Na razie nikt nie stał na czele wspólnych starań w zakresie zmniejszenia wpływu Rosji w Europie, Azji lub na Bliskim Wschodzie.

O tym idzie mowa w dużym artykule na Politico „Zapomnijcie o Komi. Realna historia – to wojna Rosji z Ameryką”.

„Nikt nie komentuje nowego wysiłku Rosji w zakresie wzmocnienia jej obecności w pobliżu wschodniej Ukrainy, eskalacji działań bojowych tam i destabilizacji rządu w Kijowie.

Nikt nie komentuje tego, jak Rosja rozpala i żywi wojny na Bliskim Wschodzie – najpierw fizyczną, która trwa w Syrii, a obecnie dyplomatyczną, trwającą w całym regionie. W rzeczywistości, jeżeli chcecie zobaczyć świat, który wyobrażał sobie „szary kardynał” Putina Władysław Surkow, kiedy opisywał nieliniową wojnę („wszyscy przeciwko wszystkim”), to obecny chaos na całym Bliskim Wschodzie, w krajach Zatoki Perskiej i w Północnej Afryce – dość dobry tego przykład, – mówi się w artykule.

Zdaniem autora, jest to przegrupowanie na dużą skalę, które głęboko porusza interesy USA, i które bezmiernie drogo będzie nas kosztowało, krwi i pieniędzy.

„Ale nikt nie komentuje nowego sprzętu i zasobów ludzkich, które Rosja roztoczyła we wschodnim i południowym pasie śródziemnomorskim, albo na jej wschodnich i zachodnich granicach.

Nasze rowy znowu przyliżą się po sezonie letnich ćwiczeń, ale kto wypełni je po stronie zachodniej, na razie nie jest jasne. Na nowo odzyskana twardość Europy jest niezwykle ważna, lecz ich możliwości wojskowe będą pozostawać w tyle za ich ambicjami jeszcze w ciągu długich lat. Relacje z naszymi prawdziwymi sojusznikami pogarszają się – i nie tylko w nagłówkach, ale też w sprawie zaufania, wymiany danych zwiadowczych i funkcjonalności, nawet mimo otwarcia ambasad i tworzenia stanowisk administracyjnych. Ci, którzy zostają, szczególnie z Pentagonu i dowództwa wojskowego – a mianowicie minister obrony James Mattis, i dowódcy EUCOM i EUCOM – powstrzymują Europę przez wyjazdy i zapewnienia. Lecz ta dobra robota została zniszczona, kiedy prezydent nie wspomniał artykułu 5. w przemówieniu w siedzibie NATO. Mimo że potwierdził zobowiązanie do zasady obrony zborowej w piątek podczas konferencji prasowej z prezydentem Rumunii, jednak jeden taki wybredny czyn rujnuje całe lata strategicznego planowania NATO”, – zaznacza Politico.

Nawet za zamkniętymi drzwiami Trump, mówi autor, żadnego razu nie wspomniał Rosji przed przewodniczącymi państw NATO – nie mówiąc już o atakach Rosji na sojuszników oraz o zagrożeniu ze strony Rosji w niebie, na morzu i granicach NATO. Natomiast zastraszał swych sojuszników. Być może, jest to niespodzianka dla Białego Domu – ale właśnie agresja Rosji, nie zaś zastraszania Trumpa, skłoniły sojusz do zwiększenia wydatków narodowych na obronę.

„Nawet Putin przyznaje, że za atakiem na Amerykę stali „patriotycznie nastawieni” rosyjscy chakerzy – fakt, o którym prezydent tak czy owak nie wspomina bez kontrargumentów. Trump jest odizolowany, rządzi otoczeniem niczym stalinista-lalkarz, i sprawiedliwie uważa, że jest poddawany ostrej krytyce. Ale nawet jeżeli wziąć pod uwagę wszystkie wątpliwości co do wyborów, jest oczywiste, że nie uważa Rosji za zagrożenie”, – mówi się w artykule.

Jagiellonia.org