- Ja nie identyfikuje się z wyrazem twarzy osób, które odmawiają różaniec przed klinikami aborcyjnymi, ale z tymi młodymi ludźmi, którzy sprzeciwiają się tej praktyce i pracują na rzecz poprawy poziomu życia, prawa do zdrowia i pracy – oznajmił biskup Nunzio Galantino. Sekretarz Episkopatu dodał także, że nie można przesadnie skupiać się nad problemem aborcji. Włoski hierarcha zaznaczy też, że chciałby, że włoski Kościół otwarcie i bez tabu dyskutował o zniesieniu celibatu, homoseksualizmie i komunii świętej dla rozwodników w ponownych związkach.

Te słowa ostro i słusznie skomentował John Smeaton szef Society for the Protection of Unborn Children, który w specjalnym liście do biskupa zupełnie jednoznacznie postawił problem. „Naprawdę nie sądzę, że mógłby Ksiądz Biskup powiedzieć, jeśli prawa narodowe wprowadzał w najbliższych kilku dekadach prawo pozwalające zabijać księży katolickich czy Żydów, że „nie powinniśmy nic robić, by demaskować to groteskowe zło” - napisał obrońca życia.

Ale o wiele mocniejszy jest list anonimowej kobiety, pochodzącej z Rumunii, która po trzech aborcjach nawróciła się i teraz modli się przed klinikami aborcyjnymi. Ona pokazała biskupowi, że choć jest uwielbiany przez media, to z Ewangelią i katolicyzmem nie ma już wiele wspólnego.

„Ekscelencjo, nie mam pięknej twarzy aktorki, mam normalną twarz taką jak wiele innych kobiet, ale sądzę, że jest nieuczciwe nazwanie jej twarzą bez wyrazu” - napisała i dodała, że rozumie, że mężczyzna nawet jeśli jest biskupem może nie rozumieć, co oznacza stracić dziecko. „Trzy razy zlikwidowałam życie, które nosiła pod swoim sercem. Łaska wiary pozwoliła mi dostrzec okropność tego czynu i zaprowadziła mnie do zaangażowania w ruch pro life” – napisała kobieta. - „I dlatego znalazłam się wśród osób, które modlą się przed miejscami, w których dokonywana jest ta – jak ją nazywa Kościół - „ohydna zbrodnia”. Jeśli zdecydowałam się tam odmawiać różaniec, to tylko po to, by błagać o wybaczenie dla tych biednych kobiet” - dodała kobieta. „W Kościele, Ekscelencjo, nigdy nie czułam się odrzucona za to, co zrobiłem. I dlatego nie osądzam nikogo, a jedynie modlę się za te kobiety, czasem pełne niewiedzy, które popełniają ten błąd, który prowadzi je do wiecznych wyrzutów sumienia” - napisała kobieta. I trzeba powiedzieć jasno, ona ma większe pojęcie o tym, czym jest chrześcijaństwo niż sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Włoch.

TPT/LSN