Włodzimierz Iszczuk
Jagiellonia.org

Wielu europejskich polityków wciąż naiwnie wierzy w możliwość „stopniowej normalizacji” stosunków z Rosją w przyszłości. Te iluzje są bardzo niebezpieczne, gdyż Moskwa rzuciła wyzwanie samemu istnieniu cywilizacji europejskiej.

Dla Moskwy dyplomacja zawsze była i będzie narzędziem manipulacji, oszustwa i uśpienia czujności przeciwnika. Jak to wyraził kiedyś Bismarck „Umowa z Rosją nie jest warta papieru, na którym ją spisano”. Wszelkie „resety”, normalizacje i ocieplenia stosunków z Rosją będą tymczasowe. Moskwa nigdy nie porzuca swoich niezdrowych ambicji i irracjonalnych roszczeń.
„Jedną z najpilniejszych potrzeb geopolitycznych Rosji jest przywrócenie imperium. To nie tylko jedna z możliwych dróg rozwoju Rosji, ale konieczny warunek wstępny do istnienia niepodległego państwa na kontynencie” – napisał najbardziej popularny rosyjski strateg Aleksandr Dugin w swojej książce „Podstawy geopolityki”. „Proces »przywrócenia imperium« – kontynuje Dugin – musi od początku skupić się na odległym celu, jakim jest wyjście do ciepłych mórz. Tylko wtedy, gdy południowa i zachodnia granica będzie nad morzem, można mówić o ostatecznym zakończeniu rozbudowy kontynentalnej” – oznajmił geopolityk. Na Zachodzie takie myślenie może wydawać się szaleństwem, ale tak właśnie rozumuje cała rosyjska elita.

Pragnienie dominacji

Rosjanie naprawdę marzą o światowej dominacji. Traktują tę sprawę absolutnie poważnie. Choć dla elit Zachodu jest to trudne do zrozumienia, irracjonalne dążenie Moskwy do ekspansji terytorialnej stanowi fundament rosyjskiej polityki. Zasięg rosyjskich roszczeń jest przerażający.
„Jesteśmy sojuszem zwierzchników, nowych władców Eurazji. Jesteśmy budowniczymi imperium najnowszego typu i nie zgadzamy się na coś mniej niż panowanie nad światem, które – jak wiadomo – może dać tylko kontrola nad kontynentem eurazjatyckim. Wyciągnęliśmy wnioski z geopolityki. […] Zbudujemy nowy kraj – Rosję-3, Rosję-Eurazję, Wielki Imperium Eurazjatyckie od oceanu do oceanu” – głosi katechizm opryczników z Eurazjatyckiego Związku Młodzieży, oparty na ideologii dominującej wśród rosyjskich polityków, menedżerów, urzędników bezpieczeństwa i dyplomatów. I nie jest to tylko deklaracja młodych maksymalistów, to państwowa polityka Rosji.

Wraz z przyjściem do władzy Władimira Putina zaczęło się stopniowe wdrażanie strategii Dugina w praktykę polityczną. Krwawe wojny w Czeczenii, Gruzji, Syrii i na Ukrainie są konsekwencją koncepcji eurazjatyckiej. Po wielu rozmowach z Putinem kanclerz Niemiec Angela Merkel powiedziała, że prezydent Rosji „stracił kontakt z rzeczywistością”. Była pod wrażeniem jego nieadekwatności i irracjonalności.

Kremlowskiego dyktatora drażni sam fakt, że ktoś uniemożliwia rosyjską ekspansję na Zachód. Mówi o tym otwarcie. Na przykład 26 stycznia 2015 roku na spotkaniu ze studentami w Sankt Petersburgu stwierdził, że ukraińska armia jest „legionem NATO”, który stara się „geopolitycznie powstrzymać Rosję”. Freudowska pomyłka w wypowiedzi Putina wyraźnie wskazuje na jego intencje i plany. Oburzenie faktem, że ktoś stara się „geopolitycznie powstrzymać Rosję”, świadczy o tym, że Moskwa szykuje się do ekspansji w kierunku zachodnim, że celem Kremla jest pełzająca agresja w Europie. Ów cel dla rosyjskiego lidera jest na tyle oczywisty, że otwarcie wyraża poirytowanie faktem, iż suwerenne państwa NATO i USA przeszkadzają Rosji we wdrożeniu agresywnej polityki. Putin mówił o geopolitycznym powstrzymaniu Rosji, tak jakby nie zdawał sobie sprawy z absurdalności swoich roszczeń. W jego rozumieniu agresywna, ekspansjonistyczna polityka Rosji jest normą. Strasznie go irytują wszelkie próby powstrzymania rosyjskiej ekspansji.

O czym marzy dyktator?

Nieprzewidywalne czyny Putina na arenie międzynarodowej stają się źródłem globalnych zagrożeń, dlatego wielu analityków szuka odpowiedzi na pytania, czego chce, o czym marzy i do czego dąży rosyjski przywódca? W tym kontekście najbardziej interesująca może być jego wizja idealnej przyszłości. Aby poznać światopogląd człowieka, warto popatrzeć na to, co on czyta. Uważnie przyjrzeć się jego ulubionym książkom, by zrozumieć jego priorytety i horyzonty.
W ubiegłym roku amerykański tygodnik „Newsweek” opublikował artykuł „Domowe przyzwyczajenia współczesnego dyktatora” („The Private Habits of a Latter-Day Dictator”), zawierający informacje między innym o tym, co czyta rosyjski przywódca. Dziennikarz zwrócił szczególną uwagę na książki, który znajdowały się na stole Władimira Putina w ostatnich latach. Dobrze charakteryzują zakres jego zainteresowań. Wśród nich są prace historyczne o Iwanie IV Groźnym i carycy Katarzynie II, wulgarny thriller Zachara Prilepina o konfrontacji Czeczenów z milicją oraz powieść Michaiła Juriewa „Trzecie Imperium. Rosja, która musi być”. Ta ostatnia pozycja może się okazać interesująca dla analityków starających się odkryć sposób myślenia, światopogląd i geopolityczną wizję gospodarza Kremla, ponieważ zawiera scenariusz polityczny dla Rosji w drugiej połowie XXI wieku. Co ciekawe, powieść anonsowano jako proroczy plan, który rosyjskie elity muszą koniecznie wdrożyć w przyszłości.
W krótkim opisie pozycji czytamy, że „»Trzecie Imperium« jest szczegółową wielopoziomową utopią, która przyciąga czytelnika obrazem przyszłego świata. To jest książka-prognoza, książka oczekiwanych zmian” i dalej, że „autor książki nie jest pisarzem fantastą”, odwrotnie, jest poważnym i kompetentnym ekspertem i mężem stanu (był doradcą rządu Federacji Rosyjskiej w randze ministra przemysłu i wiceprzewodniczącym Dumy Państwowej), który przedstawia mroczne perspektywy dnia jutrzejszego.

Geopolityczna wizja Putina

Przyjrzyjmy się treści książki. Jest rok 2053. W wyniku globalnych wojen na mapie politycznej zostało tylko pięć stabilnych supermocarstw, z których każde jest unikalnym typem cywilizacji: Imperium Rosyjskie, Federacja Amerykańska, Islamski Kalifat, Chiny i Indie. W Moskwie rządzi tyran, opierający się na oprycznikach – dominującej kaście wojskowej. Imperium Rosyjskie zajęło całą Europę i rozciąga się od Półwyspu Iberyjskiego do Pacyfiku.

Reorganizacja świata została zainicjowana przez Moskwę. Co ciekawe, stało się to możliwe po zdobyciu Ukrainy i Polski w roku 2019.
Obserwując szczegóły rosyjskiej inwazji na wschodzie Ukrainy, odnosi się wrażenie, że Putin starannie powtarza scenariusz z książki Michaiła Juriewa. Brakuje w niej chyba tylko skrótów DRL i LRL. W powieści, wydanej w 2007 roku, rosyjską agresję spowodował kryzys polityczny na Ukrainie, który wybuchł po tym, gdy władze w Kijowie zdecydowały się wstąpić do UE i NATO, co spowodowało bunt prorosyjskich bojowników na południu i wschodzie Ukrainy. Rosja zdecydowała się wysłać 80 tys. żołnierzy na pomoc rebeliantom i anektowała ziemie od Charkowa, Doniecka aż do Odessy. Następnie zajęła terytorium Kazachstanu, Białorusi, Naddniestrza, Abchazji i Osetii Południowej. Po kilku latach wypowiedziała wszystkie umowy i wycofała się z organizacji międzynarodowych, w tym z ONZ.

Kilka lat później – pisze Juriew – Rosja, osiągnąwszy doskonałość w dziedzinie obrony i uzbrojenia, sprowokowała krótki konflikt z USA i NATO, w którym udowodniła swoją przewagę i zmusiła Stany Zjednoczone do strategicznej izolacji. Państwa Europy Zachodniej poddały się i w krótkim czasie przyłączyły do Rosyjskiego Imperium. Lecz nie wszystkie. Wielka Brytania, Irlandia, Polska, Środkowo-Zachodnia Ukraina i Turcja odrzuciły rosyjskie ultimatum i zdecydowały się walczyć o wolność do końca.
Zaczęły się ekspansywne wojny. Pierwszą z nich była wojna Rosji z Polską i Ukrainą. W jej wyniku siły polsko-ukraińskie zostały dosłownie zgniecione. Bezwzględni i okrutni oprycznicy zgładzili bardzo wielu Polaków i Ukraińców. Wojska rosyjskie spustoszyły miasta i infrastrukturę przeciwnika. W rezultacie tak wspaniałe ośrodki jak Warszawa czy Kraków zostały mocno zniszczone, a Lwów świadomie zrównany z ziemią.

W powieści znajduje się także szczegółowy opis podboju Europy i brutalnego narzucania narodom globalnej rosyjskiej dominacji.

Wydaje się, że właśnie o takiej przyszłości Rosji marzy kremlowski dyktator i jego zwolennicy, gdyż rosyjska polityka nie pozostawia wątpliwości, że Putin zastosuje w praktyce scenariusz opisany w swojej ulubionej książce.

Należy podkreślić, że powieść Michaiła Juriewa jest bardzo popularna wśród rosyjskich elit politycznych, administracyjnych i wojskowych, nie można więc jej uznać jedynie za nieszkodliwą fantazję autora. Opisaną w niej strategię wielu wysokich rangą Rosjan może postrzegać jako wskazówki do działania, szczegółowy, dobrze przemyślany plan. Wydarzenia na Ukrainie dają podstawy do przypuszczeń, że Putin działa zgodnie ze scenariuszem opisanym w tej książce.

Moskwa grozi wojną

Można wręcz powiedzieć, że pomysły przedstawione w powieści rosyjskiego wizjonera są matrycą współczesnej rosyjskiej świadomości politycznej. To właśnie dlatego wicemarszałek rosyjskiej Dumy Państwowej Władimir Żyrinowski tak otwarcie grozi Zachodowi totalną wojną na zniszczenie.
– Wszystkie problemy wojny i pokoju są dzisiaj związane z Ukrainą, będzie je rozstrzygać jeden człowiek – głowa państwa rosyjskiego. […] Trzecia Wojna Światowa to najważniejsza decyzja. Jestem przekonany, że została już podjęta. Co zostanie z krajów bałtyckich? Nic nie zostanie. Stacjonują tam samoloty NATO. W Polsce jest system obrony przeciwrakietowej. Los krajów bałtyckich i Polski jest przesądzony. Zostaną zmiecione. Nic tam nie pozostanie – powiedział wicemarszałek rosyjskiej Dumy Państwowej w wywiadzie dla państwowej telewizji Rossija 24. Takie otwarte groźby wobec sąsiadów i całego świata wyraźnie ujawniają, jak mocno zdeformowane zostało myślenie polityczne w putinowskiej Rosji.
Rosja pogrążyła się w otchłani apokaliptycznego mesjanizmu, imperializmu i ekspansjonizmu. Niestety, nie jest to emocjonalna wypowiedź, lecz stwierdzenie oczywistego faktu. Rosyjskie elity i większość zwykłych Rosjan dzięki telewizji patrzą na świat oczami Dugina, Juriewa, Kisielowa i innych proroków Armagedonu.

Moskwa wściekle nienawidzi Ameryki, która po II wojnie światowej nie pozwoliła stalinowcom podbić całej Europy, stała się lokomotywą NATO i nadal jest gwarantem wolności i suwerenności narodów europejskich. Właśnie dlatego Rosjanie tak namiętnie wspierają nastroje antyamerykańskie na całej kuli ziemskiej.
„W dzisiejszym świecie istnieje moc – wielka i poważna – która stoi na naszej drodze. To cywilizacja daleko na zachód, po drugiej stronie oceanu. USA. Musimy wprowadzić ścisłą antyamerykańską higienę. Jest to pierwszy krok w wielkiej wojnie kontynentów: Eurazji przeciwko Ameryce. Naszym absolutnym wrogiem są USA. To jest początek i koniec naszej nienawiści” – obwieszcza katechizm młodych opryczników Eurazjatyckiego Związku Młodzieży. To właśnie w tym duchu wychowywane są następne pokolenia putinowskiej Rosji.

Zachód na modłę Putina

Do realizacji rosyjskiej strategii geopolitycznej zaangażowano ogromne środki finansowe, materialne, instytucjonalne i ludzkie. Na rzecz urzeczywistnienia eurazjatyckiej polityki działa nie tylko rosyjskie MSZ, lecz wszystkie bez wyjątku instytucje państwowe, media, oświata, tajna policja, służby wywiadowcze i dywersyjne, a także osiem instytutów badawczych.
Na Zachodzie pracuje rozbudowana sieć agentów wpływu, składająca się z osób prawnych i fizycznych, które w interesie Rosji (i za rosyjskie pieniądze) wywołują spory terytorialne i sieją nienawiść międzyetniczną. W celu rozbicia jedności Zachodu liczne media, organizacje społeczne, partie polityczne i ośrodki analityczne wszelkimi sposobami replikują rosyjską propagandę nienawiści, antyliberalizmu, antyamerykanizmu, antysemityzmu oraz neomarksizmu i nacjonalizmu. Poprzez rozbudzenie szlachetnych i patriotycznych uczuć różnych narodów Rosja stara się zniszczyć wspólnotę NATO i UE, by następnie narzucić Europie własną dominację, a w perspektywie zanurzyć buty rosyjskich żołnierzy w Oceanie Atlantyckim.
„Polityka Rosji pozostaje bez zmian. Zmieniały się i nadal będą się zmieniać rosyjskie metody i taktyka, jednak główny cel polityki rosyjskiej – podbój świata i rządzenie nim – jest i pozostanie bez zmian” – powiedział kiedyś niemiecki filozof Karol Marks. Dzisiaj te słowa są aktualne jak nigdy dotąd.

Geopolityczne powstrzymanie Rosji

Musimy uczciwie spojrzeć prawdzie w oczy i uświadomić sobie, że świat stanął w obliczu poważnego zagrożenia. Rosjanie idą na Zachód i wszyscy muszą się zjednoczyć, by ich powstrzymać. Trzeba zdać sobie sprawę, że Putin prowadzi nieogłoszoną wojnę przeciwko całej Europie, i podjąć odpowiednie działania. Nie warto czekać aż dojdzie do gorącej fazy na terytorium NATO i UE. Zgodzić się na warunki Putina w sprawie Ukrainy oznaczałoby oddać w ręcę agresora kolejny strategicznie ważny przyczółek. Wszelkie próby podpisania kompromisowych umów Rosjanie postrzegają tylko jako oznakę słabości

Nie ma żadnych podstaw do tego, by żywić nadzieję, iż możliwa jest normalizacja stosunków z Rosją bez obalenia i całkowitego demontażu rządzącego reżimu w Moskwie. Ograniczenie lub zniesienie sankcji wobec Rosji byłoby fatalnym błędem Europy. Normalizacja stosunków z nieszczerym, przebiegłym i zaciekłym agresorem nie jest możliwa choćby dlatego, że w perspektywie średnioterminowej Moskwa nie zamierza rezygnować z agresji. Po wojnie w Gruzji świat zgodził się na „reset” i normalizację stosunków, jednak po upływie zaledwie pięciu lat Rosja znów szykowała się do wojny na Ukrainie. Kto następny?
Victoria Nuland, asystent sekretarza w amerykańskim Departamencie Stanu, słusznie zauważyła, że losy Europy i świata decydują się na Ukrainie. – Dziś to od Ukrainy zależy, czy Europa będzie się rozwijać wolna i pokojowa, czy zostanie zniszczona. Ukraińska linia frontu w wojnie o wolność, to nasza linia frontu  zaznaczyła. Z kolei znany amerykański finansista George Soros powiedział: – Europa musi się obudzić i przyznać, że została zaatakowana przez Rosję. Pomoc Ukrainie powinna być traktowana jako wydatki na obronę UE.

Te słowa nie powinny być głosem wołającego na puszczy. Zachodni przywódcy muszą je usłyszeć. Bo jutro może być za późno.

Włodzimierz Iszczuk

Powyższy frament ukazał się pierwotnie na portalu Jagiellonia.org w artykule pt. Wróg u bram. Część 1"