Szef białoruskiego resortu dyplomacji Uładzimir Makiej zapowiedział, że Białoruś wprawdzie nie planuje rozmieszczenia na swoim terytorium rosyjskich baz wojskowych, ale nie wykluczone, że jeśli jakiś kraj, np. Polska zdecydowałby się na stałą obecność wojsk amerykańskich, Mińsk to rozważy.

Czy miłe gesty przyjaźni, zapewnienia o chęci dobrosąsiedzkiej otwartości i salonowa dyplomacja w relacjach Polska – Białoruś to już przeszłość? Takie można odnieść wrażenie po wypowiedzi ministra spraw zagranicznych Uładzimira Makieja z 31 maja, którą wygłosił podczas konferencji prasowej w Brukseli. Z wypowiedzi Makieja wynika, że aby uniknąć rozmieszczenia rosyjskich czołgów i myśliwców tuż za naszą wschodnią granicą, Polska powinna wycofać się ze stałych baz dla wojsk amerykańskich na terenie naszego kraju. Szef MSZ RB tłumaczył mediom, że baza USA w Polsce mogłaby pogłębić „nieufność” w regionie.

Wszystko jest możliwe. Na dziś nie planujemy rozmieszczać nowych zagranicznych baz wojskowych na terytorium Białorusi, bo chcielibyśmy mieć wkład w bezpieczeństwo w naszym regionie i nie chcemy być źródłem problemów” – stwierdził Makiej, dodając, że Białoruś „musi jednak brać pod uwagę przyszłe kroki swoich sąsiadów”.

Przypomnijmy, że Polska zabiega o zwiększenie amerykańskiej obecności wojskowej na wschodniej flance NATO, czyli w Polsce. Zdaniem szefa MON Mariusza Błaszczaka są na to realne szanse, ale rozmowy w tej sprawie to „proces, który musi potrwać”. Pod koniec maja br., portal onet.pl napisał, że Polska złożyła Stanom Zjednoczonym propozycję w tej sprawie. wniesienia wkładu w wysokości 1,5 – 2 mld USD na pokrycie kosztów ułatwienia stacjonowania jednego amerykańskiego oddziału pancernego lub równoważnych sił w Polsce.

dam/kresy24.pl