Za dwa miesiące Rosja ma zacząć dostarczać do Turcji elementy przeciwlotniczego i przeciwrakietowego systemu S-400 „Triumf” - informuje szef państwowego konglomeratu zbrojeniowego Rostiech Siergiej Czemiezow.

Deklaracja ta może oznaczać, że w niedługim czasie ostrą reakcję USA, którzy całkiem „delikatnie” starali się wcześniej wyperswadować Turkom wprowadzanie rosyjskiego zestawu do antyrosyjskiego systemu przeciwlotniczego NATO – informuje Maksymilian Dura w swoim tekście opublikowanym na łamach defence24.pl.

Czermiezow w trakcie wywiadu dla rosyjskiej telewizji NTW podał, że wpłacono już nawet zaliczkę, a pożyczka na zrealizowanie kontraktu została już udzielona i częściowo wydana, a sprzęt został wyprodukowany. Nic zatem dziwnego, że jego wypowiedź traktuje się w zachodnich mediach bardzo poważnie.

Jak podkreśla autor:

Rosjanie działali tutaj najprawdopodobniej z pełną premedytacją wiedząc o wcześniejszych groźbach Amerykanów w odniesieniu do Turków, że jeżeli ci nadal będą chcieli sprowadzić do siebie rosyjski system przeciwlotniczy i przeciwrakietowy, to mogą nie otrzymać w przyszłości samolotów F-35”.

Informacja Rostiechu ma być sygnałem Rosji, że sprawę już zamknięto – czytamy na portalu. Taki sukces dla Rosji byłby tym większy, że poza zarobieniem ogromnych pieniędzy zapobiegliby wprowadzeniu do tureckiej armii stu amerykańskich myśliwców V generacji. Straciłyby też USA – ponad 16 miliardów dolarów. Autor tekstu podkreśla jednak, że Rosja może się przeliczyć, ponieważ część F-35, które miały trafić do Turcji, może zostać przekazana Polsce. Również tureckie umowy offsetowe częściowo mogą zostać przejęte przez polski przemysł zbrojeniowy.

dam/defence24.pl,Fronda.pl