Z badań Instytutu Spraw Publicznych i Fundacji Bertelsmanna przeprowadzonych w Rosji, Polsce i Niemczech wynika, że zbrojne poparcie Rosjan na zachód to mit. Większość z nich życzyłaby sobie, żeby ich kraj zachował neutralność i nie angażował się w te działania.

- Jedynie niewielki odsetek badanych, którzy popierają zaangażowanie Rosji po stronie separatystów, wspiera wysłanie na Ukrainę rosyjskich żołnierzy, co, jak wiadomo, trwa od wielu miesięcy - Łukasz Wenerski, ekspert ISP do spraw polityki wschodniej opisuje wyniki badań. Łącznie bezpośredni udział wojsk rosyjskich w walkach popiera tylko 7 proc. badanych Rosjan.

- Rosjanie od początku nie mieli jednoznacznego pomysłu, jak to rozegrać wydarzenia w Donbasie – mówi "Newsweekowi" Anna Maria Dyner, ekspertka ds. Wschodu z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. - Działania na Krymie były bardzo dobrze przeprowadzone z również militarnego punktu widzenia. Poza tym to miejsce, którym władze mogły silnie zagrać na silnie zakorzenionych emocjach Rosjan. W trakcie operacji zajęcia Półwyspu nikt też nie zginął – dodaje.

Zupełnie inaczej jest w Donbasie, ponieważ Rosjanie nie są z nim tak emocjonalnie związani jak z półwyspem. Nie jest to ani baza floty, ani obszar historycznie kojarzony z krajem. Poza tym na „obcym” terenie krew muszą przelać rosyjscy żołnierze - wskazuje tygodnik.

- Sam przekaz medialny dotyczący Krymu i Donbasu się różni – mówi Anna Maria Dyner. - Nawet Władimir Putin podczas czwartkowej „gorącej linii” określił Donbas jako terytorium Ukrainy i stwierdził, że to Kijów jest odpowiedzialny za odbudowanie infrastruktury – tłumaczy.

All/Newsweek.pl