził wiceminister obrony narodowej.

Minister Dera dodał, że EllaOne nie jest środkiem antykoncepcyjnym, ale wczesnoporonnym:

"To ewidentnie spór ideologiczny. Co to jest „tabletka po”? To środek wczesnoporonny. Nie chcę wchodzić w szczegóły medyczne. Ta tabletka ewidentnie wpływa na zdrowie kobiety. Spór jest wbrew pozorom sporem medycznym. Czy ma być na receptę, czy bez. Środowiska konserwatywne, wielu lekarzy uważa, ze tego typu procesy powinny odbywać się pod nadzorem lekarza, i tylko o to jest spór"

ajk/wpolityce.pl, RadioZet, Fronda.pl