Jagiellonia.org


Imperium Zła

 

Po Ukrainie, Putin może zaatakować kraje bałtyckie i Polskę

 

„Wiemy dobrze, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze Państwa Bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę! Byliśmy głęboko przekonani, że przynależność do NATO i Unii zakończy okres rosyjskich apetytów. Okazało się, że nie, że to błąd” – powiedział w sierpniu 2008 roku śp. Lech Kaczyński, przemawiając na demonstracji w Tbilisi w obliczu wojennej agresji ze strony Rosji. Z dzisiejszej perspektywy widać dobrze, jak słuszne były to słowa…

Zachód był zbyt naiwny, wierząc w dobre intencje Włodzimierza Putina. Putin był nieszczery, kiedy zapewniał o swojej lojalności wobec systemu wartości wolnego świata. W rzeczywistości były to mrzonki, gdyż były pułkownik KGB zawsze gardził demokracją. Od pierwszych dni swojej prezydentury Putin z maniakalnym uporem przygotowywał się do wskrzeszenia autorytarnego imperium zła.

Jako przedstawiciel tajnych służb, Putin wierzył, że będzie w stanie odnowić imperium na postsowieckim obszarze przy pomocy swojej agentury. To było sprawą całego jego życia… I on dołożył wszelkich starań do tego, by agenci FSB i GRU (Główny Zarząd Wywiadowczy) Federacji Rosyjskiej zajęli kierownicze stanowiska we wszystkich republikach byłego ZSRR. Lecz „kolorowe rewolucje” w Gruzji i na Ukrainie podważyły jego wiarę we wszechmoc tajnych metod wpływu politycznego. Narody Gruzji i Ukrainy okazały opór wobec prorosyjskich dyktatur.

Tajna wojna mająca na celu wskrzeszenie imperium nie powiodła się i rozwścieczony Putin zdjął maskę demokraty. Ostentacyjnie zdecydował się skierować Rosję ku ponurej sowieckiej przeszłości – wkroczył na drogę autorytaryzmu, militaryzmu i agresywnego imperializmu. Właśnie za Putina w Rosji jak po deszczu wyrosły nacjonalistyczne, ksenofobiczne i jawnie faszystowskie ruchy polityczne… Przeraża ogrom ich niepohamowanych roszczeń…

 

/ Śladami Czyngis-Chana

 
 

Do najistotniejszych geopolitycznych zadań Rosji należy staranie się o „przywrócenie imperium”, powiedział eks-doradca przewodniczącego Dumy Państwowej Federacji Rosyjskiej Aleksander Dugin. W książce pod tytułem „Podstawy geopolityki”, która została opublikowana przy wsparciu Wydziału Strategii Akademii Wojskowej Sztabu Generalnego Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej, zaznaczył, że: „długofalowy program Rosji zmierza w kierunku integracji kontynentalnej, utworzenia przestrzeni kontynentalnej Eurazji od Tokio do Azorów. Celem Moskwy jest rozwinięcie strategicznego wpływu na wschód, zachód i południe.” Główną przeszkodę dla realizacji ekspansji imperialnej Dugin upatrywał w Ukrainie i Polsce, ponieważ państwa te są bastionem Europy Wschodniej.

 

 

Ci, którzy zapoznali się z jego książką, zgodzą się z tym, że Dugin i jego zwolennicy w swoich niezdrowych roszczeniach, pozostawili w tyle nawet samego Hitlera i Czyngis-Chana. Czy Państwo sądzą, że nie znajdą oni poparcia i zrozumienia wśród większości rosyjskich polityków? Niestety, niezdrowe pomysły Dugina zainfekowały całą generalicję i establishment Rosji.

 

/ Do ostatniego morza

 

Przedstawmy pogląd innego rosyjskiego męża stanu, Władimira Żyrinowskiego. W jednej ze swoich książek pisał o swoich wizjach: „Niech Rosja z powodzeniem wyruszy w swój ostatni pochód na południe. Już widzę żołnierzy rosyjskich, wyruszających w tę ostatnią drogę. Widzę rosyjskich dowódców w sztabach rosyjskich dywizji i armii, kreślących na mapie drogi i plany uderzeń wojskowych jednostek i punkty docelowe. Już widzę samoloty na bazach lotniczych na południu Rosji. Widzę okręty podwodne wynurzające się u brzegów Oceanu Indyjskiego i okręty desantowe dobijające do brzegów, po których już maszerują żołnierze rosyjskiej armii, przemieszczają się bojowe wozy piechoty, ciągną ogromne ilości czołgów. Nareszcie Rosja wieńczy swój ostatni pochód wojenny. (…) Ostatni marsz na południe. Marzę o tym, aby rosyjscy żołnierze obmyli swoje buty w gorących wodach Oceanu Indyjskiego i na zawsze przebrali się w letni mundur. Lekkie obuwie, lekkie spodnie, koszule z krótkimi rękawkami, bez krawatu z rozchełstanym kołnierzykiem, lekka furażerka na głowie. I niewielki, współczesny rosyjski pistolet maszynowy, wyprodukowany w Iżewskiej fabryce. Są to automaty o wiele lepsze od UZI. Ażeby każdy pluton rosyjskich żołnierzy mógł zaprowadzić porządek na każdym terenie”…

 

To nie są brednie człowieka o zachwianej psychice. Nie. Wręcz przeciwnie, są to pomysły poważnego męża stanu, szefa frakcji parlamentarnej, byłego wice-spikera Dumy Państwowej Federacji Rosyjskiej. Złośliwi powiadają, że w swoim czasie Żyrinowski wygłaszał tezy, które ze względu na swoje stanowisko nie mógł głośno wypowiedzieć prezydent Putin. Mówiąc krótko: „to o czym myślał Putin, o tym mówił Żyrinowski”. Jednakowoż, przypadek to czy nie, w sam raz po Pomarańczowej Rewolucji na Ukrainie, Putin porzucając zbyteczną dyplomację pokazał światu swój prawdziwy światopogląd.

 

 

/ Z powrotem do ZSRR

 

W 2005 roku, tuż po rewolucji pomarańczowej na Ukrainie, Putin orzekł, że „upadek ZSRR był największą katastrofą geopolityczną stulecia”. Dlatego w jego rozumieniu: „Ukraina nie jest nawet państwem! Co to jest Ukraina? Część jej terytorium — to jest Europa Wschodnia, a pozostała część i to duża, podarowana została przez nas” — była to wypowiedź skierowana do prezydenta George Busha, na szczycie NATO-Rosja w kwietniu 2008 roku. Mówiąc o Ukrainie Putin stracił równowagę emocjonalną i wydawał się być bardzo zdenerwowanym i rozdrażnionym, jakby stracił rozsądek. Jednocześnie zachowywał całkowity spokój mówiąc o Gruzji, do której Rosja wdarła się cztery miesiące później. Fakt ten sugeruje, że Putin postrzegał Ukrainę, jako główną przeszkodę do realizacji swojego planu odrodzenia agresywnego eurazjatyckiego imperium.

 

W maju 2006 roku Putin bardzo boleśnie zareagował na słowa wypowiedziane przez wice-prezydenta USA na forum krajów Bałtycko-Czarnomorskiego Międzymorza w Wilnie. Dick Cheney skrytykował rosyjską politykę presji na kraje byłego Związku Radzieckiego, które wybrały drogę demokracji. Wice-prezydent powiedział, że „niczym nie można usprawiedliwić wykorzystania zasobów naturalnych, takich jak gaz lub ropa naftowa, jako instrument nacisku lub nawet szantażu, aby ktoś manipulował transportem tych zasobów lub próbował monopolizować ich dostawę”. Cheney obiecał również, że dla rozwoju demokracji w krajach byłego Związku Radzieckiego, Stany Zjednoczone będą wszelkimi sposobami hamowały geopolityczne ambicje Rosji. Opętany ideą imperializmu Putin błyskawicznie zareagował na te słowa, stwierdzając, że: «za wcześnie jeszcze mówić o zakończeniu wyścigu zbrojeń”.

 

/ Histeria militarystyczna

 

„Współczesnej Rosji — powiedział Putin, zwracając się do Rady Federacji — potrzebna armia, która jest w stanie odpowiednio reagować na współczesne zagrożenia. Musimy mieć siły zbrojne, zdolne jednocześnie do walki w globalnych, regionalnych oraz w razie potrzeby w kilku lokalnych konfliktach”.

W maju 2006 r. naczelnik Generalnego Sztabu Sił Zbrojnych Rosji generał armii Jurij Balujewski oświadczył, że „Gruzja i Ukraina — to przygraniczne terytoria Rosji” i zażądał, żeby te kraje nie tworzyły „elementów napięcia” w pobliżu granic z Rosją. Zareagował tak na pragnienie budowania nowych demokracji w krajach sąsiadujących z Rosją. Obronić się przed rosyjską „braterską miłością” można tylko wstępując do NATO.

W lutym 2008 roku, na kilka miesięcy przed szczytem NATO w Bukareszcie, gdzie decydował się los nadania członkostwa MAP Ukrainie i Gruzji, rosyjski prezydent postanowił zastraszyć Ukraińców bronią jądrową. „Strach powiedzieć, strach pomyśleć, – publicznie wypowiedział się Putin — jeśli Rosja wyceluje swoje systemy rakietowe w stronę Ukrainy”. Znamienne, że przewodniczący rosyjskiego MSZ Sergiej Ławrow ostrzegł świat, że Rosja postara się nie dopuścić do wstąpienia Ukrainy do NATO, a naczelnik rosyjskiego Sztabu Generalnego Jurij Balujewski znów groził Ukrainie możliwym zastosowaniem siły. Nawiasem mówiąc, wcześniej Jurij Balujewski straszył możliwością przeprowadzenia prewencyjnych ataków jądrowych . „Podejmiemy wszystkie działania po to, żeby zlikwidować terrorystyczne bazy we wczesnej fazie w dowolnym regionie”.

 

/ Logika agresora

 

Rosyjskie jastrzębie przygotowywały się do prowadzenia agresywnej polityki jeszcze w czasach rozpadu obozu socjalistycznego i Układu Warszawskiego. Świadczy o tym artykuł pod nazwą „Strategia reformowania sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej”, opublikowany w 7 numerze rosyjskiej „Niezależnej Gazety” z 1996 roku.

Jej autorzy — generał lejtnant W. Demientjew i doradca Instytutu Obronnych Badań doktor А.Surikow już wtedy pisali o konieczności przygotowania Sił Zbrojnych Rosji do prowadzenia „lokalnych wojen w granicach byłego ZSRR”. Takie agresywne nastawienie motywowali oni uniwersalną frazą, że: „były Związek Radziecki jest strefą życiowo ważnych interesów Rosji”.

O skali planowanych agresywnych wojen Rosji można wnioskować z następnych słów: „Siły Zbrojne Rosji — pisali autorzy artykułu — powinny być zdolne jednocześnie brać udział w nie mniej niż jednej wojnie o dużym natężeniu działań wojennych, w nie mniej niż jednej wojnie o małym natężeniu działań wojennych oraz w nie mniej niż trzech zamrożonych konfliktach”.

Wojskowa doktryna Rosji, przyjęta w 2003 roku, ma wiele wspólnego z ideami, wypowiedzianymi w artykule przez tych naukowców. Minister obrony FR Sergiej Iwanow, mówiąc o nowej doktrynie, nie odrzucał możliwości prewencyjnego zastosowania siły, jeśli tego będą „wymagały interesy Rosji”. A doktryna przewiduje aktywizację Rosji w tak zwanych „strefach regionalnej odpowiedzialności”. Nie jest tajemnicą dla nikogo, że „strefą regionalnej odpowiedzialności” Rosjanie chcą widzieć postsowiecki obszar i kraje Wschodniej Europy.

Rosyjscy wojskowi eksperci Demientjew i Surikow w 1996 roku pisali, że główną przyczyną rosyjskiej agresji mogą stać się próby zaanektowania nowych niepodległych państw wyrywających się ze strefy interesów Rosji. Przyczyną wojny mogą stać się pragnienia „niektórych sił w byłym ZSRR, głównie w Krajach Bałtyckich i chęć wstąpienia do NATO”.

Następną przyczyną wojskowej ingerencji rosyjskich jastrzębi mogą stać się konflikty wewnętrzne (być może sprowokowane przez rosyjskich agentów wpływu). Autorzy artykułu z całą stanowczością twierdzili, że „hipotetycznie istnieje możliwość powstania konfliktów wewnętrznych narodowych czy religijnych również w innych republikach byłego ZSRR, na przykład, w Kazachstanie i na Ukrainie”.