Trudno się spodziewać by PiS zechciał rozmawiać i wchodzić w sojusze z Ruchem Narodowym. Zapewne w drugą stronę działa to podobnie. Choć trzeba też zauważyć, że prawdopodobnie powody tej niechęci są bardziej pokoleniowe, niż polityczne. Bardziej partykularne, niż całościowe. Patrząc na sprawę od strony bieżącej polityki jakaś forma docelowej współpracy obu sił byłaby wskazana – wskazana dla Polski. Także dla Polski chrześcijańskiej i katolickiej. Niestety, podobnie, jak z perspektywy czasu spór pomiędzy Sienkiewiczem i Brzozowskim okazuje się bardziej sporem pomiędzy autorem starszym a młodszym, tak też może być z dzisiejszymi podjazdami Ruchu Narodowego i PiS.

Zarówno Brzozowski, jak i Sienkiewicz byli autorami o nadziejach modernizacyjnych (rzecz w przypadku tego drugiego przekłamana). Wpatrywali się w podobne wzory (Wielka Brytania), mieli podobne niechęci (Rosja), chcieli Polski silnej. Nie będzie przesadą powiedzieć, że filozofia polityczna Brzozowskiego miałaby dla dzisiejszych liberałów odcień brunatny. O tym, jak odbiera się myśl Sienkiewicza raczej wiadomo. W naszym przypadku spór pokoleniowy osłabia Polskę, a nie ją wzmacnia.

Przywołam jeszcze jedną analogię. PiS przypomina nieco francuską UMP (Unię na rzecz Frontu Ludowego) Nicolasa Sarkozy'ego. Szczególnie, gdy ustami Adama Hofmana sugeruje możliwą koalicję z SLD. Warto przypomnieć, że już w 2010 roku antykomunizm w tej partii został zrelatywizowany pochwalnymi wypowiedziami o epoce Gierka i politykach Sojuszu. Antykomunizm był wcześniej przecież swoistą metafizyczną kotwicą tego środowiska. Na czym polega podobieństwo z UMP? Na podobnym braku zakotwiczenia, które byłoby silniejsze od chęci zdobycia władzy. Wyjaśnianie katastrofy smoleńskiej nie jest wystarczające w roli takiej kotwicy.

Co w tej sytuacji mógłby zrobić Ruch Narodowy jeśli chciałby wejść w prawdziwą politykę? Może poszukać formuły istnienia podobnej do tej jaka ma francuski (by pociagnąć analogię) Front Narodowy, który u swego zarania nie był partią jednorodną ideowo, a i dzisiaj nie jest. Celem jego założycieli było stworzenie reprezentacji parlamentarnej grup, które bez tego sojuszu do parlamentu dostać by się nie mogły. To propozycja by nie polegać tylko na swoich siłach, ale utworzyć szerszą platformę ugrupowań zapewniającą zaistnienie w parlamencie i wytrącenie PiS-owi z rąk argumentu o rozbijaniu prawicy i traceniu głosów. Pytanie jednak czy działacze Ruchu Narodowego mieliby siłę zachować swoją metafizyczną kotwicę powstrzymującą ich przez pożądaniem władzy ponad wszystko lub poganizacją przekazu?

Dziś w wielu sprawach okazuje się, że kotwicą najskuteczniejszą, ale i najtrudniejszą do obrony jest katolickość. Katolickość jest wszakże formą naszego narodu. Porzucanie jej to porzucenie sprawy tego narodu.

Tomasz Rowiński