Pewnie wielu z Państwa stało się ofiarami wejścia w życie unijnych przepisów ochrony danych osobowych RODO. Podpisujemy sterty oświadczeń, przechodzimy szkolenia, musimy podporządkować się dziwnym przepisom.

To efekt rozrostu świata informacji, w którym wszystkiego można się o nas dowiedzieć, nie pytając nas o zdanie. Zdecydowana większość danych znajduje się w internecie lub przynajmniej w zapisach elektronicznych. Wielkie koncerny wiedzą, gdzie lubimy jeździć na wczasy, jakie kupujemy buty i co jemy. Znają nasze poglądy polityczne i religijne. Mają dostęp do wiedzy o sferze intymnej. Przepisy unijne, chociaż bardzo uciążliwe, są efektem próby obrony przed dziką penetracją naszego życia. Nie zapobiegną wszystkim patologiom, ale przynajmniej ułatwią zrozumienie, co jest legalne, a co nie. Ta wojna na dłuższą metę i tak jest nie do wygrania, ale trochę cywilizuje nielegalny obrót informacjami.

Przed cyfrowym światem obronić się nie da. Spełniają się najdziwniejsze projekty, niedawno jeszcze funkcjonujące tylko w sferze opowiadań science fiction. Ludzie do kontaktu ze sobą i przekazywania informacji nie potrzebują już ani druku, ani nawet fal eteru. Jeszcze kilka lat temu nowoczesną formą kontaktu było porozumiewanie się przez blogi i wpisy pod tekstami w internecie oraz przez e-maile. Pojawiły się też videoblogi. Jednak w ostatnich latach sieć informacyjna została zdominowana przez media społecznościowe. Przede wszystkim przez Facebooka i Twittera. Wielkie media, głównie portale, zaczęły budować swoje profile w tych źródłach przekazu. Dzisiaj najważniejsze decyzje polityczne ogłaszane są na Twitterze. Przoduje w tym prezydent Donald Trump.

Swoistą próbą sił był zamach w Turcji. Zamachowcy opanowali siedzibę telewizji, a prezydent Erdoğan porozumiewał się przez komórki i media społecznościowe. Wygrał Erdoğan. Być może przyczyny rozstrzygnięcia tej bitwy leżały gdzie indziej, ale symbolika wydarzenia pozostała. Rosyjskie służby próbując wpływać na przebieg wyborów w krajach zachodnich, atakują przede wszystkim media społecznościowe. Dzisiaj zarządzający tymi ośrodkami sami próbują ograniczać zasięg wpływów największych portali, do których należy m.in. Niezalezna.pl. Nie możemy pozwolić, by jakieś anonimowe osoby decydowały o tym, jak się ze sobą komunikujemy. Nas mogą ograniczyć, ale nie wygrają z milionami zaangażowanych czytelników. Dlatego apelujemy i zachęcamy do zakładania własnych profili w mediach społecznościowych i polecania wartościowych tekstów na portalach. Wszystkiego można się nauczyć w kilkanaście minut. Wystarczy przeciętnej klasy smartfon albo komputer. Jeżeli sami nie dajemy rady, poprośmy znajomego. Proszę szczególnie o takie szkolenia w klubach „Gazety Polskiej”. Będziemy mieli dzięki temu codzienny kontakt ze sobą.

Tekst pochodzi z najnowszego tygodnika "Gazeta Polska" nr 22/2018 data 30.05.2018

Tomasz Sakiewicz