Prezydent Vučić odwiedził Moskwę w dniach 19-20 grudnia. To jego pierwsza wizyta w Rosji w charakterze głowy państwa. Ostatnio był w Moskwie w marcu, jako premier. Już zapowiadając jego przyjazd, Kreml określał relacje rosyjsko-serbskie jako „strategiczne partnerstwo”. Rozmowy przebiegały w bardzo przyjaznej atmosferze. Podpisano szereg umów dwustronnych. Jeszcze przed wizytą Vučić powiedział rosyjskiej agencji TASS, że Serbia planuje kupić rosyjskie wojskowe helikoptery transportowe i systemy obrony powietrznej.

Dzień po powrocie prezydenta z Rosji, 21 grudnia, minister obrony Aleksandar Vulin oznajmił w telewizji państwowej, że podczas wizyty Aleksandara Vučicia w Moskwie przywódcy obu krajów uzgodnili wejście na „wysoki poziom współpracy wojskowej”. Vulin poinformował, że Belgrad nie tylko chce kupić sześć śmigłowców Mi-17, ale jest też zainteresowany zainstalowaniem w Serbii bazy remontowej dla rosyjskich helikopterów. To oznaczałoby obecność rosyjskiego personelu wojskowego w Serbii. Serbia i Rosja rozmawiają też o dostawach systemów rakietowych Buk-M1 i Buk-M2, jak również sześciu MiG-29 oraz być może systemów S-300 z Białorusi. Jeszcze w październiku Rosja przekazała za darmo Siłom Powietrznym Serbii sześć myśliwców MiG-29 starszego modelu (ale koszty utrzymania i napraw wyniosą blisko 235 mln dolarów). Moskwa obiecała też 30 używanych czołgów i 30 pojazdów opancerzonych.

Zbrojenia Serbii w Rosji mogą zwiększyć napięcie w jej relacjach z sąsiadami, którzy albo są już w NATO, albo do niego aspirują czy też są w ścisłym sojuszu z Zachodem (jak Kosowo). Belgrad prowadzi negocjacje w sprawie wejścia do UE, ale podkreśla, że nie jest zainteresowany członkostwem w NATO i utrzymuje, że wyborem Serbii jest „wojskowa neutralność”. Jednak Serbia pod rządami nowego prezydenta wyraźniej skręciła w stronę Rosji. Słyszalne w wypowiedziach serbskich polityków wojownicze nuty umiejętnie podsyca Rosja, której celem jest destabilizacja Bałkanów Zachodnich. Obecnie najkrótsza droga do tego wiedzie poprzez antagonizowanie Serbów z sąsiadami. Rosyjskie media i eksperci przypominają Serbom, że klęsk doznali w Słowenii, Chorwacji i Bośni, a potem stracili własną prowincję: Kosowo. Rosjanie podkreślają słabość serbskiej armii w ubiegłych dekadach i jej rosnący potencjał w ostatnich latach – rzecz jasna dzięki pomocy rosyjskiej.

mod/warsawinstitute.org - Warsaw Institute