Zwycięstwo Wołodymyra Zełenskiego w wyborach prezydenckich na Ukrainie to dla Moskwy znacznie lepsza informacja niż ewentualna reelekcja Petra Poroszenki. Z punktu widzenia Kremla obecny prezydent to „partia wojny”, zaś przyszły to niewiadoma. Choć Moskwa ostrożnie podchodzi do sytuacji w Kijowie, widać że żyje tam nadzieja na nowe otwarcie w stosunkach z Ukrainą. I już Rosjanie próbują ustawiać sobie początek współpracy z Zełenskim. Z jednej strony wprowadzili sankcje na eksport ropy i paliw na Ukrainę oraz sugerują wydawanie paszportów rosyjskich mieszkańcom okupowanej części Donbasu, z drugiej mówią, że są gotowi do rozmów.

Już nazajutrz po II turze wyborów na Ukrainie na linii frontu w Donbasie separatyści zintensyfikowali ogień – zginął ukraiński żołnierz, drugi został ranny. Moskwa w ten sposób zwiększa presję na prezydenta-elekta. Wszak jedną z najważniejszych obietnic Zełenskiego jest doprowadzenie do trwałego pokoju i wstrzymania rozlewu krwi w Donbasie. Moskwa pokazuje nowemu przywódcy Ukrainy, że powinien jak najszybciej usiąść do stołu rozmów. Czyli zrobić to, czego odmawiał Poroszenko. Wstępny warunek Kremla jest bowiem jasny: Kijów musi uznać separatystów za partnerów do rozmów. Czy Zełenski na to pójdzie? Jego przeciwnicy przed tym ostrzegają i nagłaśniają wpadkę kandydata w jedynym bezpośrednim starciu Zełenskiego z Poroszenką na kilka dni przed głosowaniem, gdy rywal obecnego prezydenta nazwał separatystów „powstańcami”.

Tuż po ogłoszeniu wyniku wyborów Zełenski zapowiedział „wojnę informacyjną na rzecz wstrzymania walk w Donbasie”, a za priorytetowe zadanie uznał uwolnienie jeńców znajdujących się w rękach przeciwnika. Trudno zrozumieć, jak „wojna informacyjna” ma przybliżyć koniec wojny – i tak klucz do tego leży w Moskwie. Tym bardziej dotyczy to kwestii wydania jeńców ukraińskich. Zełenski poinformował, że spotykał się z rodzicami ukraińskich marynarzy, którzy zostali zatrzymani przez Rosjan w listopadzie ubiegłego roku w rejonie Cieśniny Kerczeńskiej. Co ciekawe, trzy dni wcześniej sprawę marynarzy poruszył też rzecznik Kremla. Dmitrij Pieskow nie wykluczył możliwości przekazania jeńców Ukrainie. Dodał, że zabiegi w tym celu prowadzi Wiktor Medwedczuk. To kolejne potwierdzenie, że Moskwa uczyniła go swoim głównym politycznym przedstawicielem na Ukrainie.

Zełenski krytykował Poroszenkę za dopuszczenie Medwedczuka do kwestii rozmów z Rosją i wymiany jeńców, a tymczasem teraz może się okazać, że sam zostanie na to skazany – bo to Moskwa wskazuje wyraźnie pośrednika. Zresztą to właśnie Medwedczuk (kandydat jego partii Jurij Bojko zajął 4. miejsce w wyborach) tuż przed II turą wyborów stwierdził, że Zełenski może doprowadzić do końca wojny w Donbasie i zajmie to kilka miesięcy. Ale oczywiście wiadomo, że prezydent-elekt musiałby zgodzić się na rosyjskie warunki. Pytanie, czy polityczny nuworysz (szczególnie w polityce międzynarodowej) nie da się złapać w pułapkę? Na pewno jego prezydentura to szansa na próbę realizacji przez Kreml tzw. planu Surkowa. Na czym on polega? Okupowana część Donbasu wraca pod formalne zwierzchnictwo Kijowa, ale z dużą autonomią i wciąż pod kontrolą ludzi wskazanych przez Rosję i lojalnych w pierwszej kolejności wobec Rosji. Donbas obciążyłby wtedy ekonomicznie budżet ukraiński i zyskałby wpływ na politykę całej Ukrainy. Udział w wyborach mieszkańców regionu i miejscowej elity oznaczałby obecność silnej prorosyjskiej frakcji w ukraińskim parlamencie. To mogłoby zablokować na dobre dążenie Ukrainy do NATO i UE.

Z tego zagrożenia zdają sobie w Kijowie od dawna, ale nie wiadomo, czy Zełenski nie zagra populistycznie i nie pójdzie na taki układ. Będzie mógł wtedy wyborcom powiedzieć, że oto spełnił jedną z najważniejszych obietnic: zakończył wojnę. Na to liczą w Moskwie. Wykonując ostatnio kilka nieprzyjaznych kroków, jedynie podbito stawkę w negocjacjach z Zełenskim. Putin liczy na to, że ogra nowego prezydenta Ukrainy. Dlatego premier Dmitrij Miedwiediew oświadczył, że szansa na poprawę stosunków wymaga „pragmatycznego podejścia”, wiceszef MSZ Grigorij Karasin wskazał, że obywatele Ukrainy głosowali za zmianami, a rzeczniczka MSZ Maria Zacharowa napisała w niedzielę wieczorem na profilu na Facebooku, że „Ukraina może dokonać resetu”.

Warsaw Institute