W rozmowie z portalem Onet.pl były minister finansów, Jan Vincent Rostowski skarżył się na złe traktowanie świadków przed komisją śledczą do spraw Amber Gold.

Rostowski przyznał, że oglądał poprzednie zeznania, zwłaszcza świadków przesłuchiwanych w tzw. "wątku skarbowym". Polityk stwierdził, że wówczas "było mu przykro", że to, co zobaczył, było "paskudne". Czy miał na myśli to, co wygadywali kolejni świadkowie, bezczelność lub indolencję, które przejawiali niektórzy z nich? Niekoniecznie...

"Ja jestem wytrzymały, ale jak ja myślę o tym, jak oni traktowali tych urzędników. Po prostu to było przykre. Jak oni się bezczelnie zachowywali, to byłem w stanie to ukrócić"-stwierdził były wicepremier, który przekonywał, że działanie komisji śledczej ma charakter wyłącznie polityczny. Swoje wczorajsze zachowanie Jan Vincent Rostowski tłumaczył tym, że... starał się "ukrócić manipulacje". 

"Ja, poza tym, że chodziło o politykę i nie miałem zamiaru pozwolić wykorzystywać do manipulacji, do długich „peroracji” pani przewodniczącej, to na same pytania miałem jak najbardziej zamiar odpowiadać szybko i zwięźle. Mam wrażenie, że to robiłem. Ale tego nie oglądałem, może wrażenie jest inne"- ocenił. 

"Wczoraj PiS-owcy chcieli udowodnić, że to służby skarbowe zawiodły(...) Największy problem był w prokuraturze, ale nie mówię, że urzędy dobrze działały"-przyznał były minister. 

Rostowski żalił się również na to, jak wyglądało jego przesłuchanie. Przekonywał, że posłowie wymieniali się, wychodzili z sali, aby wypić kawę, skorzystać z toalety lub zjeść obiad, a świadek musi siedzieć tam przez cały czas. 

"Taka komisja śledcza wygląda tak, że świadek siedzi, zeznaje, zeznaje, a posłowie na początku są wszyscy, potem się wymieniają, idą, piją kawę, idą do toalety, idą na obiad, a ten świadek siedzi. Ja jestem wytrzymały, ale jak ja myślę o tym, jak oni traktowali tych urzędników..."-stwierdził były szef resortu finansów. 

Cóż, dał wczoraj przed komisją takie przedstawienie, że w sumie było zrozumiałe, że posłowie wychodzili... Kiedy minister Rostowski lub jego pełnomocnik przerywali członkom komisji, uniemożliwiali zadawanie pytań, drwili w żywe oczy nie tylko z parlamentarzystów przesłuchujących byłego szefa resortu finansów, ale również z Polaków, którzy śledzili posiedzenie komisji w telewizji lub internecie, wreszcie: ofiar oszukańczej poramidy finansowej, mogło to być raczej męczące... 

ajk/Onet.pl, Fronda.pl