Rosji udało się powstrzymać spadek rubla i kursów akcji na moskiewskiej giełdzie. Sektor bankowy został zwolniony z dwóch metod księgowania, które obowiązywały jeszcze do środy. Chodzi o mark-tomarket for bonds oraz obligatory loan-loss provisions.

Eliminacja pierwszej z tych reguł oznacza, że rosyjskie banki nie będą musiały wykazywać na bieżąco strat w bilansach. Zostaną tym samym zwolnione z uzupełniania brakującego kapitału i występowania do inwestorów o nowe środki. To z kolei zapewni im ochronę przed przeceną akcji oraz spadkiem kapitalizacji.

Usunięcie drugiej z tych zasad oznacza, że banki zostały zwolnione z księgowania strat na udzielonych pożyczkach. Większość dużych firm w Rosji jest zadłużona w walutach zagranicznych, co oznacza, że przy spadającym kursie rubla mają coraz większe problemy z ich spłatą. Banki, które pożyczały pieniądze spółkom, nie będą już musiały wykazywać strat wynikających z tego faktu.

To wszystko oznacza, że moskiewska giełda i rubel odrobiły część strat z poniedziałku i wtorku. Na zamknięciu w środę za euro płacono niespełna 76 rubli, a za dolara powyżej 60 rubli. To umocnienie rubla o niemal jedną czwartą w porównaniu z najgorszymi notowaniami z wtorku. Indeks giełdowy RTS zyskał aż 18 procent.

Rosyjska waluta umacnia się też w czwartek. Rano jednego dolara można było kupić za niecałe 60 rubli. Około południa kurs ustabilizował się na poziomie 61 rubli. – to umocnienie o ponad 2 proc. względem środowego zamknięcia. Giełda zyskała w tym czasie niemal 8 proc.

Zarazem wprowadzeniu tych księgowych trików towarzyszyło wpompowanie na rynek ogromnych kwot dewiz oraz deklaracja dokapitalizowania banków. Dmitrij Miedwiediew zalecił największym rosyjskim firmom eksportującym, by „rytmicznie i stabilnie” sprzedawały walutę celem niedopuszczenia do dalszych niekontrolowanych wahań kursu rubla.

bjad/biztok.pl