Jacek Sasin z PiS będzie w poniedziałek świadkiem w procesie Tomasza Arabskiego i czterech innych osób, oskarżanych przez rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej o niedopełnienie obowiązków służbowych.

Proces przed warszawskim sądem toczy się w trybie prywatnym, po tym jak praska prokuratura umorzyła wątek dotyczący organizacji lotu do Smoleńska w 2010 roku.

Były wiceszef Kancelarii Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Jacek Sasin został wezwany na godzinę 10 i, jak powiedział IAR, stawi się, by złożyć zeznania, ale sobie w tej sprawie nie ma nic do zarzucenia.

– Ja wykonywałem to, co do mnie należało, Kancelaria Prezydenta RP też. Natomiast zarzuty dotyczą tych kwestii, które były całkowicie w rękach Prezesa Rady Ministrów i podległych mu służb – mówił. Pytany o to, jak 6 lat temu wyglądała współpraca między kancelarią premiera i prezydenta odpowiedział, że „nie najlepiej”. – Kiedy zapadła decyzja, że wizyty mają być rozdzielone, dało się wręcz odczuć presję na obniżanie rangi tej wizyty – powiedział Sasin.

– Kancelaria była wręcz spychana na boczny tor, jeśli chodzi o organizację i przygotowania – wspominał. Niemniej, jak zastrzegł Sasin, za sam lot odpowiadała kancelaria premiera. – Do zadań Kancelarii Prezydenta RP należało przygotowanie programu wizyty na miejscu, a także wyznaczenie składu delegacji – tłumaczył.

W tej sprawie przesłuchano już kilkunastu świadków. W tym byłego szefa kancelarii premiera, Tomasza Arabskiego. On sam do zarzutów w sprawie niedopełnienia obowiązków przy organizacji lotu się nie przyznał. Jak tłumaczył organizatorem wyjazdu do Katynia była Kancelaria Prezydenta.

Prokuratura umarzając w 2014 r. śledztwo oceniła, że choć były nieprawidłowości przy organizacji lotów, to nie wystarczają one do postawienia zarzutów. W śledztwie stwierdzono „poważne naruszenie” przepisów, m.in. instrukcji HEAD z 2009 r. przez urzędników KPRM ws. dysponowania wojskowym specjalnym transportem lotniczym.

emde/tvp.info