Fronda.pl: Jak ocenić ostatnie działania Rosji na Morzu Azowskim? Co chciała osiągnąć Federacja Rosyjska, uciekając się do agresji wobec okrętów ukraińskiej Marynarki Wojennej?

Ryszard Czarnecki, europoseł PiS: Rosja, po pierwsze, chce uczynić z Morza Azowskiego wewnętrzny basen rosyjski, a więc de facto odzyskać część utraconych wpływów politycznych i militarnych. Ma to oczywiście aspekt wewnątrzrosyjski, czyli kolejna demonstracja siły potrzebna, aby obywatele nie myśleli np. o podwyżkach cen czy podwyższeniu wieku emerytalnego . Po drugie, Federacja Rosyjska chce wpłynąć na wybory prezydenckie na Ukrainie bo, jej działanie na Morzu Azowskim oznacza bowiem odcięcie np. portu Mariupol, przez który Ukraina, eksportuje różnego rodzaju surowce. To spowoduje pogorszenie sytuacji gospodarczej na Ukrainie, zmniejszenie poczucia stabilności i bezpieczeństwa, a więc może wpłynąć także na wynik wyborów, na przykład poprzez uznanie, że lepiej wybrać polityków, którzy potrafią dogadać się z Rosją.

A jak możemy odczytać decyzję prezydenta Petra Poroszenki o wprowadzeniu stanu wojennego w kontekście zbliżających się wyborów prezydenckich na Ukrainie?

To bardzo dobre pytanie, gdyż warto podkreślić, że nawet w okresie największych walk na gruncie rosyjsko-ukraińskim, gdzie strona ukraińska codziennie traciła kilkudziesięciu żołnierzy, mimo to władze nie zdecydowały się wówczas na wprowadzenie stanu wojennego. Jeżeli ten krok został podjęty teraz, można odczytać to jako demonstrację wobec Zachodu: jesteśmy atakowani, musicie nam pomóc.

Z drugiej jednak strony nie ma sensu ukrywać, że Poroszenko ma na uwadze również aspekty wewnętrzne. Tak samo jak przed poprzednimi wyborami prezydenckimi szermował hasłem, że trwa wojna z Rosją, więc lepiej wybrać prezydenta już w I turze. Dziś powtarza manewr z 2014, ponieważ pośrednio chce powiedzieć swoim rodakom, „ doszło do zaostrzenia konfliktu z Federacją Rosyjską, trzeba skupić się wokół władzy, a ja tę władzę reprezentuję”. Wydaje się więc, że obie strony, i Rosjanie, i prezydent Ukrainy, wykorzystują tę sytuację dla celów wewnętrznych.

Choć przedstawiciele rządu i Pałacu Prezydenckiego, co słyszeliśmy chociażby w wypowiedziach szefa MON, Mariusza Błaszczaka oraz prezydenckiego ministra, Krzysztofa Szczerskiego, podkreślają, że nie ma bezpośredniego zagrożenia bezpieczeństwa Polski, to z całą pewnością możemy mówić o destabilizacji sytuacji w regionie. Czy w takiej sytuacji tym bardziej zasadne są starania polskiej dyplomacji w kwestii realizacji projektu Fort Trump?

Ta sytuacja pokazuje, że musimy być gotowi na różne okoliczności. Dzięki sojuszom jesteśmy silniejsi, ale ważne są także zwiększanie siły polskiej armii, jej dozbrojenie i, co nie mniej istotne, gotowość Polaków do obrony ojczyzny. Te elementy powodują, że potencjalni agresorzy zawahają się. Dlatego trzeba jak najszybciej załatwić sprawę stałej obecności wojsk USA w Polsce, jak również kontynuować kurs na lepsze uzbrojenie, ale także większą liczebność naszej armii.

Polska, jako jedyny kraj członkowski Unii Europejskiej i NATO graniczy z obiema stronami konfliktu, czyli Ukrainą i Rosją, zatem powinna mieć szczególny głos. To my, bazując na naszym doświadczeniu i wiedzy na ten temat, powinniśmy narzucać naszą narrację, nasz punkt widzenia- zarówno NATO, jak i UE. Z naszej inicjatywy jako niestałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ, na pewno musi się na ten temat odbyć debata w ONZ, w której potrzebny jest wyraźny głos Polski jako sąsiada obu stron konfliktu.

A może obecnie brakuje w Europie takiego postawienia sprawy, jak uczynił to Śp. Prezydent Lech Kaczyński po rosyjskiej agresji na Gruzję w 2008 r.?

Śp. prezydent Lech Kaczyński był wyjątkowy, ale i sytuacja była wyjątkowa. Dziś Polska powinna zwiększać swoje bezpieczeństwo poprzez środki dyplomatyczne, jak również powiększanie i dozbrajanie swojej armii, bo też nie mamy gwarancji, że po wsze czasy wojny nie będzie, nie będzie agresji na Polskę.

Czy list ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce może negatywnie rzutować na relacje polsko-amerykańskie, a co za tym idzie, rzucać cień na takie projekty, jak właśnie Fort Trump?

Ten list nie ma większego znaczenia dla relacji polsko-amerykańskich, aczkolwiek na pewno będzie miał znaczenie w kwestii odbioru tych relacji w Polsce. W ten sposób pani ambasador ogranicza swoją skuteczność działania w naszym kraju i zamyka przed sobą pewne drzwi. Stosunki polsko-amerykańskie nigdy nie były jednak tak dobre jak teraz, w wymiarze geopolitycznym i militarnym, zakupu uzbrojenia z USA, stacjonowania żołnierzy amerykańskich w Polsce. Duże ożywienie nastąpiło również w kwestiach energetycznych. Warto zauważyć również, że w poniedziałek, kiedy wszyscy mówili o nieszczęsnym liście pani ambasador Mosbacher, została podpisana bardzo ważna, kluczowa umowa pani minister Beaty Kempy z największą rządową humanitarną agencję amerykańską, na przekazanie środków amerykańskich poprzez polskie instytucje dla obrony mniejszości religijnych, w tym chrześcijan na Bliskim Wschodzie, gdzie polski rząd oraz organizacje pozarządowe z racji historycznych i politycznych mogą pomagać skuteczniej niż te amerykańskie. Współpraca na linii Polska-USA jest więc bardzo dobra, a list pani ambasador wydaje się godny pożałowania i pokazuje, że arogancja jest czynnikiem, który może ograniczyć skuteczność nie tyle w obszarze relacji polsko-amerykańskich, co skuteczność amerykańskiej dyplomacji w Polsce.

 

Bardzo dziękujemy za rozmowę.