W Zurichu biorę do ręki „Blick” - „Dziennik dla Szwajcarii”. I zastygam w osłupieniu. Za 2,5 szwajcarskiego franka gazeta na pierwszej stronie, na czołówce, stwierdza „Jeder zweite Muslim fühlt sich diskriminiert”. OK, jasne: co drugi wyznawca islamu w jednym z najbogatszych krajów Europy czuje się dyskryminowany. Od razu widać, że Szwajcaria nie jest w Unii Europejskiej. W krajach UE bowiem większość uważa, ze jest terroryzowana przez muzułmańską mniejszość. I, jak to mówi młodzież w Polsce, „konkretnie” terroryzowana... Swoją drogą, szwajcarska gazeta musi być ostro zakręcona w kierunku „politycznej poprawności”, bo zapewne w tym neutralnym kraju banków, sera i czekolad znalazłoby się, podobnie jak we Francji, Belgii czy Niemczech wielu rodowitych mieszkańców, którzy mają poczucie, że są zastraszani albo nawet osaczani przez wyznawców Proroka.


Inne gazety w Szwajcarii jakoś z Nowym Rokiem 2018 nie uznały, żeby aż tak trzeba było kłaniać się „politycznej poprawności” i na czołówkach pierwszych stron przedstawiają nie tyle rzekome muzułmańskie krzywdy, co sportowego bohatera sezonu zimowego w ojczyźnie Wilhelma Tella czyli Dario Cologna, lidera cyklu „Tour de Ski” (biegi narciarskie). Tak na przykład jest w „Neue Zuercher Zeitung” czyli niemieckojęzycznym dzienniku ukazującym się w Zurichu. Z kolei wydawana w też niemieckojęzycznym Bernie „BZ. Berner Zeitung” na okładce tez daje podobiznę Dario Cologna. Cóż, sport bardziej łączy ludzi niż polityka. Fakt. Ale to nie powód, żeby politykę oddawać w ręce złych ludzi. Zresztą pojęcie „polityka” jest dość rozciągliwe. Dość- to eufemizm...Taki na przykład Thomas Mann poza „Czarodziejską górą” napisał kiedyś, że „Nie ma nie-polityki. Wszystko jest polityką”.


Wracając do owego szwajcarskiego tabloidu czyli „Blicka”: straszna skarga muzułmanów z kraju Helwetów bije do nieba. Prawdę mówiąc, nie wiadomo czy nieba chrześcijan, czy wyznawców islamu. Gazeta eksponuje takie oto stwierdzenia: „uważają się (muzułmanie - dop. R. Cz.)za niechcianych”. Jest też wstrząsająca informacja, że „co trzeci (muzułmanin - dop. R. Cz.) doświadczył fizycznego ataku”. Cóż, nie wiem jaka jest prawdziwa statystyka, ale mam wrażenie, że owe wyliczenia też są na smyczy z napisem „political correctness”. Na mediach społecznościowych w Europie Zachodniej o wyznawcach islamu czyta się wręcz coś przeciwnego. To oni atakują – a nie są atakowani. To oni są nietolerancyjni, a nie doświadczają nietolerancji. Chyba, że muzułmanie uznają nauki niemieckiego generała Clausewitza, który nauczał, że „najlepszą obroną jest atak”. Stąd złodziej złapany na kradzieży krzyczy: „łapać złodzieja”, a lewacy różnej maści pod sztandarami wolności chcą zamykać konta na Twitterze  lub odwoływać na uniwersytetach „niewygodne” wykłady.

 
Cóż, a może by tak zorganizować wycieczki do Szwajcarii, aby ludzie zobaczyli, że w Europie to... muzułmanie są dyskryminowani, a nie ‒ Boże broń, tfu: Allahu broń! ‒ chrześcijanie? Turystyka „dyskryminacyjna”?

Ryszard Czarnecki

Gazeta Polska 10 I 2018