Pamiętamy wypowiedź Donalda Tuska, który zauroczony przegraną PiS i zwycięstwem wyborczym swojego ugrupowania ogłosił wszem wobec, że „Platforma Obywatelska nie ma z kim przegrać”. Rządzący przekonani o swej potędze popełniali błąd za błędem, z uporem uprawiali to, co nazywa się strzelaniem sobie w kolano i w końcu przegrali. Bez wątpienia trudno maszerować do zwycięstwa z przestrzelonymi kolanami.

Podobnie niepokonanym czuł się starający się o drugą kadencję prezydent Komorowski.  Jego zwolennicy opowiadali niesmaczny żart, że mógłby przegrać tylko wtedy, gdyby na przejściu dla pieszych przejechał ciężarną zakonnicę. I stało się to niewyobrażalne - Komorowski przegrał z lekceważonym przez niego Andrzejem Dudą. Raz jeszcze sprawdziło się powiedzenie, że pycha zwykle kroczy przed upadkiem.

Dziś rządzi Prawo i Sprawiedliwość. W mediach huczy o zmianach jakie mają zajść w rządzie premier Beaty Szydło po tym, jak prezes PiS Jarosław Kaczyński skrytykował braki w rządzeniu.  "Będziemy - tak jak powiedział premier Jarosław Kaczyński - walczyć zdecydowanie i bezwzględnie z wszelkiego rodzaju patologiami, nie tylko w spółkach Skarbu Państwa" - powiedziała premier Szydło. Dodała, że na bieżąco odbywają się "przegląd i kontrola" w ministerstwach oraz wszystkich innych instytucjach, które jej podlegają. Odwołała ze stanowiska ministra Skarbu Państwa. Kontrolą objęto spółki podlegające nie tylko resortowi skarbu, ale także  ministerstwom energii, gospodarki morskiej, rozwoju, obrony, infrastruktury oraz pełnomocnika ds. strategicznej infrastruktury energetycznej (jest nim Piotr Naimski).

Prezes PiS jest chyba pierwszym z rządzących polityków, który dostrzegł czym może skończyć się nieodpowiedzialne rządzenie.  Jednak postawa Kaczyńskiego nie rozwiązuje problemu. Można bowiem tropić i tępić przypadki łamania prawa, także we własnym obozie,  ale przecież w przypadku Polski poprzeczka nadużyć władzy ludzie ustawiają na wyższym, bo moralnym poziomie. Tymczasem często słyszymy tłumaczenia, że może ktoś zrobił coś nieprzyzwoitego, ale przecież „prawo tego nie zabrania”.

W połowie XVI wieku włoski myśliciel Niccolò Machiavelli ogłosił swoje dzieło  „Il Principe” („Książe”). Pisał, że polityka to sztuka skutecznego działania, która musi być oddzielona od moralności. Od Arystotelesa polityka jest rozumiana jako rodzaj sztuki rządzenia państwem, której celem jest dobro wspólne. Machiavelli to kwestionował, twierdził, że mąż stanu, aby prowadzić skuteczną politykę, musi także sięgać po środki i metody sprzeczne z zasadami moralnymi, w polityce chodzi bowiem o skuteczność, a nie o czynienie dobra. W Europie pojawiła się doktryna polityczna określaną mianem makiawelizmu. Według niej najważniejszym zadaniem jest troską o rację stanu państwa. Aby ją zabezpieczyć można korzystać z wszelkich dostępnych środków, także niegodziwych. Synonimem makiawelizmu jest powiedzenie, że „cel uświęca środki”.

Praca Machiavellego stała się bardzo popularna, w Europie czytali ją władcy i ludzie należący do elit, została też przetłumaczona na wiele języków. W jednym europejskim kraju nie było żadnego odzewu. Tym krajem była Rzeczpospolita „obojga narodów”. Elity Rzeczypospolitej uważały, że przyjęcie formuły uprawiania polityki według zaleceń włoskiego myśliciela (odrzucanie moralności) jest niedopuszczalne.  Pierwsze wydanie „Księcia” ukazało się w 1532 r., gdy pierwszy polski przekład pracy Machiavellego dopiero w  1868 r., czyli ponad trzy wieki później.

Feliks Koneczny w swych badaniach nad cywilizacjami stwierdził, że Polacy jak żaden inny naród ukształtowany w cywilizacji łacińskiej przyjął, że uprawianie polityki powinno być zgodne z zasadami moralnymi. Koneczny głosił prymat i pierwszeństwo etyki w stosunku do prawodawstwa; twierdził, że prawodawstwo usiłujące narzucić normy prawne zastępując lub wręcz łamiąc utrwalone  w sumieniu ludzkim zasady moralne pozostanie nieskuteczne i doprowadzi państwo do upadku. Koneczny uznawał wyższość etyki nad prawem -prawo ma wywodzić się z etyki i podlega ocenie moralnej. Polityka więc musi – podkreślał Koneczny - podlegać rygorom oceny z punktu widzenia moralności i  musi być zgodna z moralnością. Ustalenie Konecznego o przekonaniu Polaków, że polityka powinna być moralna jest nadal widoczne. Wpadki i uchybienia w sferze moralnej polityków, ugrupowań politycznych wpływają ciągle na decyzje polskich wyborców. Przykładów na to dostarczają losy nie tylko Platformy Obywatelskiej, ale także Akcji wyborczej Solidarność, czy Sojuszu Lewicy Demokratycznej.

Co więc jest problemem, z którym musi zmierzyć się rządząca dziś Zjednoczona Prawica, a zwłaszcza jej główna siła Prawo i Sprawiedliwość? Problemem będzie eliminacja i zapobieganie nie tylko kryminalnym ekscesom, ale także zachowaniem nieetycznym. Dobrym przykładem takiego niebezpieczeństwa  jest zdarzenie związane z losem niedawnego rzecznika MON Bartłomieja Misiewicza. Minister Macierewicz broniąc swego współpracownika wzywał, aby krytycy dowiedli gdzie jego podwładny wszedł w kolizję z prawem. Tymczasem nie o to chodzi. Byłem na patriotycznych uroczystościach w podwarszawskiej miejscowości. Zjawił się rzecznik MON, którego kompania honorowa powitała gromkim „czołem panie ministrze”.  Na początki września w Kielcach odbywał się Międzynarodowy Salon Przemysłu Obronnego. Zjawił się na nim pan Misiewicza w otoczeniu borowców i żandarmerii i widziałem jak oficerowie meldowali się do „ministra” Misiewicza. Nie muszę mówić jakie to wywoływało komentarze, także ze strony meldujących się oficerów.   Nie wątpię, że pan Misiewicz jest lojalnym i sprawnym współpracownikiem ministra obrony. Niestety widocznie „władza mu uderzyła do głowy” . Wiele razy widziałem ludzi, którzy obejmując ważne stanowiska tracili rozsadek  i ulegali pochlebcom, popadali w śmieszność. Tego zagrożenia mógł nie dostrzec Misiewicz, ale jego przełożony Macierewicz jest doświadczonym politykiem i powinien o tym wiedzieć. Z sondażu dla "Rzeczpospolitej" wynika, że 40 proc. Polaków chce odejścia ze stanowiska Antoniego Macierewicza, szefa MON. Zdaje się, że spory na to wpływy miały niezręczności związane z rzecznikiem MON.

„Jesteśmy pod szczególnym nadzorem. Musimy być jak żona Cezara” – podkreślił w czasie wyjazdowego posiedzenia klubu PiS Jarosław Kaczyński.  Rządzący słowa prezesa PiS powinni wziąć sobie głęboko do serca.

Romuald Szeremietiew

Romuald Szeremietiew, doktor habilitowany nauk wojskowych, wykładowca akademicki, były wiceminister obrony narodowej i p. o. ministra obrony narodowej w rządzie Jana Olszewskiego.