Klarują się już pierwsze decyzje polityczne. Platforma Obywatelska odcina się od Bronisława Komorowskiego, którego obwinia za porażkę. Innymi słowy przyjmuje i chowa chorągiewkę, którą były prezydent oddał w trakcie debaty. Jest to zrozumiały ruch, tyle, że po raz kolejny godzi w inteligencję wyborców.

Płonne są nadzieje o przyspieszonych wyborach. Po prostu bardziej przyspieszyć się już nie da. PO chciałoby wyprzedzić prawicę w zbudowaniu nowych struktur, a mniejszym partiom uniemożliwić ich skonstruowanie. Jednak na taki ruch jest już po prostu zbyt późno.

Pozostaje zatem zmiana szyldów. PO zapewne zostanie. Ma swój elektorat, który zanosił się płaczem po porażce i twarzami wspierał ex-prezydenta. Dlatego zapewne Platforma nie zrezygnuje z siebie, a być może jedynie dokona jakiś zmian we władzach, przynajmniej tych widzianych w telewizji. Wstawi kogoś bardziej charyzmatycznego od Kopacz. Osobiście stawiałbym na Radosława Sikorskiego.  

Jednak kluczowe dla przyszłego układu w parlamencie będzie już tradycyjnie zagospodarowanie elektoratu lewicowego i antysystemowego. Choć ów pierwszy jest marginalny, nadal ma potencjał, który z pewnością będzie się starało pozyskać nowe ugrupowanie: Wolność i Równość, firmowane przez profesorów: Magdalenę Środę, Jana Hartmana, Genowefę Grabowską i Kazimierza Kika, a więc kwiat antyklerykalnej i postępowej lewicy.  

A co z drugą flanką? Tutaj w roli „antysystemowca” wystąpi zapewne Leszek Balcerowicz. Były wicepremier i minister finansów odnosi spore sukcesy ze swoją Fundacją Forum Obywatelskiego Rozwoju. Cieszy się dużym autorytetem libertarian w Stanach Zjednoczonych i zdobył też rzeszę konserwatywno-liberalnych zwolenników w naszym kraju.

Według różnych sondaży puszczonych w media jako balon próbny, „Lista Balcerowicza” mogłaby zgarnąć od startu 4-11 proc. Dlatego już w kolejnych tygodniach można spodziewać się dwóch politycznych propozycji. Dla lemingów równościowych i wolnościowych. 

Tomasz Teluk