Paweł Chmielewski, portal Fronda.pl: Zapowiedział pan minister otwarcie w Kijowie biura poselskiego. Dlaczego?

Ryszard Czarnecki, PiS: Biuro to będzie funkcjonować od 1 czerwca, a powód jego otwarcia jest prosty. Jestem jedynym polskim wiceprzewodniczącym Parlamentu Europejskiego. Odpowiadam za politykę wschodnią i Partnerstwo Wschodnie. W ramach swoich obowiązków dość często jestem obecny na Ukrainie – myślę, że spośród polskich polityków najczęściej. Zgłasza się do mnie wielu ukraińskich polityków, dziennikarzy a nawet studentów. Taki jest więc powód merytoryczny mojej decyzji o otwarciu biura poselskiego w Kijowie. Istotny jest ponadto powód symboliczny i polityczny. Skoro polski wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego otwiera swoje biuro w Kijowie, to jest to sygnał podtrzymania zainteresowania naszego kraju Ukrainą. Sygnał, że zainteresowanie to po szczycie Partnerstwa Wschodniego w Rydze nadal jest silne. Polska musi być aktywnym i mocnym graczem w tym regionie. Kontakty – nie tylko na szczeblu prezydenckim czy międzyrządowym – muszą być intensywne. Bycie najistotniejszym czy jednym z najistotniejszych pomostów między Ukrainą a Unią Europejską jest dla Polski politycznie opłacalne.

Partnerstwo Wschodnie jest ostatnio przedmiotem często bardzo ostrej krytyki. Czy w pańskiej opinii wypełniło zadania, jakie zostały mu postawione w 2009 roku?

Jestem przeciwny snuciu teorii, jakoby Partnerstwo Wschodnie było porażką czy katastrofą. Rozumiem, że niektórzy tak to formułują, bo widzą z jednej strony, że plany były większe niż czyny, a z drugiej strony podsumowują być może działalność ministra Radosława Sikorskiego, który w zaangażował się w Partnerstwo Wschodnie. Jestem wielkim krytykiem ministra Sikorskiego i wielokrotnie dałem temu wyraz. Uważam jednak, że nie powinniśmy wylewać dziecka z kąpielą na fali krytyki byłego szefa MSZ , a obecnego Marszałka Sejmu, i negować całego programu Partnerstwa. Jestem przekonany, że to wciąż ważny instrument Unii Europejskiej i bardzo istotne narzędzie – mówiąc otwarcie – powstrzymywania politycznych i ekonomicznych wpływów Rosji. Oczywiście, można mówić, że program ten powinien być bardziej efektywny. Jest jednak na pewno bardzo potrzebny i Bruksela nie powinna odstawiać go do kąta.

Jeżeli wybory parlamentarne wygra Prawo i Sprawiedliwość, to co z polityką wschodnią? Uda się znaleźć w budżecie odpowiednie fundusze, by ją zaktywizować?

Wyłącznie od wyborców zależy, czy Prawo i Sprawiedliwość wróci do rządów. W tej kwestii jesteśmy pełni pokory i pogodzimy się z każdym ich werdyktem. Nie muszę natomiast mówić, że premier Jarosław Kaczyński to kontynuator testamentu politycznego śp. Lecha Kaczyńskiego. Jego aktywna polityka wschodnia odgrywała kluczową rolę. Gdyby  Jarosław Kaczyński został premierem, nie będzie na pewno „ryglował się w domu”, używając metafory pani premier Ewy Kopacz. Będzie we właściwym sensie ofensywny na kierunku wschodnim, bo leży to po prostu w polskim interesie. Musimy wspierać naszych sąsiadów – oddala to także od nas potencjalne zagrożenie ze strony Rosji.

Podobnie aktywnej i ofensywnej polityki wschodniej spodziewa się pan minister od pana prezydenta Andrzeja Dudy?

Andrzej Duda jako europoseł dowiódł, że sprawy polityki wschodniej są dla niego niezwykle ważne. Myślę, że będą stanowić istotną część jego prezydentury. Gdy chodzi o relacje polsko-ukraińskie, to nie ma on tego nieszczęsnego garba, jaki miał Bronisław Komorowski w kontaktach z nowymi władzami z Kijowa. Władze wyniesione przez Majdan doskonale pamiętają Komorowskiemu, że prawie 30 lat spotykał się z prorosyjskim Wiktorem Janukowyczem. Trzeba było, oczywiście, utrzymywać kontakty – ale niekoniecznie poprzez spotkania co miesiąc, a taką średnią miał prezydent Komorowski. Ludzie, którzy rządzą dziś Ukrainą, przyjmowali to bardzo sceptycznie.

Podsumowując: rok 2015 może stać się rokiem przełomu jeśli chodzi o nasze zaangażowanie na wschodzie?

Liczę na mądrą aktywność. Na to, że nie będziemy tylko gadać. Donald Tusk nawet ładnie kiedyś powiedział, że Unia Europejska powinna mówić głosem Polski w polityce wschodniej. Tyle, że tak naprawdę nic w tej kwestii nie zrobił. Myślę, że prezydent Andrzej Duda będzie właśnie robił, a nie gadał. Jeżeli wyborcy powierzą misję tworzenia rządu Jarosławowi Kaczyńskiemu, także on będzie w tej kwestii konkretny.