Dziesiąta rocznica decyzji Sądu Najwyższego w sprawie Roe versus Wade jest dla nas okazją do refleksji. Obowiązujące dziś w całym kraju prawo, które zezwala na dokonywanie aborcji na życzenie w ciągu dziewięciu miesięcy ciąży, nie zostało bowiem ani przegłosowane przez naród, ani też nie uchwalili go nasi prawodawcy. Żaden ze stanów nie zezwalał na dokonywanie aborcji w tak nieograniczonym zakresie, zanim w roku 1973 Sąd Najwyższy nie orzekł, że przyzwolenie tego rodzaju ma się stać prawem ogólnokrajowym. Konsekwencje tej decyzji sądu są dziś oczywiste: od roku 1973 ponad 15 000 000 nienarodzonych dzieci straciło życie wskutek aborcji dokonanych w majestacie prawa. Liczba ta przewyższa więcej niż dziesięciokrotnie liczbę Amerykanów, którzy zginęli we wszystkich wojnach, w których brał udział nasz naród.

Mylimy się, sądząc, że Konstytucja Stanów Zjednoczonych gwarantuje prawo do aborcji. Żaden poważny uczony, jeśli nawet skłonny jest zgodzić się z decyzją Sądu Najwyższego, nie dowodzi, że twórcy Konstytucji USA zamierzali dać nam prawo do przerywania ciąży. Wkrótce po tym, jak zapadła decyzja w sprawie Roe versus Wade, profesor John Hart Ely, obecnie dziekan Wydziału Prawa na Uniwersytecie Stanforda, napisał, że wydane orzeczenie „nie jest prawem konstytucyjnym i nawet nie stwarza wrażenia, że próbuje nim być". W jasnych sformułowaniach obecnych w Konstytucji nie odnajdujemy bowiem żadnego, nawet najmniejszego odniesienia do „uprawnienia", które byłoby tak bezwzględne, że zezwalałoby na dokonywanie aborcji do chwili, kiedy dziecko ma się narodzić. Decyzja Sądu Najwyższego w sprawie Roe versus Wade, która zapadła przewagą siedmiu głosów i została w zdaniu odrębnym określona w ostrych słowach przez sędziego Byrona White'a jako akt „brutalnej władzy sądowniczej", stanowi podstawę prawa obowiązującego do dziś. W żadnym razie nie zamknęła ona jednak debaty dotyczącej dopuszczalności aborcji. Wręcz przeciwnie, można powiedzieć, że rozstrzygnięcie w sprawie Roe versus Wade to nieustający apel do sumienia narodu.

Kwestia aborcji dotyczy nie tylko nienarodzonego dziecka; dotyczy ona każdego z nas. Angielski poeta John Donnę powiedział: „śmierć każdego człowieka umniejsza mnie, albowiem jestem zespolony z ludzkością, przeto nigdy nie pytaj, komu bije dzwon; bije on tobie". Nie da się umniejszyć wartości życia żadnej istoty ludzkiej, w tym życia nienarodzonych, bez umniejszania wartości życia każdego człowieka. Prawdy tej doświadczyliśmy w sposób tragiczny w ubiegłym roku, kiedy to sądy w stanie Indiana zezwoliły na zagłodzenie w Bloomington niemowlęcia, Baby Doe, tylko z tego powodu, że cierpiało ono na zespół Downa.

Wielu naszych współobywateli ubolewa nad tym, jak wiele istnień ludzkich zostało unicestwionych po rozstrzygnięciu, które zapadło w sprawie Roe versus Wade. Wkrótce po objęciu stanowiska dyrektora Departamentu Zdrowia i Świadczeń Społecznych Margaret Heckler stwierdziła w wystąpieniu publicznym, że dopuszczalność aborcji jest wyrazem najgłębszego kryzysu moralnego, wobec którego stanął nasz kraj i który musimy przezwyciężyć. Ciesząca się niekwestionowanym szacunkiem Matka Teresa, która pracuje na ulicach Kalkuty, realizując powszechnie podziwianą misję miłosierdzia i służąc umierającym, powiedziała zaś, że powszechna dopuszczalność aborcji jest największym nieszczęściem naszych czasów.

Przez ponad dwa lata swojego urzędowania dokładnie śledziłem i wspierałem podejmowane w Kongresie inicjatywy, które zmierzały do zatrzymania fali aborcji - były one świadectwem zaangażowania kongresmanów, senatorów, a także zwykłych obywateli uznających potrzebę reakcji na dogłębny kryzys moralny. Niestety, byłem również świadkiem wysiłków podejmowanych przez osoby, które posługując się hasłem wolności wyboru, blokowały wszelkie inicjatywy zmierzające do zniesienia prawa dopuszczającego dokonywanie aborcji na życzenie na terenie całego kraju.

Pomimo wielkich przeszkód, które stoją przed nami, nie wolno nam jednak tracić ducha. Rozstrzygnięcie w sprawie Roe versus Wade nie było pierwszym przypadkiem, kiedy to decyzja Sądu Najwyższego, podważająca wartość życia niektórych istnień ludzkich, doprowadziła do rozłamu w naszym społeczeństwie. Decyzja Sądu Najwyższego w sprawie Dred Scott versus Sandford z roku 1857 nie została obalona po upływie dnia, roku czy nawet dekady. Początkowo tylko nieliczni Amerykanie dostrzegali moralny kryzys spowodowany odmówieniem pełni człowieczeństwa naszym czarnym braciom i siostrom, i ubolewali nad nim. Mniejszość ta trwała jednak przy swoich przekonaniach i w końcu odniosła zwycięstwo. Było ono rezultatem apelu do serc i umysłów współobywateli, odwołaniem się do prawdy o godności człowieka nadanej mu przez Boga. Przykład ten dowodzi, że szacunek dla świętości ludzkiego życia jest zbyt głęboko zakorzeniony w sercach naszych rodaków, aby mógł trwale pozostawać stłumiony. Znaczna większość narodu amerykańskiego jeszcze nie wyraziła jednak swojego stanowiska w sprawie dopuszczalności aborcji i trudno oczekiwać, że zabierze ona głos - tak, jak uczyniła to, opowiadając się przeciwko niewolnictwu - dopóki sam problem nie zostanie wyraź nie sformułowany i przedstawiony opinii publicznej.

Na czym zatem polega problem, który tu poruszamy? Często powtarzam, że mówiąc o aborcji, mówimy o życiu dwóch osób: matki i nienarodzonego dziecka. Gdyby nie było to prawdą, nie mielibyśmy powodu, aby nazywać kobietę w ciąży matką. Powtarzam także, że ten, kto nie jest przekonany, czy mówiąc o aborcji, mówimy o nowym życiu ludzkim, zdecydowanie powinien rozstrzygnąć tę wątpliwość na korzyść życia. Jeśli nie wiemy, czy ciało żyje, czy jest martwe, nie urządzamy mu pogrzebu. Już te względy powinny być wystarczającym bodźcem do tego, abyśmy wszyscy nalegali na ochronę życia nienarodzonych.

Sprzeciw wobec aborcji nie kończy się jednak w tym miejscu, gdyż praktyka medyczna na każdym kroku potwierdza prawdziwość moralnych intuicji. Współczesna medycyna traktuje nienarodzone dziecko jak pacjenta. Specjaliści z zakresu nauk medycznych dokonali wielkiego przełomu w leczeniu schorzeń u dzieci nienarodzonych, na przykład wad genetycznych, awitaminozy czy nieprawidłowości pracy serca. Wszyscy pamiętamy opowiedzianą przez George'a Willa wzruszającą historię o małym chłopcu, którego w ciągu ostatnich dziewięciu tygodni przed narodzeniem sześć razy poddano operacji mózgu. Kim więc, jeśli nie pacjentem, jest mał a istota ludzka, która odczuwa ból, gdy lekarze zbliżają się do niej nie po to, aby ją leczyć, lecz po to, aby ją uśmiercić?

Pytanie, na które musimy dziś udzielić odpowiedzi, nie dotyczy tego, kiedy zaczyna się ludzkie życie, ale raczej tego, jaka jest jego wartość. Człowiek dokonujący aborcji, który składa razem ręce i nogi maleńkiego dziecka, aby upewnić się, że wszystkie części jego ciała zostały wyrwane z łona matki, nie wątpi w to, że ma do czynienia z istotą ludzką. Ważne tak dla niego, jak i dla nas wszystkich pytanie dotyczy tego, czy temu małemu życiu ludzkiemu przysługuje otrzymane od Boga takie samo prawo do ochrony (również) prawnej, jakim cieszymy się my wszyscy.

Czyż moglibyśmy żądać bardziej dramatycznego dowodu na to, z jakim problemem mamy tu do czynienia, niż przypadek Baby Doe w Bloomington w Indianie? Śmierć tego małego dziecka rozdarła serca wszystkich Amerykanów, ponieważ niezaprzeczalnie było ono żyjącą, bezbronną istotą ludzką, która umierała na oczach lekarzy i całego narodu. Problem, który faktycznie rozstrzygały sądy, nie dotyczył tego, czy Baby Doe było istotą ludzką, lecz tego, czy należało chronić życie istoty ludzkiej cierpiącej na zespół Downa, upośledzonej umysłowo, która wymagała przeprowadzenia rutynowego zabiegu chirurgicznego w celu odblokowania jej przełyku i umożliwienia przyjmowania pokarmu. Jeden z lekarzy w swoim zeznaniu powiedział przewodniczącemu ławy sędziowskiej, że nawet w wypadku eliminacji wady fizycznej życie Baby Doe nie miałoby choćby minimalnej wartości. Można zatem powiedzieć, że upośledzenie dziecka zostało przez tego lekarza uznane za równoważne zbrodnią zasługującą na karę śmierci. Sędzia zezwolił na to, aby Baby Doe zmarło z głodu, a Sąd Najwyższy stanu Indiana podtrzymał tę decyzję.

Prawo federalne nie zezwala jednak szpitalom finansowanym z funduszów federalnych decydować o tym, że dotkniętych zespołem Downa niemowląt nie należy leczyć, a tym bardziej, że należy skazywać je na śmierć głodową. Z tego powodu poleciłem Departamentowi Sprawiedliwości oraz Departamentowi Zdrowia i Świadczeń Społecznych wdrożenie odpowiednich regulacji prawnych, wynikających z praw obywatelskich, w celu ochrony życia nowo narodzonych dzieci, które cierpią z powodu upośledzenia umysłowego. We wszystkich szpitalach, które otrzymują fundusze federalne, istnieje obowiązek wyraźnego informowania o tym, że niekarmienie upośledzonych niemowląt jest zakazane przez prawo federalne. Istotą problemu jest bowiem to, czy życie dzieci upośledzonych przedstawia wartość i czy powinno ono podlegać ochronie - a zatem czy należy szanować świętość życia ludzkiego w ogóle. Mamy tu do czynienia z tym samym podstawowym problemem, który leży u podłoża dopuszczalności aborcji.

Problem ten ujawnił się wyraźniej niż kiedykolwiek wcześniej podczas przesłuchań dotyczących kwestii początku życia ludzkiego, które odbyły się w Senacie USA w roku 1981. Składający zeznania liczni świadkowie, którzy byli przedstawicielami nauk medycznych i nauk ścisłych, nie zgadzali się ze sobą w wielu sprawach, lecz pozostawali jednomyślni co do istnienia naukowych dowodów na to, że nienarodzone dziecko jest żyjącą i odrębną jednostką ludzką, oraz co do tego, że należy ono do gatunku ludzkiego. Nie zgadzali się oni natomiast w kwestii wartości życia i nie udzielali różnych odpowiedzi na pytanie, czy życie ludzkie na jego najwcześniejszych etapach, kiedy człowiek jest najbardziej bezbronny, należy uznać za wartościowe.

Z żalem trzeba stwierdzić, że żyjemy w czasach, kiedy życie ludzkie nie zawsze jest uznawane za wartościowe. Niektórzy uważają bowiem, że mogą dokonywać wyboru i decydować o tym, które jednostki są wartościowe. Inni twierdzą, że istotami ludzkimi są jedynie jednostki mające samoświadomość. Jeden z autorów wyznających ten pogląd, idąc za tą śmiercionośną logiką, wyciągnął szokujący wniosek, że noworodek nie jest istotą ludzką.

Pewien naukowiec, laureat Nagrody Nobla, zasugerował zaś, że jeśli w ciągu trzech dni po narodzeniu upośledzone dziecko nie zostałoby uznane za człowieka, jego rodzicom można by pozostawić wybór, czy utrzymać je przy życiu. Innymi słowy, wprowadzilibyśmy wówczas „kontrolę jakości", aby przekonać się o tym, czy nowo narodzone istoty ludzkie kwalifikują się do tego, aby żyć.

Dzisiaj jest dla nas jasne, że pewne wpływowe osobistości starają się przeczyć temu, iż życie ludzkie ma zawsze wewnętrzną, uświęconą wartość. Twierdzą one, że aby uzyskać status istoty ludzkiej, człowiek musi wykazać się posiadaniem określonych cech.

Już trzy lata przed rozstrzygnięciem w sprawie Roe versus Wade jedno z pism medycznych w Kalifornii zamieściło artykuł, w którym wyjaśniano, że społeczna akceptacja aborcji jest „zaprzeczeniem tradycji etyki zachodniej, głoszącej wewnętrzną wartość życia ludzkiego, równą w wypadku każdego człowieka, bez względu na stopień jego rozwoju, stan czy status".

Wszyscy prawodawcy, wszyscy lekarze i wszyscy obywatele muszą zatem być świadomi, że problem, z jakim mamy tu do czynienia, polega na tym, czy należy afirmować i ochraniać świętość każdego ludzkiego życia, czy też uznać za obowiązującą taką etykę społeczną, według której życie pewnych ludzi traktowane jest jak wartościowe, a życie innych jak coś pozbawionego wartości. Jako naród musimy zatem dokonać wyboru między etyką świętości życia a etyką jakości życia.

Bez kłopotu potrafię wskazać sposób, w jaki nasz naród zawsze odpowiadał na to podstawowe pytanie, oraz odpowiedź, jakiej - ma m nadzieję i modlę się o to - udzieli on w przyszłości. Ameryka została zbudowana przez ludzi, których łączyła wiara w niezbywalną wartość każdej osoby ludzkiej. Wiara ta została jasno wyrażona już w pierwszych słowach Deklaracji Niepodległości, które dziś potrafi wyrecytować każdy uczeń: „Uważamy następujące prawdy za oczywiste: że wszyscy ludzie są stworzeni równymi, że Stwórca obdarzy! ich pewnymi nienaruszalnymi prawami, że w skład tych praw wchodzi życie, wolność i swoboda ubiegania się o szczęście".

Prowadziliśmy straszliwą wojnę, aby pewnej kategorii ludzi - ludziom czarnoskórym - nie odmawiano w Ameryce niezbywalnych praw, które nadał im Stwórca. Abraham Lincoln, wielki bojownik o świętość każdego ludzkiego życia, wyjaśniał, jak należy rozumieć cel Deklaracji Niepodległości. Mówiąc 0 tych, którzy nadali ramy temu dokumentowi, stwierdził: „Taka była ich szlachetna interpretacja organizacji wszechświata. W sposób tak wzniosły, mądry i szlachetny rozumieli sprawiedliwość Stwórcy w stosunku do Jego stworzeń. Tak, panowie, w stosunku do wszystkich Jego stworzeń, w stosunku do całej rodziny ludzkiej. Żywili oni oświecone przekonanie, że nic, w czym odciśnięte są obraz i podobieństwo Boże, nie zostało posłane na ten świat, aby zostało zdeptane. (...) Myśleli oni nie tylko o wszystkich żyjących wówczas ludziach, lecz sięgali myślą w przód, ku najodleglejszej przyszłości, stworzyli źródło inspiracji dla swoich dzieci i dla dzieci ich dzieci, a także dla niezliczonych rzesz ludzkich, które będą zamieszkiwać ziemię w późniejszych wiekach".

Lincoln ostrzegał również przed niebezpieczeństwem, któremu musimy stawić czoło, jeśli zamkniemy oczy na wartość życia choćby jednej kategorii ludzi. „Kiedy biorę do ręki tę starą Deklarację Niepodległości, w której czytamy, że wszyscy ludzie są z zasady równi sobie, i widzę wyjątki czynione w stosunku do tej prawdy, stawiam sobie pytanie, gdzie się to zakończy. Jeśli ktoś twierdzi, że w deklaracji nie mówi się o Murzynach, dlaczego ktoś inny nie miałby powiedzieć, że nie mówi się w niej o innych ludziach?'".

Kiedy kongresman John A. Bingham z Ohio zgłaszał projekt Czternastej Poprawki do Konstytucji, mającej na celu zapewnienie prawa do życia, wolności i własności wszystkim istotom ludzkim, tłumaczył, że wszyscy są „uprawnieni do ochrony przez prawo amerykańskie, ponieważ Boski duch równości, który je przenika, mówi, iż wszyscy ludzie zostali stworzeni jako równi sobie". Właśnie z tego powodu prawo gwarantowane w tej poprawce odnosi się do wszystkich ludzi. Rok przed rozstrzygnięciem, które zapadło w sprawie Roe versus Wade, wydając orzeczenie w innej sprawie sądowej, sędzia William Brennan powiedział o naszym społeczeństwie, że silnie afirmuje ono świętość życia.

Inny William Brennan, który nie jest sędzią, przypomniał nam natomiast o straszliwych konsekwencjach, jakie mog ą nastąpić, jeśli naród odrzuci świętość etosu życia: „Kulturowe środowisko dla ludzkiego holokaustu pojawia się zawsze, gdy społeczeństwo zostaje wprowadzone w błędne przekonanie, że pewne osoby mogą być określane jako mniej ludzkie niż inne i dlatego są pozbawione wartości, a zatem nie wymagają szacunku".

Jako naród nie odrzuciliśmy w obecnych czasach świętości ludzkiego życia. Należy pamiętać, że Amerykanie nie mieli dotąd możliwości wyrażenia swojego poglądu w kwestii ochrony życia nienarodzonych. Jestem przekonany, że Amerykanie nie chcą odgrywać roli Boga w stosunku do ludzkiego życia. Nie do nas należy decyzja, kto jest wart tego, aby żyć, a kto na to nie zasługuje. Nawet w opinii Sądu Najwyższego w sprawie Roe versus Wade nie odrzucono wyraźnie tradycyjnego amerykańskiego przekonania o wewnętrznej wartości każdego życia ludzkiego; wyrażając swoją opinię, Sąd nie nawiązał bowiem do tej kwestii.

Kongres ma przed sobą kilka dróg, aby umożliwić naszemu narodowi wyrażenie raz jeszcze przekonania o świętości ludzkiego życia, nawet życia człowieka najmniejszego, najmłodszego i najbardziej bezbronnego. W The Humań Life Bill (Ustawa o życiu ludzkim) jednoznacznie uznano, że nienarodzeni są istotami ludzkimi i konsekwentnie - jako osoby - zostali oni otoczeni ochroną, którą zapewnia konstytucja. Ustawa ta, po raz pierwszy zaproponowana przez senatora Jesse Helmsa, dostarczyła instrumentu do przeprowadzenia przez senat w roku 1981 przesłuchań, które w dużym stopniu przyczyniły się do wyjaśnienia, na czym polega istota zła aborcji.

W pierwszej części ustawy znanej jako The Respect Humań Life Act (Akt: szanuj ludzkie życie), uchwalonej podczas 98. kadencji Kongresu, uznano, że polityka Stanów Zjednoczonych zmierza do ochrony niewinnego życia, tak przed urodzeniem, jak i po urodzeniu. Ustawa ta, której wnioskodawcami byli kongresman Henry Hyde i senator Roger Jepsen, zakazuje federalnemu rządowi przyzwalania na dokonywanie aborcji oraz udzielania pomocy w dokonywaniu aborcji, z wyjątkiem sytuacji ratowania życia matki. Ustawa ta dotyczy również istotnej dziś kwestii dzieciobójstwa, która, jak widzieliśmy, jest nieuchronną konsekwencją permisywnego prawa dotyczącego aborcji i kolejnym krokiem na drodze do zaprzeczenia nienaruszalności niewinnego życia ludzkiego.

Udzieliłem swojej aprobaty obydwu wymienionym ustawom, podobnie jak jeszcze trudniejszemu zadaniu poprawienia konstytucji, i każda inicjatywa tego rodzaju otrzyma moje pełne poparcie. Każda z nich bowiem na swój sposób zmierza do odwrócenia tragicznej polityki dopuszczania aborcji na życzenie, narzuconej nam przez Sąd Najwyższy 10 lat temu. Każda z nich jest drogą do afirmacji świętości ludzkiego życia.

Wszyscy musimy unaocznić sobie rzeczywistość horroru, który rozgrywa się wokół nas. Lekarze wiedzą, że nienarodzone dziecko odczuwa dotyk i że jest ono wrażliwe na ból. Jak wielu Amerykanów jednak jest dzisiaj świadomych tego, że dozwolone we wszystkich 50 stanach techniki dokonywania aborcji powodują poparzenia skóry dziecka roztworami soli i gotują mu śmierć w męczarniach trwającą niejednokrotnie długie godziny?

O to inny przykład: dwa lata temu gazeta „Philadelphia Inąuirer" wydała specjalny dodatek niedzielny zatytułowany The Dreaded Complication (Budząca przerażenie komplikacja) ' 2 . Tytułowa „budząca przerażenie komplikacja" dotyczyła sytuacji, której obawiają się lekarze podczas zabiegu aborcji, a mianowicie przetrwania dziecka pomimo wszystkich bolesnych ataków na jego życie. Niektórym dzieciom nienarodzonym faktycznie udaje się przeżywać zabieg aborcji, jeśli jest on dokonywany w końcowym okresie ciąży, a tym właśnie zabiegom nadał legalność Sąd Najwyższy. Czy istnieje chociaż najmniejsza wątpliwość co do tego, że te ofiary aborcji zasługują na naszą uwagę i ochronę? Czy można wątpić w to, że dzieci, którym nie udało się przetrwać aborcji, były żywymi istotami ludzkimi, zanim zostały zabite?

Aborcje dokonywane w późnym okresie ciąży, szczególnie te, które dziecko przeżyje, lecz zostaje później zagłodzone lub zaduszone, raz jeszcze ukazują związek między przerywaniem ciąży a dzieciobójstwem. Obecnie nadszedł czas, aby powstrzymać obydwa te procedery. Działając na rzecz powstrzymania dzieciobójstwa, będziemy jednocześnie uświadamiać społeczeństwu, na czym polega istota zla zabijania dzieci przed narodzeniem i wkrótce po urodzeniu.

To wielkie szczęście, że nasze społeczeństwo stało się wrażliwe na prawa i szczególne potrzeby ludzi niepełnosprawnych. Jestem jednak zaszokowany faktem, że fizyczne bądź umysłowe upośledzenie nowo narodzonych dzieci nadal jest wykorzystywane jako pretekst do ich zabijania. Lekarzem Naczelnym jest w obecnej administracji doktor C. Koop, który prawdopodobnie uczynił więcej dla upośledzonych dzieci niż jakikolwiek inny Amerykanin. Aby nieść im pomoc, stosował pionierskie techniki lekarskie, publicznie wypowiadał się na temat wartości ich życia i współpracował z ich rodzinami. Wśród jego byłych pacjentów z pewnością nie znajdziemy zwolenników tzw. etyki jakości życia.

Jestem przekonany, że kiedy straszna prawda o dzieciobójstwie w naszym kraju zostanie w całości ujawniona przed narodem amerykańskim, bez najmniejszych wątpliwości przyznamy, że umysłowo czy też fizycznie upośledzone dziecko ma taką samą wartość wewnętrzną i prawo do życia, jak każdy z nas. Sąd Najwyższy stanu New Jersey orzekł 20 lat temu w decyzji podtrzymującej świętość życia, że dziecko nie musi być doskonałe, aby jego życie było warte przeżycia.

Bez względu na to, czy mówimy o bólu zadawanym nienarodzonym dzieciom, czy o przypadkach aborcji dokonywanych w późnym okresie ciąży, czy też o dzieciobójstwie, nieuchronnie powracamy do stwierdzenia, że dziecko nienarodzone jest człowiekiem. Każda z tych spraw stanowi potencjalne wezwanie do skupienia się wokół etyki świętości życia. Jeśli jako naród zechcemy przeciwdziałać chociaż jednemu z tych problemów, aby afirmować świętość życia, z pewnością zrozumiemy, jak ważne jest poszanowanie tej zasady we wszystkich innych wypadkach.

Angielski pisarz Malcolm Muggeridge przechodzi wprost do sedna sprawy: „Życie albo jest święte zawsze i we wszystkich okolicznościach lub też nie jest święte w żadnym przypadku; jest nie do pojęcia, że w pewnych okolicznościach miałoby ono być świętością, w innych zaś nie".

Zasada świętości niewinnego życia ludzkiego powinna być podkreślana przez Kongres przy każdej okazji. Obowiązujące przepisy dotyczące dopuszczalności aborcji mogą zostać obalone przez sam Sąd Najwyższy. Przypomnijmy tutaj jedynie, że w sprawie Brown versus Board of Education Sąd Najwyższy odwoła! swoją wcześniejszą decyzję nakazującą „odrębne, lecz równe" traktowanie obywateli o różnym kolorze skóry .

Uważam, że jeśli Sąd Najwyższy raz jeszcze przeanalizuje sprawę Roe versus Wade i rozważy, na czym polega istota różnicy między etyką świętości życia a etyką jakości życia, z pewnością zmieni wydane orzeczenie.

Kontynuując działania na rzecz obalenia obowiązującego dziś rozstrzygnięcia w sprawie Roe versus Wade, musimy również pracować nad formacją takiego społeczeństwa, w którym aborcja nie będzie akceptowaną odpowiedzią na niechcianą ciążę. Ludzie o orientacji pro life podejmują heroiczne wysiłki, niejednokrotnie ponosząc wielkie osobiste ofiary, aby zapewnić środki utrzymania samotnym matkom. Młoda ciężarna kobieta o imieniu Victoria powiedziała niedawno: „W naszym społeczeństwie walczymy o ocalenie wielorybów, wilków i orłów bielików i oszczędzamy butelki po coca-coli. Mimo to wszyscy chcieli, żebym pozbyła się swojego dziecka". Kobiecie tej udzieliła pomocy organizacja Save-a-Life z Dallas, która umożliwia samotnym matkom ratowanie życia, które się w nich rozwija, w sytuacji, gdy rozważają one dokonanie aborcji. Pisząc te słowa, myślę również o organizacji Hous e of His Creation z Coatesville w stanie Pensylwania, prowadzonej przez małżeństwo, które w ciągu ostatnich 10 lat udzieliło pomocy niemal 200 młodym kobietom. Ludzie ci dostrzegli, że kobietom wcale nie jest lepiej, jeśli zdecydują się na dokonanie aborcji, niż jeśli zachowają swoje dziecko przy życiu. Myślę też o godnej podziwu rodzinie Rossów z Ellington w stanie Connecticut, która otworzyła swoje serce i swój dom dla dziewięciorga upośledzonych dzieci, które adoptowała.

The Adolescent Family Life Program (Program działań na rzecz rodzin młodocianych), przyjęty przez Kongres na wniosek senatora Jeremiaha Dentona, otworzył nowe możliwości niesienia pomocy samotnym kobietom w ciąży. Nie powinniśmy zaprzestawać wysiłków, dopóki całe nasze społeczeństwo nie przyjmie nastawienia, jakie odnajdujemy w dedykacji Johna Powella: „Proszę, uwierz, że nie jesteś sama. Jest wśród nas wielu, którzy darzą cię miłością, którzy chcą stać u twojego boku i pomóc ci w sposób, w jaki potrafią" , którą umieścił on w jednej ze swoich książek. Możemy też powtarzać słowa Matki Teresy z Kalkuty: „Jeśli nie chcesz tego małego dziecka, tego nienarodzonego dziecka, daj je mnie". Mamy w Ameryce tak wiele rodzin pragnących zaadoptować dziecko, że slogan „niech każde dziecko będzie dzieckiem chcianym" jest najbardziej pusty spośród wszystkich sloganów zachęcających do tolerowania aborcji.

Często powtarzam, że musimy połączyć się w modlitwie, żeby zapewnić ochronę nienarodzonym. I modlitwa, i działanie są niezbędne do zachowania szacunku dla świętości życia ludzkiego. Uważam, że zakończenie naszego dzieła ratowania życia nie będzie możliwe, jeśli nasze dusze nie zatopią się w modlitwie. Znany brytyjski poseł do parlamentu William Wilberforce przez kilkadziesiąt lat modlił się wraz z niewielką grupą przyjaciół, którą nazywano Clapham Sect (Sekta z Clapham), o położenie kresu niewolnictwu w Imperium Brytyjskim. Wilberforce niezmordowanie prowadził walkę parlamentarną, wierzył bowiem w świętość życia ludzkiego. Dane mu było ujrzeć spełnienie swojego - określanego jako nierealne - marzenia, kiedy niedługo przed jego śmiercią parlament zniósł niewolnictwo.

Niech wiara i wytrwałość tego człowieka staną się naszymi przewodnikami. Nie zrozumiemy bowiem prawdziwej wartości swojego własnego życia, dopóki nie zaafirmujemy wartości, która jest wewnętrznie obecna w życiu innych, wartości, o której Malcolm Muggeridge mówi, że „bez względu na to, jak słabo tli się, czy też jak gwałtownie płonie, pozostaje Boskim ogniem, którego żaden człowiek niech nie ośmiela się próbować zgasić, i oby motywy jego działania zawsze były tak głęboko ludzkie i światłe".

Abraham Lincoln rozumiał , że nie przetrwalibyśmy jako wolny kraj, gdyby pewni ludzie mogli decydować o tym, że innym nie przysługuje wolność i że powinni pozostawać niewolnikami. Podobnie nie będziemy mogli przetrwać jako wolny naród, jeśli pewni ludzie będą decydować o tym, że innym nie przysługuje prawo do życia i że powinni zostać poddani aborcji lub stać się ofiarami dzieciobójstwa. Mój rząd jest pełen troski o to, aby Ameryka pozostała wolnym krajem, i nie można lepiej się przysłużyć zachowaniu tej wolności, niż afirmując transcendentne wobec nas prawo do życia wszystkich istot ludzkich, prawo, bez którego wszelkie inne uprawnienia tracą swoje znaczenie.

RONALD REAGAN

TŁUMACZYŁA: DOROTA CHABRAJSKA

Tekst pochodzi z kwartalnika „Fronda”, nr 31 (2003).