Siostra Małgorzata Borkowska OSB opowiedziała Katolickiej Agencji Informacyjnej o swojej książce "Oślica Baalama". Jest to protest zakonnicy wobec wypaczeń liturgicznych, których dopuszczają się polscy księża, słabych kazań, jak również... pogardy dla zakonnic. 

"Zdaje mi się, że ten tekst w niejednej wielebnej łepetynie może coś rozjaśnić"-przekonuje w wywiadzie dla KAI siostra zakonna. Dlaczego jej książka czekała na publikację aż kilkanaście lat?

"Księża trochę już przywykli do tego, że lud na nich patrzy i coś nawet o nich myśli. Nie będzie to już taki szok, jaki byłby na przykład w czasach mojej młodości. Przy tym osiągnęłam już wiek (79 lat), w którym do większości czynnego kleru przemawiam z pozycji zatroskanej babci"-oceniła zakonnica.  Skąd motyw oślicy Balaama? Benedyktynka wyjaśnia, że siostry zakonne "słuchają kazań tak biernie, jak nieme bydlątka", jednak autorka książki, mimo wszystko, przerwała to milczenie. 

"Obraz jest dla mnie bardziej zabawny niż smutny, chociaż rozumiem, że dla niektórych to może być tym gorzej, bo nie wszyscy potrafią śmiać się z samych siebie. A co do procentu, to on się absolutnie podliczyć nie da. Tym bardziej, że jakaś jedna śmiesznostka, choćby od naszej strony szczególnie wyraźnie widzialna, może współistnieć z mnóstwem cech dobrych, ujawniających się wobec świeckich"-stwierdziła. 

Pytana, czy w zakonach jest miejsce na wyrażanie własnego zdania, konstruktywną krytykę czy też asertywność, rozmówczyni KAI stwierdziła, że należałoby ująć problem w pojęciach bardziej ludzkich. Ponieważ potrzebujemy spowiedników i celebransów, należy stworzyć im odpowiednie warunki do działania. 

"Co jakiś czas można im oczywiście zafundować mały prysznic, kiedy wymagania stają się za duże albo bezsensowne"- stwierdziła siostra Małgorzata Borkowska. 

 "Zakonnica w przekonaniu szeregowego kaznodziei jest głupia. Gdyby głupia nie była, to by zakonnicą nie została"-napisała benedyktynka w książce "Oślica Balaama". Pytana, skąd u księży takie przekonanie, podkreśliła, że wynika ono głównie z przyczyn historycznych. 

"Przed rozbiorami klasztory żeńskie były w krajobrazie kościelnym i społecznym rzeczą oczywistą. Po kasatach, dokonanych w XIX wieku głównie przez rządy zaborcze, kler przez kilkadziesiąt lat odzwyczaił się od ich obecności, i księża nie bardzo już wiedzieli, po co by one miały istnieć - chyba że im samym mogą się do czegoś przydać. Takie przynieś, wynieś, pozamiataj. A do tego wykształcenia nie potrzeba"-zwraca uwagę siostra zakonna, która sama ukończyła dwa kierunki studiów: filologię polską oraz teologię. Zapytana, dlaczego księża- zamiast o Ewangelii i Bogu- wolą mówić do sióstr o kwestiach społecznych i cywilizacyjnych, takich jak konsumpcjonizm, homoseksualizm, edukacja seksualna czy aborcja, zakonnica odpowiedziała, że nie jest to nic zaskakującego, ponieważ również w parafiach księża robią to samo. 

"Mówić o Bogu jest trudniej, zwłaszcza komuś, kto sam skupiony jest na działaniu i nie traktuje Boga jak osoby, z którą jest w stałym kontakcie, tylko jak tło czy uzasadnienie do swoich akcji. Po kazaniach nieraz dobrze widać, czy kaznodzieja się modli, czy raczej nie"- podkreśliła rozmówczyni KAI. 

Dlaczego współcześni księża tak często wolą być "konferansjerami", niż głosić Słowo Boże zgodnie z duchem liturgii? 

"Oni chcą uczuciowo "przeżyć" i próbują to w sobie ratować taką radosną twórczością"- wyjaśniła benedyktynka z Żarnowca. 

W książce "Oślica Balaama" siostra Małgorzata Borkowska krytycznie wypowiada się również o pewnych zjawiskach w tzw. duchowości charyzmatycznej czy pewnych nowych formach duchowej walki z demonami. Jak tłumaczyła rozmówczyni KAI, nie ma nic dziwnego ani nowego w tym, że ludzie lubią sensację. Zakonnicę zaniepokoił natomiast fakt, że ludzie- zamiast interesować się Bogiem- interesują się diabłem, choć to również nie jest nowe zjawisko, bo krytykowała je już św. Teresa w XVI wieku. 

yenn/KAI, Fronda.pl