Jak poinformował rzecznik ukraińskiej prokuratury, Andrij Łysenko, wystawiono list gończy za byłym prezydentem Gruzji, Micheilem Saakaszwilim. Prokuratura zarzuca politykowi "współpracę z organizacjami przestępczymi i ukrywanie działalności przestępczej".

Były gruziński przywódca miał w środę stawić się na przesłuchaniu w prokuraturze, jednak do tego nie doszło. Saakaszwili poinformował, że nie będzie reagował na wezwania prokuratora generalnego. 

"Ten człowiek nie ma prawniczego wykształcenia, nie mówiąc o tym, że nie ma honoru ani niczego innego, co pozwoliłoby mu zajmować to stanowisko"-stwierdził. 

Prokurator generalny Ukrainy, Jurij Łucenko poinformował we wtorek, że były prezydent Gruzji otrzymał pół miliona dolarów od Federacji Rosyjskiej za destabilizację sytuacji na Ukrainie. Zdaniem Łucenki, polityk jest finansowany przez Serhija Kurczenkę. Sam Micheil Saakaszwili twierdzi natomiast, że zarzuty pod jego adresem są sfabrykowane. 

"To, co zrobił wczoraj Poroszenko, jest początkiem jego końca. Jest to koniec jego grupy mafijnej i początek narodzin nowej Ukrainy"- mówił Saakaszwili do swoich zwolenników, odnosząc się do wczorajszej próby zatrzymania. Ukraińska Służba Bezpieczeństwa weszła we wtorek do mieszkania byłego gruzińskiego prezydenta w Kijowie. Uciekając przed funkcjonariuszami, Saakaszwili wszedł na dach, grożąc, że skoczy. W ostateczności udało się wyprowadzić go z mieszkania, ale nie doszło do zatrzymania. Saakaszwilego z rąk funkcjonariuszy odbili bowiem jego zwolennicy.

yenn/RMF24, Fronda.pl