Cały postępowy świat oburzony jest aferą widelcową wywołaną przez wiceministra obrony Bartosza Kownackiego. Minister wypomniał Francuzom, że uczyli się od Polaków używać tego narzędzia niezbędnego przy jedzeniu befsztyka i paru innych mięsiw. Prawdę mówiąc, odetchnąłem, kiedy dowiedziałem się, że chodzi o widelec. Gdyby wypomniał nóż, byłoby dużo gorzej. Postępowa Francja w dobie pierwszych widelców używała noży nie  tylko do krojenia chleba. Od czasu do czasu urządzała rzeź innowierców, np. Hugenotów. Dobrze, że młody minister nie wpisał tego na nasze konto.

Francuzi oburzeni na to, że nie kupiliśmy ich helikopterów, odwołali wizytę swojego prezydenta i połowy rządu. To jednak nie pierwszy przypadek gwałtownej rejterady polityków francuskich z naszego kraju. Zamieszany w noc św. Bartłomieja Henryk Walezy uciekł z Polski po wyprawieniu kilkunastu uczt i uwiedzeniu kilkudziesięciu dwórek. Zapewne już wtedy wiedział, że nie kupimy airbusa.

Kontrakt na airbusa był opłacalny jak sojusz w 1939 r. My wzięliśmy na siebie atak Hitlera i Stalina, a Francuzi pili w okopach nasze zdrowie. Przy okazji całkiem niedawno wyszło na jaw, że zapomnieli nam powiedzieć o pakcie Ribbentrop–Mołotow. Zapewne musiał to być brak pamięci, bo służby francuskie o nim jakoś się dowiedziały. Teraz też omal nie zrobiliśmy doskonałego  interesu, kupując śmigłowce przestarzałe, ale za to dwa razy droższe niż amerykańskie. Za podstawowy atut podawano nam, że mogą zabrać najwięcej  żołnierzy z pola walki. To zresztą zawsze był atut francuskiejarmii, potrafili się szybko ewakuować. Zapomnieliśmy im widać powiedzieć, że nam jednak chodzi o coś innego.

Na Francuzów nie ma się jednak co obrażać. Ciągle mają najlepsze wina i nęcąco śmierdzące sery, których nie zastąpi żaden inny ser świata, chyba że ten od owieczek Romana Kluski. Kto nie próbował, niech odłoży pensję, kupi 10 deko i będzie wiedział, o czym mówię.

Airbus to wcale nie jest czysty francuski interes. Są tam również Niemcy, a interesy robią z Rosjanami. Nic dziwnego, że kupno tego  cudu techniki sprzed pół wieku było zapłatą dla Francuzów, żeby nie sprzedawali Rosjanom okrętów desantowych. Francuzi ponieśli stratę, to Polacy musieli zapłacić. Zapewne nasz ból został szybko ukojony, kiedy dowiedzieliśmy się, że z ich poparciem Donald Tusk został królem Europy. Sprawdził się już w Polsce, to go wysłaliśmy, żeby teraz rozpieprzył Unię Europejską. Dzięki udanym negocjacjom z Brytyjczykami odciął ich  od Europy, co nie udało się do tej pory żadnemu najeźdźcy, z Hitlerem włącznie. Majstersztyk z najazdem Arabów na Zachód udał mu się bardziej niż manewr Piłsudskiego w Bitwie Warszawskiej. Trzeba przyznać, że na Ukrainie też mu się sporo udało. Putin po prostu drży przed postawą UE, d…rży ze śmiechu.

Co do Francuzów, to nie wszystko jeszcze stracone. Mają łodzie z rakietami balistycznymi. Podobno jako jedyni chcą nam przekazać do nich kody. Ja bym brał, póki dają. Na Rosjan zawsze takie pokojowe argumenty działały. Na wszelki wypadek część rakiet nazwałbym pokój, resztę braterstwo. Jak nie pomoże akcja pokojowa, to przyleci bratnia pomoc. Podobno doleci nawet do Petersburga. Rosjanie, jako naród miłujący pokój, ten język zapewne zrozumieją.

Tomasz Sakiewicz

Gazeta Polska 19 X 2016