Uważna lektura dokumentu przygotowanego przez Komisję Europejską na ostatnie posiedzenie Rady Europejskiej, poświęcone między innymi Polsce, pokazuje albo kompletny brak profesjonalizmu brukselskiej instytucji albo całkowicie złą wolę. Nie wiadomo co gorsze.

W owym dokumencie KE przedstawiono opinię na temat reformy sądownictwa w naszym kraju. Jest w niej bardzo wiele błędów merytorycznych i ocen, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Charakterystyczne, że Komisja nie odniosła się całościowo do zmian (autopoprawek), które w ostatnim czasie zostały wdrożone przez polskie władze.

Bruksela pomija to, co najistotniejsze...

Gdy Komisja krytykuje wiek emerytalny w sądownictwie, kompletnie abstrahuje od faktu, że wiek 65 lat i 60 dla kobiet wyznacza wiek emerytalny, który dotyczy wszystkich zawodów w Polsce. Bardzo niewielkie wyjątki pozwalające na wcześniejsze przejście na emeryturę tylko potwierdzają regułę.

Zupełnie wbrew twierdzeniom Komisji Europejskiej opinia Krajowej Rady Sądownictwa odnośnie przedłużenia mandatu sędziów nie jest bynajmniej oparta o „niejasne kryteria”. Zawarte w opinii KRS pojęcie „interesu sądownictwa” funkcjonuje bowiem w ustawodawstwie Rzeczpospolitej Polskiej – choćby w KPK (Kodeks Postępowania Karnego). Co więcej: było one już zastosowane w uzgodnieniach wyroków sądów w Polsce, w tym – uwaga – Sądu Najwyższego...

Dodatkowo w ostatniej naszej ustawie odnoszącej się do Sądu Najwyższego zapisano szczegółowe, dodatkowe kryteria, które Komisja Europejska całkowicie pominęła w swoim dokumencie!

KE podkreśla, że Ustawa Zasadnicza RP określa kadencję pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, ale totalnie ignoruje fakt, że zgodnie z tą samą Konstytucją RP to ustawa określa limit wiekowy, po którym sędzia przechodzi na emeryturę.

Tak zwany organ wykonawczy Unii Europejskiej stwierdza decydującą rolę głowy państwa w Polsce w kwestii przedłużenia mandatów sędziów Sądu Najwyższego, zupełnie jednak nie odnosi się do faktu, że prezydent RP decyzje takie może podjąć dopiero wtedy, gdy uzyska opinię Krajowej Rady Sądownictwa. Skądinąd KRS składa się głównie z sędziów. Procedura ta jest niezbędna – ale właśnie o niej, zapewne nieprzypadkowo, opracowanie Komisji w Brukseli całkowicie milczy.

Komisja Europejska zarzuca naszemu krajowi, że obecna Krajowa Rada Sądownictwa posiada „nową strukturę, nacechowaną politycznie”. To kłamstwo: struktura KRS pozostaje niezmieniona. Dalej składa się ona z 15 sędziów, pierwszego prezesa Sądu Najwyższego, prezesa naczelnego Sądu Administracyjnego (NSA), osoby zgłaszanej przez prezydenta RP, osoby delegowanej przez ministra sprawiedliwości oraz sześciu członków wskazanych przez obie izby polskiego parlamentu. Dwie trzecie z nich wskazuje Sejm RP, a jedną trzecią – Senat RP.

Bruksela” stawia zarzut, że kadencje poprzednich sędziów – członków KRS (czteroletnie) zakończyły się przedwcześnie. Pomija orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego domagające się wprowadzenia jednej wspólnej kadencji dla wszystkich członków KRS. Miałaby ona zastąpić tzw. kadencje indywidualne. Polski parlament musiał wykonać wyrok TK. Nawet jednak, gdy brać pod uwagę „datę ważności” kadencji indywidualnych, to kadencje olbrzymiej liczby członków KRS i tak wygasłyby przed końcem ubiegłego miesiąca (chodzi o kadencję 13 z 15 członków Rady!).

Polska „Biała Księga” ‒ Komisja nie raczyła przeczytać

Komisja Europejska całkowicie zignorowała fakt, że nowy system wyboru jest znacznie bardziej demokratyczny od wcześniejszego! Ba, to sami zainteresowani wielce krytycznie odnosili się właśnie do poprzedniego systemu wyboru członków KRS. Oto bowiem w 2014 roku najbardziej reprezentatywny organ sędziowski w Polsce czyli Zgromadzenie Przedstawicieli Sędziów Sadów Okręgowych wprost uznał poprzedni system wyborczy do KRS za „niedemokratyczne wybory kurialne”. ZPSSO krytykowało uprzywilejowanie w tych wyborach sędziów, którzy sprawują kierownicze funkcje w sądach (zawarto to w uchwale nr 4. ZPSSO z 26 lutego 2014). To niebywałe, że Komisja Europejska w ogóle nie odniosła się do tych informacji, mimo że o niej wiedziała: wszystkie one zawarte były w przekazanej nie tylko państwom członkowskim UE, ale też Komisji Europejskiej „Białej Księdze”, którą polski rząd zaprezentował 8 marca 2018 roku.

Dalej też jest kuriozalnie – na przykład Komisja Europejska stwierdza, iż „na 15 stanowisk w Radzie (KRS – dopisek R. Cz.) przedstawionych zostało tylko 18 kandydatów”. Oczywiście to prawda, ale KE z przyczyn ideologiczno-politycznych całkowicie pominęła fakt, że w poprzednich latach liczba ta była … identyczna (sic!) lub zbliżona do tej z 2018 roku... . I tak w 2006 roku o 15 stanowisk w Krajowej Radzie Sądownictwa ubiegało 19 sędziów, cztery lata później – 24, po kolejnych 4 latach – tak, jak teraz czyli 18.

W kilku miejscach tego dokumentu, który przypomina w zasadzie bryk pisany na eurokolanie pojawiają się tezy, że obecne KRS jest „upolityczniona”. To poważne oskarżenie, tyle że w żadnym momencie Komisja nie przedstawia jakiegokolwiek dowodu, który potwierdzałby taki zarzut. Słowem: wirtualna „łatka” nijak się mająca do „realu”.

Inne „eurokwiatki” z komisyjnej łączki

Kolejny zarzut Komisji Europejskiej dotyczy przymusowego przejścia w stan spoczynku sędziów sądów powszechnych ze względu na to, że dotknęło ich obniżenie wieku emerytalnego. Ale znów KE selektywnie potraktowała polską Konstytucję, która jednoznacznie przecież stwierdza, iż „ustawa określa granicę wieku, po osiągnięciu której sędziowie przechodzą w stan spoczynku”. Kolejny poważny błąd merytoryczny autorstwa urzędników KE (czy aby nie celowy?) to zarzut, że sędziowie sądów powszechnych, którzy aktualnie sprawują kadencję „nie mają prawa do odbycia całej kadencji, tak jak ona została pierwotnie określona”. Tymczasem nigdy i nigdzie nie została określona kadencja dla ustroju sądów powszechnych. Pozostają oni sędziami dożywotnio (!) i nawet po przejściu na emeryturę zachowają nie tylko immunitet (który, jak słyszymy, też często się im przydaje...), ale też będą mieli wypłacane co najmniej trzy czwarte swojej zasadniczej pensji!

Komisja w Brukseli odnosi się też do przeniesienia z resortu sprawiedliwości do KRS-u uprawnień w zakresie przedłużenia kadencji sędziom sądów powszechnych. Jednocześnie, zupełnie abstrahując od zawartych w tym samym „dokumencie” informacji na ten temat, podnosi fakt braku kontroli sędziowskiej na decyzję dotyczące przedłużenia. Pytanie retoryczne: czy rzeczywiście potrzebna jest sędziowska kontrola decyzji podjętej przez organ, głównie złożony z sędziów (na 25 członków jest ich 17...)?

Takich „eurokwiatków” jest więcej. Dotyczą one również, nie wchodząc w szczegóły takich obszarów, jak: 1) procedura skargi nadzwyczajnej, 2) prezesów sądów, 3) reżimu dyscyplinarnego, 4) Trybunału Konstytucyjnego. Szczerze mówiąc ich omawianie jest mało celowe: „ONI” w Komisji Europejskiej w Brukseli zawsze „wiedzą lepiej”. Nawet nie zauważając, że w ten sposób kopią grób własnej instytucji, z którą pojęcia „hipokryzja” i „podwójne standardy” kojarzą się jak Bolek z Lolkiem, Jacek z Agatką i Flip z Flapem.

Opracowywanie tak niemerytorycznych „aktów oskarżenia” wobec Polski może tylko spowodować znaczący wzrost niechęci do Unii Europejskiej, a z czasem uwiąd, mówiąc wprost, „projektu europejskiego”.

Ryszard Czarnecki

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (09.07.2018)