Jak informuje rosyjski resort obrony: "do obwodu kaliningradzkiego planuje się przebazować lotnictwo myśliwskie i bombowe, a lądowa grupa wojsk nad Morzem Bałtyckim zostanie wzmocniona systemami rakietowymi Iskander z Zachodniego Okręgu Wojskowego, które zostaną przerzucone dużymi okrętami desantowymi Floty Bałtyckiej". 

Jak przypomina tvn24.pl "Iskandery to lądowe pociski balistyczne na mobilnej platformie samochodowej. W wersji dla armii rosyjskiej mają zasięg 380-500 km. Według niepotwierdzonych informacji obecnie testowany jest również system Iskander-K, uzbrojony w pociski manewrujące o zasięgu ponad 500 km. Iskandery mogą przenosić ładunki nuklearne. Jedna brygada takich rakiet to 100 jednostek sprzętu wojskowego, w tym 10 wyrzutni. W skład brygady wchodzą też pojazdy dowodzenia i obsługi technicznej rakiet oraz wyrzutni, samobieżne stacje diagnostyczno-remontowe dla środków łączności i dowodzenia, jak również pojazdy socjalne dla załóg". Takie pociski zostaną zainstalowane tuż przy naszej granicy. 

Rozmieszczenie rakiet w obwodzie kalingradzkim to odpowiedź Putina na instalowanie w Europie Środkowej i Wschodniej amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej. 

Rosyjski MON poinformował również, że przerzucanie Iskanderów jest częścią "zakrojonego na dużą skalę przegrupowania wojsk na kierunkach Zachodnim, Północnym i Południowym".

Dziś również Rosja przerzuciła żołnierzy oraz tysięcy sztuk broni, w tym samolotów za koło polarne, na północno-zachodnie krańce Rosji, gdzie tuż za jej granicami największe od 50 lat manewry prowadzą Norwegowie. Rosja uzbraja też Krym w bombowce strategiczne Tu-22M3 (w kodzie NATO - Backfire).

Czy to wszystko tylko po to, by pokazać muskuły, czy może Putin naprawdę planuje wywołać wojnę światową?

mark

Źródło: TVN24