Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Polska opozycja wpiera europejskie instytucje oskarżające polski rząd. Czy nazywanie jej  'targowicą' ma uzasadnienie historyczne? 

Ryszard Czarnecki, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego:  Jako historyk przypomnę, że jeśli ktoś przeczyta manifest Konfederacji Targowickiej, to można tylko przyklasnąć - przecież tam broni się tradycji, broni się wolności, broni się Kościoła katolickiego. Targowiczanie na ustach mieli ojczyznę, więc w sensie werbalnym to naprawdę nic, tylko urządzić im owację na stojąco. Ale tu nie chodzi o to, co się gada albo pisze, bo papier jest cierpliwy i wszystko przyjmie, tylko chodzi o kwestię praktyki politycznej, a tam Konfederacja Targowicka była nożem wbitym w plecy Polski przez Rosję, ale przy użyciu polskiej ręki.

Już we wczesnym średniowieczu różni książęta, którzy przegrywali walkę w Polsce, uciekali się do obcych tronów i obcych władców, i prosili o posiłki, ignorując lojalność. Tak było też w czasie Potopu Szwedzkiego, gdzie część możnowładców przysięgała obcemu tronowi, ale żaden z nich nie okazał się Andrzejem Kmicicem, Babiniczem, który zmazał swoją słabość walką z wrogami ojczyzny. Potem w roku 1920 - jak to pięknie opisał Stefan Żeromski w swoim reportażu ,,Na probostwie w Wyszkowie'', mieliśmy też instalowany przez Czerwoną Rosję - używając określenia Jana Kucharzewskiego rząd ludowy, wywodzący się z Polaków czy z polskich Żydów w Białymstoku, rząd rewolucyjny. Potem był okres komunizmu i polityków- że tak powiem - z różnych stron, którzy kolaborowali, dodawali do tego ideologię, że trzeba do wszystkiego podejść pozytywistycznie, a było to usprawiedliwienie dla kolaboracji. Więc nie jest to nic nowego pod słońcem.

Czyli obywatele polscy zdradzali cechy 'targowickie' już znacznie wcześniej, niż sama Konfederacja stała się nazwą-symbolem zdrady?

Tak, bo wszystko nie zaczęło się przecież od komuny ani nawet od czasów Targowicy. Mamy wielki Naród, ale mamy też permanentnych zdrajców. Dzisiaj to żebranie ludzi głupich zdumiewa mnie głęboko - mówię o politykach, bądź ludziach bezrefleksyjnych. Być może wywoła to burzę, ale jak nazwać przewodniczącego Naczelnej Rady Lekarskiej, który wzywa międzynarodowe organizacje lekarskie, żeby wsparły rezydentów? Na miłość Boską - to jest polska sprawa! To są porządki w polskim domu. Mówię teraz jako człowiek urodzony w Londynie, który parę lat tam spędził - chętnie przypomnę, że i tam były dramatyczne, dużo bardziej ostre batalie jeśli chodzi o kwestie NHS - Nationale Health Service czyli publiczną służbę zdrowia. Jednak nie przypominam sobie, żeby związek brytyjskich lekarzy, który był zaangażowany w różne spory z rządem, wzywał jakieś organizacje zagraniczne. To by było nie do pomyślenia.

W tym przypadku Naczelna Rada Lekarska popisała się targowickimi skłonnościami?

Nie chcę tych ludzi oskarżać o złą wolę, ale oskarżam ich o bezrefleksyjność. Oni może nawet myślą, że być może tym młodym lekarzom pomogą, ale ja powiem znów jako historyk: Konrad Mazowiecki miał jak najlepsze intencje zapraszając Krzyżaków do Polski. Tylko że jak się już ich zaprosiło, to oni potem zostali. Zatem biorąc jako regułę tę sytuację przy rozwiązywaniu polskich problemów, wewnętrznych, przy  tych porządkach w polskim domu zapraszamy gości z zewnątrz by nam te porządki pomogli robić, to jest to dramatycznie zła reguła czy precedens. Jeśli to robią politycy, to powinni ponieść  - delikatnie mówiąc -  surową karę. Dlaczego to robi Naczelna Rada Lekarska - tego nie jestem w stanie pojąć. Ja ich nie oskarżam o zdradę, tylko o skrajną bezmyślność.

Jednak kosmopolityzm i źle rozumiana 'europejskość' szefostwa lekarskiego działa chyba na niekorzyść naszego kraju?

Jest tak, że owszem - na forum Parlamentu Europejskiego Francuzi, Włosi czy Hiszpanie toczą ostre debaty między sobą, ale nie było takiej sytuacji, że inspiruje się debaty, dyskusje przeciwko własnemu rządowi, czy to jest Parlament Europejski czy też Rada Europy, bo mówimy też o tym, co się stało 12 października w Strasburgu.

Autorem przyjętej tam rezolucji Zgromadzenia Parlamentu Rady Europy o zagrożeniu praworządności w Polsce jest szef Związku Wypędzonych Berndt Fabritius, a poparli ją posłowie PO i Nowoczesnej- jak tu nie odwoływać się do Targowicy?

Jeżeli politycy Platformy Obywatelskiej zawiązują polityczne małżeństwo z szefem Związku Wypędzonych, którego organizacja wraz z panią Eriką Steinbach przez dekady oskarżała Polskę i Polaków o wszystkie możliwe zbrodnie na Niemcach pomijając fakt, że przecież ich usunięcie z terenu Polski było decyzją Wielkiej Trójki, bez udziału Polski. Jeżeli dla nich [PO i .Nowoczesnej - red.] jest to partner polityczny w uderzaniu w Polski rząd, w uderzaniu we własną ojczyznę, to tylko im pogratulować. Ma tu zastosowanie maksyma 'pokaż mi swoich sojuszników, a powiem ci, kim jesteś'. Jeżeli sojusznikiem Platformy Obywatelskiej jest Związek Wypędzonych, to nie mam więcej pytań.

Dziękuję za rozmowę