Przed wyborami prezydenckimi w Rosji, aby jeszcze bardziej wyeksponować wizerunek Putina jako twardego „cara” karzącego zdrajców służby FR dokonały zamachu na Skripalów. Zapewne nie spodziewały się aż takiej reakcji Zachodu, a zwłaszcza USA.

Niemal połowa wyrzuconych rosyjskich „dyplomatów” z blisko 20 państw z trzech kontynentów to dzieło Amerykanów. Kiedyś hasłem kampanii Baracka Obamy było słynne „Yes, we can”- „Tak, możemy”. Okazało się skuteczne. Tyle, że dziś to hasło byłego prezydenta niemniej skutecznie wciela w życie obecny prezydent Stanów Zjednoczonych. Zwłaszcza w kontekście Rosji.

Wbrew oczekiwaniom nienawidzących go liberalno-lewicowych elit (tak samo nienawidziły Reagana!) stosuje wobec Kremla politykę bardzo podobna, równie ostrą, co Biały Dom w latach 1990. Trump wszedł w buty Reagana - na szczęście dla swojego kraju, ale - co dla mnie znacznie ważniejsze - na szczęście dla Polski i całego naszego regionu. Dzieje się to w czasie, gdy Moskwa słabnie ekonomicznie. Wtedy zawsze, jak uczy historia, Rosja, obojętnie biała, czerwona czy obecna - staje się bardziej agresywna i imperialna.

To dlatego nie dziwią doniesienia estońskich (i nie tylko) służb o nowych werbunkach rosyjskich agentów czy informacje wzmożonej aktywności Rosjan w krajach, aspirujących do UE, jak Serbia, Czarnogóra czy Albania czy wspieranych przez Unię, jak Kosowo. Niedźwiedź nie śpi, zapewniam!

Ryszard Czarnecki

*pełna wersja komentarza, który ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (14.04.2018)