Jak relacjonuje niemiecka rozgłośnia publiczna „Deutsche Welle”, na terenach kontrolowanych przez rosyjskich dywersantów, bezprawie i represje są na porządku dziennym. Rzecznicy praw człowieka biją na alarm.

Na początku września międzynarodowa organizacja praw człowieka Human Right Watch (HRW) informowała, że na kontrolowanych przez rosyjskich dywersantów terenach wschodniej Ukrainy, wprowadzono roboty przymusowe. Zmusza się do nich ludzi, podejrzewanych o „działania przeciwko bezpieczeństwu i porządkowi publicznemu”. Samozwańcze władze tak zwanej „Donieckiej Republiki Ludowej” tłumaczą na swoim portalu internetowym, że dbają o „ład i porządek”.

Pod koniec sierpnia w czasie walk o jedno z miast w Donbasie, zwolennicy „Donieckiej Republiki” zabili 23-letniego mężczyznę podejrzanego o kradzieże. Doniesień o egzekucjach stale przybywa. Wydawaniem wyroków zajmują się sądy doraźne.

Z raportu HRW wynika, że karze się już za najdrobniejsze przewinienia. Jedną z kar są roboty przymusowe, na które skazuje się za nieprzestrzeganie godziny policyjnej albo za nienoszenie przy sobie dowodu osobistego. „Ludzi zmuszanych do pracy bije się i brutalnie upokarza” —pisze w raporcie HRW.  Odnotowano też przypadki zmuszania ludzi do patrolowania blokad ulicznych lub regionów walk, gdzie istniało niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia.

Na terenach kontrolowanych przez dywersantów ludzie nie mogą liczyć na żadną ochronę prawną ani też wolność zgromadzeń czy poglądów — mówi Aleksandr Bukałow, przewodniczący organizacji praw człowieka „Doniecki Memoriał”.  — Nie ma żadnych mechanizmów prawnych umożliwiających uwolnienie albo staranie się o odszkodowanie — dodaje. — Nie oznacza to jednak, że wszyscy rosyjscy dywersanci są przestępcami albo, że wszędzie panuje anarchia. Ale w obliczu takiego bezprawia ludzie czują się całkowicie bezbronni —podkreśla Bukałow.

ed/DW, Wpolityce.pl