Moskwa i Kijów sprawiły sobie „świąteczny prezent” rozszerzając wzajemne listy sankcyjne. 25 grudnia rozporządzenie w tej sprawie podpisał premier Rosji, zaś 26 grudnia decyzję podjęła Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy. Nakładane wzajemnie sankcje nie mają jednak wpływu na faktyczny stan relacji gospodarczych obu państw. Tym bardziej, że nietrudno je obejść. To w rzeczywistości krok o charakterze politycznym, wpisujący się we wzrost napięcia między Moskwą a Kijowem w ostatnich tygodniach.

25 grudnia premier Rosji Dmitrij Miedwiediew podpisał rozporządzenie w sprawie sankcji wobec Ukrainy. Zostało nimi objętych siedem ukraińskich przedsiębiorstw oraz 245 osób fizycznych. Na liście znalazły się m.in.: koncern zbrojeniowy Ukroboronprom i firma Ukrspeceksport, spółka Centrenerho i Ukraiński Państwowy Bank Eksportowo-Importowy. Wśród osób fizycznych objętych sankcjami znaleźli się m.in. szef wywiadu wojskowego Wasyl Burba, szef SBU Wasyl Hrycak, mer Odessy Giennadij Truchanow, b. premier Julia Tymoszenko, sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Ołeksandr Turczynow i szef MSW Arsen Awakow. Sankcjami objęto też byłego premiera, lidera Frontu Ludowego Arsenija Jaceniuka, lidera krymskich Tatarów Mustafę Dżemilewa i byłego przywódcę Prawego Sektora, Dmytro Jarosza. Sankcje przewidują m.in. zablokowanie środków finansowych, papierów wartościowych i majątku na terenie Rosji. Pierwsza tura sankcji miała miejsce 1 listopada – rosyjski rząd zadecydował wtedy o wprowadzeniu sankcji gospodarczych wobec 322 obywateli Ukrainy i 68 firm z tego kraju. Teraz łącznie objętych sankcjami jest 567 osób i 75 firm z Ukrainy. Kijów odpowiedział Moskwie już następnego dnia. Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy (RBNiO) rozszerzyła 26 grudnia sankcje za atak na ukraińskie okręty w rejonie Cieśniny Kerczeńskiej oraz objęła nimi organizatorów tzw. „wyborów” w okupowanej części Donbasu. Listy osób i podmiotów objętych sankcjami nie opublikowano. Wcześniej liczyła ona ok. 1,8 tys. osób i blisko 800 podmiotów prawnych.

Nakładane wzajemnie sankcje nie mają większego wpływu na stan relacji ekonomicznych Ukrainy i Rosji. Kroki, które faktycznie byłyby odczuwalne dla Rosji i Ukrainy, żadna ze stron nie chce podejmować. Szczególnie widać to w sferze rosyjskiego tranzytu gazu przez Ukrainę i importu przez Rosję ukraińskiego węgla czy paliwa jądrowego. Przyjmowane przez Moskwę sankcje mają punktowy i mocno spersonalizowany charakter – dzięki temu Rosja może mówić, że chce ukarać tylko przedstawicieli „banderowskiej junty”, a nie zwyczajnych Ukraińców. Ale wśród objętych sankcjami są też firmy i ludzie uważani za raczej za zwolenników współpracy z Rosją, np. deputowany Bloku Opozycyjnego Michaił Dobkin. Niektórzy eksperci w związku z tym zauważają, że sankcjami uderzono także w środowiska opozycyjne, które nie chcą iść na współpracę ze wspieranym najmocniej przez Kreml politycznym projektem Medwedczuka, Rabinowycza i tzw. klanu gazowego.

Warsaw Institute