Jakoś trudno mi w sobie wzbudzić współczucie dla Adama Darskiego. Jego trasa koncertowa pod tytułem „Russian satanist” była jawną prowokacją wobec wierzących Rosjan i dobrze się stało, że zaczęli oni (a zaczęli i to niezwykle ostro) protestować. Jeśli coś mnie boli, to raczej fakt, że my w Polsce nie mamy w sobie dość odwagi, by jasno sprzeciwić się człowiekowi, który – jak sam podkreśla w ramach autoidentyfikacji – swoją najnowszą płytę zatytułował „Satanist” (swoją drogą, co na to pewien ksiądz, który określał Nergala mianem „jasełkowego satanisty”?). Martwi mnie, że polskie sądy nie są w stanie skazać faceta, który profanuje Pismo Święte i usprawiedliwiają jego zachowania artyzmem. Z tej perspektywy działania protestujących prawosławnych i władz rosyjskich wydają mi się jednak o wiele lepsze od polskiego rozmemłania w sprawie obrony wartości.

Nie, żebym domagał się od razu zamykania Nergala w rosyjskich więzieniach, ale myśle, że tych kilka godzin w areszcie z pewnością mu nie zaszkodzi. Moralny gwałt, jakiego na nim, przynajmniej według niego samego, dokonano jest tylko odpowiedzią na jego moralne gwałty dokonywane stale na chrześcijanach. A do tego, jeśli za Armageddon i Guantanamo uznał Nergal już rosyjskie więzienie, to będzie naprawdę zdumiony, gdy zobaczy co dla niego przygotował ten, którego jest wyznawcą. Piekło jest miejsce nieskończenie bardziej okrutnym niż areszt (nawet w postsowieckiej Rosji), a jak na razie Adam Darski robi wszystko, by tam właśnie się znaleźć. Może kilka godzin w więzieniu uświadomi mu, że nie jest to najlepsza droga? A jeśli nie, to przynajmniej decyzja Rosjan uchroni ten kraj przed satanistyczną propagandą w wykonaniu Behemotha.

Tomasz P. Terlikowski