Chęć poprawienia świata jest rzeczą bardzo zacną, ale trzeba uważać, żeby ulepszając glob i okolice nie popsuć życia ludziom. Setki tysięcy idiotów, którzy na ulicach niemieckich, brytyjskich, francuskich czy włoskich,(itd.) miast protestowały w latach 1980 przeciwko amerykańskim pociskom dalekiego zasięgu mieli w swej większości zapewne szlachetne intencje – chcieli świata bez wojen!

Ale w gruncie rzeczy stali się częścią systemu sowieckiej propagandy, która służyć miała do stworzenia takiej oto sytuacji, której Ameryka będzie pozbawiona instrumentów militarnych, a Rosja będzie miała je pod dostatkiem. Po 30 latach ideologiczni ekolodzy w naszej części Europy popierający całkowicie i bezrefleksyjnie Pakiet Klimatyczny, nie widzą związku przyczynowo-skutkowego między swoją aktywnością a pozbawieniem pracy swoich rodziców czy swojego rodzeństwa w wyniku wdrażania tegoż Pakietu w Polsce i innych krajach regionu.

Ci, którzy bezkrytycznie popierali „Arabską Wiosnę” powinni teraz poczuwać się do moralnej odpowiedzialności za to, co dzieje się dzisiaj w Libii i Iraku. Chcieli może i dobrze – ale znowu im nie wyszło. Uznali, że Libijczyk Muammar Kadafi to dyktator z krwią na rękach, który zasługuje na obalenie, ale dziś oburzają się, jeśli ktoś widzi w nich współwinnych sytuacji, w której w tejże Libii są tysiące razy ofiar więcej niż za Kadafiego. Ci, którzy skutecznie wytoczyli propagandowe działa przeciwko Irakijczykowi Saddamowi Husajnowi jakoś nie chcą, bezmyślni kretyni lub cyniczni politykierzy, dostrzec, że Irak bez Husajna jest stokroć bardziej krwawy, państwo nurza się w chaosie, a chrześcijanie są prześladowani, ba mordowani na niewyobrażalnie większą skalę w porównaniu z tym, co było za ancien régime'u.

Dzisiaj osobnicy, którzy podniecali się swoim zachwytem nad „Arabską Wiosną” i mniemali, że bez dyktatorów i Libia i Irak będą pławić się w słońcu demokracji, wolności, równości i powszechnej szczęśliwości ‒ siedzą jak mysz pod miotłą i naiwnie myślą, że nikt im nie przypomni tamtejszej ich głupoty i totalnej krótkowzroczności.

Nie przepadam za Łukaszenką i pewnie jedynym wspólnym tematem o którym mógłbym z nim rozmawiać jest hokej na lodzie, ale pomimo tego mojego sceptycznego dystansu łatwo mogę sobie wyobrazić, że część gości z opozycji, którzy chcą tego byłego dyrektora kołchozu zastąpić na prezydenckim stołku natychmiast po ewentualnym wyborze, przyklei się do Rosji o ileż bardziej niż on. Bezkrytyczne popieranie takich „demokratów” w różnych krajach postsowieckich bez elementarnej wiedzy o tym, że część z nich to znaczone karty w moskiewskiej talii ‒ jest śmieszne, żeby nie powiedzieć: żałosne.

Ci, którzy teraz z minami świętoszków dokonują egzekucji na Azerbejdżanie za nieprzestrzeganie praw człowieka (a kto na Południowym Kaukazie ich przestrzega?) w efekcie pod sztandarami wolności i praw obywatelskich wpychają to państwo w łapy innego, o wiele silniejszego państwa, w którym pojęcie wolności znajduje się od zarania w „Słowniku Wyrazów Obcych”. Chodzi rzecz jasna o Rosję, która takich „obrońców praw człowieka”‒ pożytecznych idiotów wykorzystuje do swoich manipulacji w sposób wręcz podręcznikowy. Kto tego nie widzi, doprawdy zauważać po prostu nie chce.

„Od powietrza, głodu ,ognia, wody i pożytecznych idiotów” ‒ strzeż nas Boże...

Ryszard Czarnecki

*felieton ukazał się w „Gazecie Polskiej” (18.11.2015)