Kremlowska prokuratura generalna wszczęła śledztwo w sprawie „nieprawidłowości związanych z uznaniem niepodległości Litwy, Łotwy i Estonii”. Może to oznaczać przygotowanie do wojny hybrydowej z krajami NATO.

Po uznaniu „nielegalności” przekazania Krymu Ukrainie w 1954 r., co miało uzasadniać agresję Rosji na ten kraj, nadeszła kolej na Państwa Bałtyckie. Prokuratorzy na wniosek nacjonalistycznej partii Władimira Żyrinowskiego oraz komunistów, sprawdzą czy decyzja o uznaniu niepodległości tych republik była konstytucyjna.

Prawnicy skupieni wokół Władimira Putina już znają wyrok. Naturalnie decyzja likwidacji Kraju Rad przez Gorbaczowa była nielegalna. Dlatego bardzo szybko należy się spodziewać orzeczenia, które podważy niepodległość Litwy, Łotwy i Estonii.

Może to postawić na ostrzu noża relacje Moskwy z krajami NATO, a Kremlowi dać pretekst do przerzucenia „zielonych ludzików” na tereny tych byłych republik sowieckich, aby prowadzić dywersję i destabilizację polityczną swoich sąsiadów.

Uzasadnieniem może być więc nie tylko tradycyjna ochrona ludności rosyjskojęzycznej w tych państwach, ale po prostu działanie zgodnie z rosyjskim prawem, co już oznacza totalną samowolkę. NATO powinno w sposób radykalny odpowiedzieć więc na tę kolejną putinowską prowokację.

Jest to bowiem nie tyle apologia komunizmu, odwoływanie się do „osiągnięć” tego nieludzkiego i zbrodniczego systemu, ale przede wszystkim kolejny krok do podważania obecnego porządku politycznego w zjednoczonej Europie. Może to mieć brzemienne skutki dla takich krajów jak Polska, bowiem w kolejnym kroku okaże się, że emancypacja naszego kraju spod wpływów Rosji również była niezgodna z sowieckim prawem.

Stanowczo w tej sprawie powinny się wypowiedzieć polskie władze. Jeśli dalej będziemy zaskakiwać Kreml swoją biernością, tuż za naszymi granicami zostaną reaktywowane gułagi jedynego słusznego systemu w niedalekiej historii, której byliśmy niestety częścią.

Tomasz Teluk