W stolicach wszystkich podmiotów Federacji Rosyjskiej powstaną specjalne centra antykryzysowe podporządkowane wojsku. Za ich pomocą reżim ma nadzieję skuteczniej walczyć z protestami społecznymi i zapobiegać poważniejszym buntom. Decyzja o tworzeniu takich centrów oznacza, że Kreml nie jest już pewny swych struktur siłowych przeznaczonych do walki z „rewolucją” – przede wszystkim Rosgwardii. To również kolejny sygnał świadczący o rosnącym politycznym znaczeniu armii w Rosji.

Minister obrony Siergiej Szojgu ogłosił, że we wszystkich regionach Rosji zostaną utworzone centra koordynacji zarządzania kryzysowego i stanu wojennego. Pierwsze takie centrum zostanie otwarte w Tule, gdzie gubernatorem od kilku lat jest Aleksiej Diumin, były oficer ochrony Putina. Obwód tulski będzie więc czymś w rodzaju poligonu dla nowego rozwiązania. Pomysł powołania centrów, w połączeniu z coraz częstszym nominowaniem na stanowiska gubernatorów ludzi wywodzących się ze służb i wojska oznacza, że siłowicy zaczynają dominować w zarządzaniu regionami. To odzwierciedla obawy Kremla, że właśnie gdzieś na dalekiej prowincji wybuchną pożary, które będzie ciężko opanować, zanim rozleją się na cały kraj. Problemy z protestami w Inguszetii, Archangielsku czy Jekaterynburgu potwierdzają te obawy. Jako że MSW (policja) i nawet Gwardia Narodowa (specjalnie powołana do tych zadań) nie radzą sobie z demonstracjami, reżim został zmuszony sięgnąć po regularne wojsko. Mimo że jest to de facto naruszanie podstawowej konstytucyjnej zasady, że armia ma odpowiadać za walkę z zagrożeniami zewnętrznymi.

Głównym zadaniem centrów ma być koordynacja przepływu informacji między strukturami wojskowymi a regionalnym władzami wykonawczymi. Centra regionalne mają dostarczać do Moskwy informacje o społeczno-gospodarczych kwestiach, donosić o kryzysowych sytuacjach, informować o stanie infrastruktury. W drugą stronę, jak obiecał Szojgu, wojsko będzie „informować lokalne organy władzy wykonawczej o zmianie sytuacji wojskowo-politycznej w regionie i przygranicznych rejonach”. Niewiele więcej wiadomo na razie o koncepcji centrów. Płacić za nie mają lokalne władze. Wiadomo też, że będą one tworzone na wzór Narodowego Centrum Zarządzania Obroną – militarnej struktury powstałej w 2014 roku i podporządkowanej Sztabowi Generalnemu. Zgodnie z konstytucją, siły zbrojne powinny zajmować się zagrożeniami zewnętrznymi. Tymczasem sieć centrów antykryzysowych w regionach jednoznacznie wskazuje na to, że Kreml chce – gdyby była taka potrzeba – używać wojska do tłumienia protestów. Wraz z tworzeniem regionalnych centrów anykryzysowych armia staje się na krajowym podwórku konkurencją dla MSW, Rosgwardii i FSB. To również wzmacnia polityczny status wojska i resortu obrony. Można wręcz mówić o budowie równoległego, wojskowego, systemu zarządzania państwem.

Warsaw Institute