Sawicki w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” zapewnił, że Polska radzi sobie ze skutkami embarga. Nawiązaliśmy współpracę z innymi krajami niż Rosja, gdzie sprzedajemy mleko i przetwory mleczne, wołowinę czy wieprzowinę. Według Sawickiego uda się więc uporać z nadwyżkami tych towarów.

Minister ocenił też, ile będą kosztowały sankcje. „Rocznie produkujemy żywność za ok. 65 mld euro, a do Rosji sprzedawaliśmy za 1,3 mld euro, czyli ok. 2 proc. produkcji” – powiedział. Wyjaśnił, że będzie to duża strata zwłaszcza dla producentów „z sektora owocowo-warzywnego, jak jabłek czy papryki, kapusty”. W ministerstwie rolnictwa powstał już specjalny zespół ekspertów z urzędnikami UE, który ma zająć się tym problemem. Sawicki podkreślił, że jego ministerstwo oczekuje, iż urzędnicy Komisji Europejskiej już we wtorek będą mieli jakieś rozwiązania zaistniałych kłopotów. Dodał, że jest możliwe, iż pieniądze z Brukseli przyjdą do rolników we wrześniu. Polska być może zaliczkowo uruchomi środki krajowe nieco wcześniej, jeżeli będzie już jasne, że UE zapłaci.

Sawicki wymienił też szereg krajów, z którymi Polska nawiąże teraz szerszą współpracę handlową. Będzie to na przykład Wietnam, zainteresowany naszymi warzywami i owocami, zwłaszcza jabłkami. Ważne będą także rynki Chin, Indii, Iranu, Algierii, Maroka, Tunezji oraz Turcji. Dodaje, że jest szansa, by ulokować na innych rynkach połowę tego, co sprzedawaliśmy do Rosji.

Nie jest jednak wykluczone, że w przypadku nadwyżek, których nie uda się sprzedać, dojdzie do odpłatnego zniszczenia zbiorów. „Zamiast wozić paprykę, której nie sprzedamy do Rosji, na wysypiska śmieci i mieć z nią problem, można ją wywieźć na pole i zwyczajnie zaorać. Nie ma sensu lokować jej na rynku i powodować gwałtowną obniżkę cen poniżej 1 zł. Szkoda psucia rynku i szkoda trudu ludzi przy zbiorze. Zamiast tego może użyźnić pole lub trafić do biogazowni” – wyjaśnia Sawicki.

Cała rozmowa w najnowszym numerze "Dziennika Gazety Prawnej", dostępna też TUTAJ.

bjad/dgp/dziennik.pl